
Nowy film “Lilo i Stitch” – czy ta wersja dorównała magii oryginału? Recenzja
“Lilo i Stitch” to aktorska adaptacja kultowej animacji Disneya z 2002 roku. Tego typu produkcje zawsze budzą mieszane uczucia – z jednej strony ekscytację powrotem do ulubionych historii, z drugiej obawy o to, czy pierwowzór zostanie potraktowany z należytym szacunkiem i czy nowa wersja zdoła dorównać magii oryginału.
- ZOBACZ TEŻ: Najnowsza premiera Netflix. Polski film dla miłośników teorii spiskowych rozbawi Cię do łez!
Nowy film “Lilo i Stitch” już w kinach. Warto obejrzeć? Nasza recenzja
“Lilo i Stitch” w reżyserii Deana Fleischera Campa to opowieść o więzi między osieroconym dzieckiem a kosmicznym eksperymentem, która rozwija się na tle malowniczych Hawajów. Historia koncentruje się na Lilo, samotnej, osieroconej dziewczynce, która mieszka na Hawajach i jest wychowywana przez swoją starszą siostrę, Nani. Ich życie, już i tak trudne z powodu straty rodziców, staje się jeszcze bardziej skomplikowane, gdy pojawia się w nim Stitch.
Stitch to w rzeczywistości niepoprawny kosmiczny eksperyment laboratoryjny, znany jako Eksperyment 626, który rozbija się w hawajskiej dżungli. Uciekając przed swoim twórcą, Jumbą, oraz nieco niezdarnym kosmitą Pleakleyem, Stitch udaje psa i zostaje zaadoptowany przez Lilo. Dla dziewczynki, która czuje się niezrozumiana i samotna, Stitch szybko staje się czymś więcej niż tylko zwierzątkiem – staje się jej „ohana”, czyli rodziną, zgodnie z hawajską zasadą „nikt nie zostaje w tyle”.W międzyczasie, Nani zmaga się z ogromną odpowiedzialnością za Lilo, a nad ich siostrzaną więzią wisi groźba odebrania Lilo przez opiekę społeczną, reprezentowaną przez agenta Cobrę Bubblesa oraz panią Kekoa. Pojawienie się Stitcha dodaje chaosu do ich codziennego życia, ale jednocześnie staje się katalizatorem dla głębszego zrozumienia i wzmocnienia rodzinnych więzi.
Niewątpliwie największą zaletą filmu jest udane przeniesienie emocjonalnego rdzenia oryginału, a w zasadzie jego wzmocnienie. Twórcom udało się uchwycić esencję relacji, która sprawiła, że pokochaliśmy tę historię ponad dwadzieścia lat temu. Duo Lilo i Stitcha nadal błyszczy na ekranie, prezentując ujmującą chemię i prawdziwe poczucie autentyczności. Maia Kealoha w roli Lilo jest absolutnie urocza. Zauważalnie dobrze radzi sobie z grą u boku cyfrowo wygenerowanego Stitcha, przekonująco oddając ból po stracie rodziców. Wnosi do roli odpowiednie nastawienie, urok i humor, dzięki czemu jej postać jest wiarygodna i łatwo wzbudza sympatię.
Sam Stitch, choć cyfrowy, okazuje się prawdziwą gwiazdą. Twórcy stworzyli istotę, która wygląda i czuje się realnie, nie rezygnując przy tym z jego ekspresji na rzecz hiperrealizmu. To prawdopodobnie najbardziej udane przełożenie animowanej postaci Disneya na wersję aktorską, głównie dlatego, że film zachowuje dynamiczne poczucie chaosu, które charakteryzowało tę postać. Co szczególnie warte podkreślenia, relacja między Lilo a jej starszą siostrą Nani jest jednym z najmocniejszych punktów filmu. Tragedia utraty rodziców została przedstawiona w sposób głębiej odczuwalny niż w przypadku wielu innych historii Disney’a. Chemia między Kealohą a Sydney Agudong, grającą Nani, jest kluczowa i sprawia, że trudno nie zaangażować się w ich siostrzaną więź. Agudong wzruszająco przedstawia zmagania Nani z pogodzeniem osobistych aspiracji z odpowiedzialnością za Lilo, a jej występy są często rozdzierające serce.
Reżyser Dean Fleischer Camp udanie naśladuje urok oryginału, łącząc dziwactwo i głupotę z prawdziwym sercem i głębią, co jest jego znakiem rozpoznawczym. Co więcej, jego podejście jest na tyle świeże, że pozwala przymknąć oko na korporacyjny charakter aktorskich przeróbek. Film zachowuje i często wzmacnia najbardziej poruszające aspekty ukochanego filmu animowanego. Scenarzyści i reżyser rozumieją, że wrodzona radość i humor złośliwego Stitcha dobrze współgrają z historią dwóch pogrążonych w żałobie sióstr.
Dodatkowo, gra aktorska w filmie jest świetna. Billy Magnussen jako Pleakley i Zach Galifianakis jako Jumba dostarczają świetne komediowe występy fizyczne. Amy Hill jako Tūtū i Kaipo Dudoit jako David Kawena również są dobrze wykorzystani. W filmie znalazło się kilka sprytnych gagów wizualnych, takich jak pistolet obcych tworzący portale. Cieszy również fakt, że twórcy uniknęli nadmiernego naśladowania ujęć jeden do jednego z oryginału. Zakończenie filmu jest uderzające i zaprojektowane, aby wywołać uczucie ciepła i wzruszenia, a zabawna sekwencja surfingu dodaje lekkości.
Najbardziej żałujemy jednak, że niektóre z najlepszych części oryginału zostały pominięte. Film cechuje się większą dynamiką, większym hałasem i chaosem i często wydaje się prowadzić widza za rękę, pędząc z zawrotną prędkością. Brakuje mu również miejsca na to, aby sceny mogły oddychać, a widza często bombarduje się muzyką, pomijając kluczowe momenty emocjonalne na rzecz mniej efektywnego melodramatu. Unikalny wizualny blask oryginału, charakteryzujący się akwarelową animacją, został zastąpiony przez klimat znany z Disney Channel. W efekcie warstwa wizualna zostaje spłaszczona i film nie jest wizualnie tak przekonujacy, co oryginał. Brakuje również zamiłowania Lilo do fotografowania turystów, a krytyka masowej turystyki na Hawajach z oryginału została zastąpiona przez zakradanie się Lilo do kurortów. Usunięto również postać ostatecznego antagonisty, Kapitana Gantu, co prawdopodobnie wynikało z ograniczeń budżetowych.
Mimo pozytywnego ogólnego wrażenia, odczuliśmy, że aktorska adaptacja „Lilo i Stitch” zmaga się z tym, aby poszczególne sceny mogły w ogóle oddychać. Ta produkcja na pewno wzbudza nostalgię i w wielu aspektach udaje mu się zachować serce oryginału – niewątpliwie jest to jeden z lepszych aktorskich remake’ów Disney’a, który potrafi wzruszyć i rozbawić. Choć adaptacja Lilo i Stitcha w dużej mierze nam się podobała, pozostawiła nas z refleksją, czy aktorskie remake’i Disney’a będą mogły powstawać w nieskończoność (bo cały czas przybywa też animacji) i czy są one przedłużeniem tamtej magii.
Zobacz więcej:
- Szukasz filmu na wieczór? Na Disney+ wylądował nowy HIT Marvela!
- Ten film to nowy numer 1 na Max! Dopiero co debiutował na platformie!
- Intrygująca opowieść o dwóch siostrach. Recenzujemy serial “Syreny” na Netflix!
- Tak wygląda nowy Harry Potter! Znamy szczegóły produkcji
- Ten film to HIT! Szturmem podbił TOP 10 na Netflix