Samsung Galaxy Note10+ | TEST | Do perfekcji jeden krok
- Słowem wstępu
- Design – Barwny gigant z najwyższej półki
- Ekran – AMOLED niedościgniony, czytnik do oszlifowania
- Rysik – Nie jesteś artystą? Żaden problem!
- Aparaty – Było świetnie, ale Samsung nie powiedział ostatniego słowa
- Wydajność – Pełna moc bez potknięć
- Dźwięk – Miłośnikom kabli tym razem podziękujemy
- Inne funkcje – Gdzie się podział pomiar poziomu stresu?
- Podsumowanie
Inne funkcje – Gdzie się podział pomiar poziomu stresu?
Co jeszcze zwróciło moją uwagę podczas dwutygodniowych testów Note’a 10+? Z zaskoczeniem odkryłem, że zabrakło funkcji zdrowotnych, które pojawiły się w całym szeregu poprzednich flagowców Samsunga. Nie udało mi się uzyskać uzasadnienia tej decyzji, ale koniec końców w najświeższym smartfonie z rysikiem nie da się wykonać pomiaru pulsu czy poziomu stresu – sensory zniknęły z plecków Note’a. Owszem, te funkcje zawsze traktowano nieco po macoszemu i na pewno nie były jednymi z “headline features” tych telefonów, niemniej jednak ich brak odnotowałem z lekkim zawodem.
Zabrakło prozdrowotnych sensorów, ale wiele innych funkcjonalności otrzymało sensowne aktualizacje. Wśród nich system DeX, który zawsze uważałem za bardzo przydatną rzecz w tak mocnym telefonie jak właśnie Galaxy Note10+. DeX pozwala zamienić smartfona Samsunga w komputer stacjonarny z prawdziwego zdarzenia, nic więc dziwnego, że producent daje taką możliwość użytkownikom flagowych modeli. Teraz do skorzystania z zewnętrznego monitora lub ekranu laptopa wystarczy zwykły kabel USB. Po podłączeniu dostajemy fukcjonalność prawdziwego peceta, którym możemy sterować za pomocą telefonu. Ekran Note’a 10+ daje jeszcze więcej przestrzeni dla kursora, który pojawia się po uruchomieniu DeX. Pobawiłem się chwilę tym systemem i po raz kolejny muszę przyznać, że zupełnie nie odniosłem wrażenia obcowania ze “zwykłym” telefonem.
(3759)