
Recenzja BEZ SPOILERÓW 2. odcinka 2. sezonu “The Last of Us”! Na to czekaliśmy?
Bez spoilerów oceniamy drugi odcinek drugiego sezonu “The Last of Us”. Czy to jest to, na co czekaliśmy?
Serial “The Last of Us” na Max – recenzujemy 2. odcinek 2. sezonu!
Gdy skończyliśmy oglądać drugi odcinek drugiego sezonu “The Last of Us” od razu musieliśmy przyznać, że zostawił nas z ciężkim sercem, ale jednocześnie z ogromnym uznaniem dla twórców. Ta cotygodniowa dawka emocji to coś, na co czekamy z niecierpliwością, choć wiemy, że serial nie będzie nas głaskał po głowie. Jest coś satysfakcjonującego w tym wspólnym przeżywaniu tych intensywnych historii, dyskutowaniu o nich i dzieleniu się wrażeniami z innymi fanami. To buduje pewne napięcie z tygodnia na tydzień i nie inaczej będzie tym razem, bo twórcy serialu dostarczyli nam nie lada widowisko.
W tym odcinku zostaliśmy wrzuceni w samo epicentrum dwóch naprawdę mocnych wydarzeń. Z jednej strony, spokojne dotąd mury Jackson zostały brutalnie naruszone przez siłę z zewnątrz. Obserwowaliśmy, jak społeczność, którą zdążyliśmy już poznać i polubić, staje w obliczu paniki i desperackiej walki o przetrwanie. Te sceny akcji były doprawdy spektakularne, zrealizowane z rozmachem i dbałością o każdy szczegół. Napięcie dosłownie wirowało w powietrzu, a my razem z bohaterami wstrzymywaliśmy oddech, próbując zrozumieć, co się dzieje i jak temu zaradzić. Trzeba przyznać, że pod tym względem twórcy nie zawiedli – czuliśmy się jakbyśmy byli tam, w samym środku tego chaosu. Jednocześnie to kolejna okazja, gdy mamy szansę cieszyć się obrazem 4K z HDR-em i świetnym Dolby Atmos. Dobrze, że HBO Max oferują już te technologie, bo gdyby serial debiutował w czasach HBO Go, to byłaby ogromna szkoda.
Z drugiej strony, równolegle obserwowaliśmy narastający konflikt między postaciami, który eksplodował z przeogromną siłą. To, co się wydarzyło, było wstrząsające i głęboko nas poruszyło. Nie da się ukryć, że dla wielu widzów, w tym dla nas, ten moment mógł być trudny do przełknięcia. Z jednej strony, rozumiemy, że jest to wierne przeniesienie kluczowego momentu z gry, co dla fanów pierwowzoru może być ważną zaletą. Z drugiej jednak, ta brutalność i beznadzieja momentami przytłaczały. Niektórzy mogą to nawet skomentować mówiąc, że przez chwilę poczują zniechęcenie do dalszego oglądania, bo wydarzenie to jest tak demotywujące. “The Last of Us” wielokrotnie pokazywało, że nie zamierza się cackać z widzami i postaciami, a to kolejny dowód na to.
Trzeba jednak oddać sprawiedliwość aktorom. Ich gra w scenach pełnych emocji była po prostu fenomenalna. Szczególnie zapadła nam w pamięć kreacja nowej, kluczowej postaci, która wniosła na ekran niesamowity ładunek emocjonalny. Dzięki ich talentowi, nawet w obliczu tak trudnych wydarzeń, czuliśmy silną więź z bohaterami i ich przeżyciami. Taki odcinek był prawdziwym rollercoasterem emocji. Z jednej strony dostaliśmy dawkę adrenaliny w scenach akcji, które wbijały w fotel. Z drugiej strony, zostaliśmy skonfrontowani z brutalnością i konsekwencjami wyborów, które mogą być trudne do oglądania i akceptacji.
Można mieć delikatny problem z pewnymi elementami, które wydawały się nieco odstawać od realistycznego tonu serialu, ale ogólnie rzecz biorąc, musimy przyznać, że był to niezwykle intensywny i ważny punkt zwrotny w historii. Mimo pewnego dyskomfortu, jaki mogły wywołać u części widzów niektóre sceny, czujemy, że ten odcinek fundamentalnie zmienił dynamikę serialu i z niecierpliwością będziemy śledzić dalsze losy bohaterów, choć z pewnym niepokojem o to, co jeszcze ich czeka.
Zobacz więcej:
- Co nowego na Netflix, Max, Disney+, Prime Video? Najlepsze premiery tego tygodnia!
- Nowe oblicze Max! Gigant ściąga filmowe perełki z konkurencyjnych platform
- Serial, który musisz obejrzeć. Nadchodzi 3. sezon wielkiego hitu na Max
- Elektryzujący serial, który wciąga na godziny. Netflix ma wielką nowość na świąteczny weekend!
- DWIE WIELKIE premiery na Netflix! Na te produkcje czekają miliony