Home Strefa filmu Recenzje filmów kinowych i seriale Czy to jest tak świetny film, jak zapowiadano? Za chwilę w kinach “Mickey 17” – nasza recenzja już jest!
Czy to jest tak świetny film, jak zapowiadano? Za chwilę w kinach “Mickey 17” – nasza recenzja już jest!

Czy to jest tak świetny film, jak zapowiadano? Za chwilę w kinach “Mickey 17” – nasza recenzja już jest!

270
0

Wyczekiwany “Mickey 17” od piątku w kinach. Czy to tak świetny film, na jaki wyglądał na zwiastunie? Odpowiadamy!

Nowe filmy w kinie – nasza recenzja “Mickey 17”. Warto obejrzeć?

Bong Joon Ho, mistrz koreańskiego kina i zdobywca Oscara za “Parasite”, powraca z nowym dziełem, “Mickey 17”. Film, oparty na powieści Edwarda Ashtona “Mickey7”, przenosi nas w mroźną przyszłość, gdzie ludzkość próbuje skolonizować planetę Niflheim. Centralną postacią jest Mickey Barnes, “wymienialny”, człowiek, który w przypadku śmierci jest automatycznie drukowany poniwnie, by kontynuować misję. W rolach głównych oglądamyRoberta Pattinsona, Marka Ruffalo, Naomi Ackie, Stevena Yeuna i Toni Collette. Brzmi intrygująco? Owszem. Ale czy wizja Bonga Joon Ho spełnia pokładane w niej nadzieje?

Jedną z największych zalet “Mickey 17” jest bez wątpienia reżyseria Bonga Joon Ho. Reżyser, znany z umiejętnego łączenia różnych gatunków, tym razem bierze na warsztat science fiction, by stworzyć satyryczny komentarz do kondycji ludzkości. Mroźne krajobrazy Niflheim, pełne surowego piękna, stają się tłem dla opowieści o izolacji, przetrwaniu i granicach człowieczeństwa. Wizualna strona filmu jest dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, co w połączeniu z intrygującą scenografią tworzy niezapomniane wrażenie.

“Mickey 17” to nie tylko spektakl wizualny, ale także film, który stawia fundamentalne pytania o tożsamość, etykę i kondycję ludzką. Motyw klonowania staje się punktem wyjścia do rozważań nad wartością jednostki w świecie, gdzie życie ludzkie wydaje się tanie. Bong Joon Ho nie stroni od krytyki nierówności społecznych, wyzysku korporacyjnego i kolonializmu. Film stawia również pytania o pychę ludzką, która w pogoni za postępem może doprowadzić do katastrofy. Te głębokie przesłania, w połączeniu z elementami czarnego humoru i satyry, nadają filmowi unikalny charakter.

Kreacje aktorskie w “Mickey 17” naprawdę zasługują na pochwałę. Robert Pattinson, wcielający się w podwójną rolę Mickeya 17 i Mickeya 18, udowadnia, że jest aktorem o ogromnym talencie. Potrafi subtelnie zróżnicować osobowości klonów, używając różnych akcentów i gestów. Mark Ruffalo, jako Kenneth Marshall, tworzy postać karykaturalnego autorytarnego przywódcy, którego ambicje ocierają się o absurd. Naomi Ackie, Steven Yeun i Toni Collette również dają przekonujące występy, tworząc bogaty i zróżnicowany portret społeczności kolonizującej Niflheim.

Niestety, “Mickey 17” potyka się tam, gdzie nikt nie się tego nie spodziewał. Jednym z takich elementów jest niejednolita tonacja. Film oscyluje pomiędzy komedią, dramatem i science fiction, co może być irytujące dla niektórych widzów. W trzecim akcie filmu pojawiają się problemy z tempem i spójnością narracji. Bong Joon Ho, próbując poruszyć zbyt wiele wątków naraz, traci kontrolę nad opowieścią. Niektóre sceny wydają się zbędne, a motyw na końcu filmu, choć intrygujący, nie wnosi wiele do fabuły.

“Mickey 17” to film, który próbuje zmieścić zbyt wiele idei w jednym obrazie. Krytyka nierówności społecznych, wyzysk korporacyjny, kolonializm, pytania o tożsamość i etykę – to wszystko sprawia, że film staje się przeładowany. Nadmierne poleganie na postaciach, kosztem skoncentrowanej narracji, może być problemem dla niektórych widzów. Ponadto, fabuła filmu przypomina wcześniejsze dzieła Bonga Joon Ho, takie jak “Snowpiercer” i “Okja”. Choć reżyser wciąż porusza ważne tematy, to jednak pewna powtarzalność motywów może budzić poczucie deja vu.

“Mickey 17” to film, który po wyjściu z sali budzi mieszane uczucia. Z jednej strony, mamy do czynienia z wizualnym majstersztykiem, głębokimi przesłaniami i znakomitymi kreacjami aktorskimi. Z drugiej strony, film cierpi na pomieszaną tonację, chaos narracji i przeciążenie pomysłami. Bong Joon Ho, próbując zmieścić zbyt wiele idei w jednym obrazie, traci kontrolę nad opowieścią. Mimo to, “Mickey 17” to film, który warto zobaczyć. To wizja, która choć nie do końca spójna, zachęca do refleksji i pozostawia po sobie pewne wrażenie.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News


Zobacz więcej:

(270)

0 0 głos
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
0
Chcielibyśmy poznać twoje zdanie na ten tematx
()
x