Home Gry na PC The Last of Us Part I Remake na PC – czy da się już grać? Recenzja
The Last of Us Part I Remake na PC – czy da się już grać? Recenzja

The Last of Us Part I Remake na PC – czy da się już grać? Recenzja

886
0

Jestem zdania, że przeniesienie The Last of Us Part I na silnik drugiej części, to mimo wszystko był dobry pomysł. Lubię takie przedsięwzięcia i finalnie wolę sięgnąć po dobrze odświeżony produkt, niż po klasykę czy wcześniejszy remaster. TLoU I sporo zyskuje dzięki lepszemu silnikowi, ładniejszej grafice – nawet jeśli czasami wychodzi, że coś wglądało lepiej w oryginale, albo gdy niektóre elementy warstwy technicznej zostały potraktowane po macoszemu. Niestety Naughty Dog tym razem się nie popisało.

Remake gry The Last of Us Part I na PC – złe dobrego (?) początki

The Last of Us Part I Remake na PC początkowo chyba najbardziej wkurzył testerów kart graficznych. Jednym z większych problemów gry było horrendalnie długie budowanie shaderów w menu głównym gry. Nie dość, że potrafiło trwać godzinami, to jeszcze wystarczył update gry, sterowników karty graficznej, albo zmiana karty w komputerze (i tutaj testerzy GPU mieli przez to spore powody do narzekań) i cały proces ruszał od nowa. Po paru kilkudziesięcio-gigabajtowych aktualizacjach pecetowej wersji The Last of us Part I twórcy twierdzą, że potencjalne budowanie shaderów powinno trwać już znacznie krócej a i spora liczba bugów została wyeliminowana. Jak jest w istocie?

Niestety proces wciąż nie trwa tyle, ile potrafi trwać w innych grach. Przykładowo, w Dead Island 2 budowa shaderów uruchamia się z każdym włączeniem gry, ale trwa dosłownie kilka sekund. W TLoU wciąż potrafi zająć to nawet kilkadziesiąt minut. Załóżmy jednak, że mamy to już za sobą i w najbliższym czasie nie będziemy przeinstalowywać gry, nie będzie się aktualizować itd. Czy da się grać?

Niestety optymalizacja wciąż pozostawia wiele do życzenia. Nie dość, że na najwyższych ustawieniach graficznych gra pożera abstrakcyjne ilości VRAM (nawet 12 GB!), to nie sposób pukać się w głowę widząc, jak przy 1440p z GeForce RTX 4080 na pokładzie tytuł osiąga raptem 60 kl./s. i to z nie tak rzadkimi spadkami w bardziej wymagających momentach gry czy czasem wydawać by się mogło wręcz losowych. Nie chcę nawet myśleć, jakie wyniki osiągałaby w 4K. Zejście do wysokich ustawień, które w gruncie rzeczy nie różnią się tak diametralnie od tych w trybie „Ultra”, ratuje mocno sytuację i można się wtedy cieszyć z nawet 45-procentowym wzrostem „klatkarzu”. Ostatnia duża aktualizacja (1.05) sprawiła dodatkowo, że da się komfortowo grać w TLoU Part I na Steam Decku, a to już coś!

Z kolei wysokiej klasy laptop z GeForce RTX 3060 (TGP 100W) i 6 GB VRAM to już inna para kaloszy. The Last of Us na PC pokazuje, że potrzebuje dużo mocniejszych komponentów i sporo więcej pamięci VRAM (ba, często 8 GB to dla niej za mało). Na takim komputerze w rozdzielczości 2560 x 1600 dzieło Naughty Dog zaczęło znośnie chodzić w stabilnych 50-55 kl./s. dopiero po obniżeniu ustawień na średnie (które zaskakująco mało różnią się od ustawień wysokich!). To jeszcze akceptowalny poziom grafiki, ale jak kiepsko muszą czuć się gracze, którzy wydali na takiego laptopa dobrych kilka tysięcy złotych, żeby okazało się, że kilkuletni remake z konsol poprzedniej generacji ledwo im działa w znośnej płynności. A trzeba pamiętać, że właśnie większość graczy na PC posiada sprzęt z takiej właśnie średniej półki.

Całe szczęście, że TLoU Part I wygląda przyzwoicie nawet na średnich detalach i do tego wspiera technologie AMD FSR 2.2 oraz NVIDIA DLSS. Bez zmiany detali i rozdzielczości, po włączeniu obsługi DLSS 2 w trybie zbalansowanym gra zaczęła wyciągać blisko 90 klatek na sekundę, co daje ponad 60 a nierzadko nawet 70-procentowy wzrost wydajności. Po raz kolejny obsługa supersamplingu ratuje graczy przez błędami optymalizacyjnymi deweloperów. Co więcej, w przypadku DLSS 2 w trybie zbalansowanym naprawdę trudno dostrzec jakikolwiek spadek w jakości grafiki, więc poniekąd deweloperom należy się pochwała za bardzo dobrą implementację tej technologii w grze.

Ostatnie poprawki sprawiły też, że już do końca swojej PC-towej przygody z Ellie i Joelem nie natrafiłem na żadne bugi, glitche czy błędy tekstur. To świetna wiadomość, bo wcześniej sytuacja u wielu graczy wyglądała zgoła inaczej.

„Stworzone z myślą o PC”

Przy okazji każdego portu gier do tej pory ekskluzywnych dla platformy Sony deweloperzy chwalą się, jak to nie dostosowali swojego produktu do graczy PC. Nie inaczej jest z The Last of Us, gdzie obiecano najlepszą jakość, możliwość zmiany mnóstwa ustawień graficznych, obsługę wysokich rozdzielczości, ultraszerokich monitorów, wsparcie kontrolerów DualSense (wyłącznie przewodowo) i wspomnianych wcześniej technologii AMD FSR 2 i NVIDIA DLSS 2. Nie zapomniano też o graczach korzystających z matryc o proporcjach 16:10 i postarano się o całkiem fajny i zaawansowany tryb fotograficzny.

Szkoda tylko, że to wszystko nie poszło w parze z dopieszczeniem strony technicznej gry na premierę. Stawia to w bardzo złym świetle zespół odpowiedzialny za port gry, czyli Naughty Dog wraz z ekspertami od portów – Iron Galaxy, którzy byli odpowiedzialni również za PC-towe porty Uncharted czy owiane bardzo złą sławą Batman: Arkham Knight, The Elder Scrolls V: Skyrim VR, Fallout 76. Jednocześnie mają na koncie windowsowe porty Crasha Bandicoota czy Spyro i wybitne porty na Nintendo Switch pokroju Diablo III czy Metroid Prime Remastered.

Gdy już się opanuje srogie wymagania sprzętowe, średnią optymalizację i gąszcz ustawień graficznych to w TLoU na PC gra się po prostu dobrze. Może niektóre domyślne przypisania klawiszy nie są najbardziej logiczne (np. leczenie się), ale to drobnostka. Celowanie myszką i eliminacja klikaczy jednym przyciskiem klawiatury nawet po tylu latach sprawiają dużą przyjemność. To wciąż bardzo dobra gra.

Smutny falstart, ale jest nadzieja

No nie udało się – w tych prostych słowach można podsumować efekt przeniesienia genialnej gry, dobrego remake’u gry, która przez wiele lat była wydawana w coraz to lepszych wersjach na konsole Playstation.

Nie oznacza to, że z czasem nie będzie lepiej. Widać po ilości i wadze ostatnich poprawek, że The Last of Us Part I n PC próbuje się odratować, z coraz to lepszym skutkiem. Można się wściekać, należy krytykować za złe decyzje i brak kontroli jakości, ale koniec końców finalny efekt może jeszcze zaskoczyć. Wówczas zdecydowanie warto będzie poznać historię Ellie i Joela, nawet jeśli zdążyło się obejrzeć serial na podstawie gry na HBO (polecamy!), czy skończyło lata temu oryginalną część. Zresztą już teraz TLoU na PC potrafi być grywalne i przyjemne dzięki chociażby NVIDIA DLSS.

Miejmy też nadzieję, że nie zniechęci to Sony do wydania w przyszłości na PC The Last of Us Part II. Oby tylko w znacznie lepszej jakości na starcie.

Ocena portu na PC: 6/10

Kopię do recenzji dostarczył nam dystrybutor gry w Polsce: Sony Interactive Entertainment Polska.
Zrzuty ekranu z gry w niniejszej recenzji pochodzą z PC na najwyższych lub wysokich ustawieniach graficznych.
Premiera The Last of Us Part I Remake miała miejsce 2 września 2022 roku. Wersja na PC: 28 marca 2023 roku.


Konsole i gry – przeczytaj więcej:

(886)

0 0 głos
Article Rating
PC Maniak Od dziecka zafascynowany komputerami wszelkiej maści! Wytrawny Amigowiec. Obecnie testuje na portalu sprzęt PC oraz gry na najnowszych kartach graficznych.
Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
0
Chcielibyśmy poznać twoje zdanie na ten tematx
()
x