
Ocean’s 8 | RECENZJA | Wydanie 4K UHD Blu-ray
W zeszłym miesiącu miała miejsce polska premiera Ocean’s 8 na nośnikach domowych, w tym 4K UHD Blu-ray, Blu-ray i DVD. W niniejszej recenzji sprawdzamy jak wypadł spin-off serii Stevena Soderbergha z kobiecą obsadą, jak i jego walory techniczne.
Opis filmu (dystrybutora)
*Pięć lat, osiem miesięcy, 12 dni… Dokładnie tyle czasu zajęło Debbie Ocean (Sandra Bullock) zaplanowanie największego skoku w jej życiu. Do jego realizacji potrzebuje pomocy najlepszych specjalistów w swoim fachu. Szczególnie swojej wspólniczki Lou Miller (Cate Blanchett). W ekipie najlepszych z najlepszych znalazły się: jubilerka Amita (Mindy Kaling) i oszustka uliczna Constance (Awkwafina). Dołączyły do nich paserka Tammy (Sarah Paulson), hakerka Nine Ball (Rihanna) oraz projektantka mody Rose (Helena Bohnam Carter). Cel to warty około 150 milionów dolarów diamentowy naszyjnik. Podczas imprezy roku — Gala Met, będzie go miała na sobie światowej sławy aktorka Daphne Kluger (Anne Hathaway). Plan wygląda perfekcyjnie, jednak nie ma w nim miejsca na najdrobniejszy błąd. Zwłaszcza jeśli dziewczyny chcą niepostrzeżenie wynieść z gali diamenty warte 150 milionów dolarów… i to na oczach wszystkich zebranych. „Ocean’s 8” to kontynuacja, a jednocześnie spin-off przebojowej trylogii „Ocean’s” Stevena Soderbergha, w której główne role zagrali George Clooney, Brad Pitt i Matt Damon. Obraz wyreżyserował nominowany czterokrotnie do Oscara® Gary Ross („Igrzyska śmierci”), a Steven Soderbergh znalazł się w gronie producentów obrazu. *
Film (3/6)
Ręka do góry, kto próbował sięgnąć kiedyś po spin-off znanej serii bez oglądania rzeczonej serii w ogóle! Tak właśnie przyszło mi podejść do Ocean’s 8.
O ile jestem wielkim fanem Stevena Soderbergha, który karierę ma zapełnioną tak artystycznymi klasykami, jak i kinem stricte komercyjnym, to właśnie coś mnie wewnętrznie powstrzymywało przed sięgnięciem po Ocean’s 11, 12 i 13. Miałem wtedy też niezbyt przychylny stosunek do George’a Clooneya, którego z kolei teraz uważam za jednego z najlepszych żyjących aktorów.
Ostatecznie to wszystko i tak nie ma znaczenia, bo a) lubię nagłe zmiany perspektywy w znanych seriach b) poza kilkoma ulotnymi wzmiankami, powiązań z serią Soderbergha nie ma praktycznie w ogóle. Generalnie jestem otwarty na nowe sposoby opowiadania wyeksploatowanych historii. Zaciekawiło mnie też skupienie akcji na gangu złożonego z kobiecych postaci. Czy jednak ten miks komedii i filmu kryminalnego wyszedł w praktyce tak samo udany jak zapowiadał się na papierze? Kilka przewinięć myszką w dół pozwoli się wam o tym przekonać.
W takich filmach jak Ocean’s 8, które jest heist filmem w wydaniu lekko komediowym fabuła nigdy nie gra pierwszych skrzypiec. Ich efektywność zależna jest od stylu, poczucia humoru, zakomunikowania konwencji i zabawy nią.
Ocean’s 8 jest stylowe, ma wiele uroku niekiedy jawią się tutaj momenty błyskotliwości (i nie chodzi bynajmniej o kradzioną biżuterię). Niemniej, pomimo świetnej obsady, z tej dużej chmury potencjału zrodził się zaledwie skromny deszcz przyjemności. Owszem, jest to przyjemny i zabawny film, ale zarazem jego nośność bardzo szybko ulatuje. Obecność tak wielu utalentowanych aktorek na ekranie sprawia, że nie do końca każda z postaci może brylować. Niby tworzą zgraną paczkę ale scenariusz jest skonstruowany w taki sposób, że nie wszystkim z nich przyjdzie zaistnieć w wyrazisty sposób.
Formuła Ocean’s 8 jest poprawna ale w niewielkim stopniu udaje mu się wstrzyknąć dawkę świeżości w konwencję rodzaju filmu gatunkowego do którego przynależy. Gra aktorska, w szczególności Cate Blanchett, która kompletnie skradła ten film oraz Heleny Bonham Carter, czy też Sandry Bullock i Anne Hathaway powoduje jednak, że ich wyczyny ogląda się ze względnym zaangażowaniem, chociaż film sam w sobie jest tylko połowicznie wciągający. Największym minusem jest gdy po zakończeniu skoku na kosztowności, historia w przewidywalny i nieprzekonujący sposób kluczy się dalej.
Ostatecznie filmowi Gary’ego Rossa, pomimo stylowych kostiumów, lokacji i zdjęć, brakuje albo scenariuszowej inwencji albo odrobiny niekontrolowanego szaleństwa. Być może jednego i drugiego, ale generalnie jest to przyjemne acz niezobowiązujące kino. Szkoda tylko, że na tyle lśniących ozdóbek – tak mało fajerwerków.