Home Testy Mobile HD Samsung Galaxy Note10+ | TEST | Do perfekcji jeden krok
Samsung Galaxy Note10+ | TEST | Do perfekcji jeden krok

Samsung Galaxy Note10+ | TEST | Do perfekcji jeden krok

3.74K
0

„Rysik? Po co komu rysik?” – pytał retorycznie Steve Jobs podczas prezentacji pierwszego iPhone’a w 2007 roku. Założyciel Apple zwyczajnie nie widział dla stylusów przyszłości w sektorze smartfonów. Od wypowiedzenia tych słów minęło kilkanaście lat, a Samsung wciąż sukcesywnie dołącza rysiki do swoich najmocniejszych flagowych telefonów, promując je jako nieodzowne akcesorium. Najnowszy „notes” poznałem osobiście od A do Z. Zapraszam do lektury kompleksowego testu Galaxy Note10+.

Słowem wstępu

Smartfony z serii Note uchodzą za urządzenia, od których należy oczekiwać absolutnie wszystkiego. Mają być prężnie działającymi komputerami, gotowymi do pracy i zabawy w dowolnym momencie i w każdych warunkach. Jeszcze do niedawna Samsung promował je jako sprzęty przeznaczone głównie dla biznesu – stąd też podkreślana i powtarzana jak mantra ważna rola rysika S Pen – ale przynajmniej dwie ostatnie generacje Note’ów to już telefony czysto konsumenckie, mające bić rekordy sprzedaży i poszerzać grono użytkowników produktów i usług koreańskiego producenta.

Test Galaxy Note 10+

Dlaczego na wstępie tyle uwagi poświęcam schowanemu w obudowie Note’a rysikowi? Bo to dziś jeden z niewielu wyróżników tej rodziny urządzeń na rynku. Na palcach jednej ręki policzyć można różnice pomiędzy Notem a flagową serią S Samsunga (Galaxy S10+ testowaliśmy dla Was kilka miesięcy temu), o wspólnych cechach dzielonych ze smartfonami pędzącej po autostradzie mocy i innowacji konkurencji nie wspominając. Zatem na starcie zaznaczam – w tym tekście sporo przeczytacie o stylusie i – może przede wszystkim – ekranie Galaxy Note’a 10+ oraz o ich współpracy. Zaczynamy jednak od tego, co w oczy rzuca się jako pierwsze, kiedy spoglądamy na ten telefon.

Advertisement



Design – Barwny gigant z najwyższej półki

Od Galaxy Note10+ trudno odwrócić wzrok. Po prostu. Tym bardziej, jeśli mamy do czynienia z wariantem kolorystycznym Aura Glow, który trafił w moje ręce. Plecki smartfona na pierwszy rzut oka zdają się cechować lustrzanym odcieniem szarości, wystarczy jednak delikatny refleks światła, a tył Note’a błyskawicznie wystrzela feerią tęczowych kolorów. Jeśli padnie na niego blask słońca, pod odpowiednim kątem potrafi wręcz oślepić. Sądźcie co chcecie o takich krzykliwych kolorach – wygląda to po prostu zjawiskowo i z daleka zaznacza swoją obecność, podkreślając high-endowy charakter telefonu.

Test Galaxy Note 10+ 2

Najnowszy Galaxy Note z „plusem” jest ogromny. Mimo to zdaje się wygodnie i pewnie leżeć w dłoni. W ciągu dwóch tygodni obcowania z nim rzadko zdarzało mi się poczuć niepewnie. Zrzucam to na karb kanciastej budowy tego telefonu, która powoduje, że dłoń dosyć stabilnie opiera się o jego boki. Wciąż jest on jednak bardzo śliski i podejrzewam, że użytkownikom niezaznajomionym ze smartfonami wykonanymi niemal w całości ze szkła wciąż trudno będzie obejść się bez case’a chroniącego delikatne krągłości Note’a.

Na przedzie smartfona uwagę przyciąga przede wszystkim ogromny ekran, obejmujący niemal cały panel. O samej specyfikacji wyświetlacza i wrażeniach z użytkowania nieco później, najpierw jednak słów kilka o największej zmianie, jaka zaszła na froncie – wcięcie Infinity-O mieszczące przednią kamerkę przywędrowało na środek nowego Note’a. Zostało też nieco okrojone, co znacznie zwiększyło procentowe pokrycie przodu ekranem, ale też wpłynęło na jakość odbioru treści. Fantastycznie ogląda się teraz filmy i seriale na Netflix czy czyta książki – również dzięki absolutnie marginalnym ramkom pozostawionym u góry i na dole telefonu. Jedyny minus, jaki mógłbym tu postawić, to swoista iluzja, jakiej co jakiś czas doświadczałem: podczas grania czy oglądania materiałów wideo niejednokrotnie wydawało mi się, że wyświetlacz jest ubrudzony w miejscu kamerki lub też usiadł tam jakiś nieproszony owad. Mój mózg po prostu nie rejestrował obecności wycięcia, co chyba jednak trzeba policzyć jako komplement pod adresem konstruktorów urządzenia. I przy tym zostańmy.

Test Galaxy Note 10+ 3

Komplementami nie będę za to sypał w kwestii zakrzywienia ekranu. Dotąd niemal w każdym przypadku byłem zagorzałym zwolennikiem tego rozwiązania, które notabene zadebiutowało w modelu Galaxy S6 Edge właśnie od Samsunga, a dziś rynek zdaje się wręcz nasycony smartfonami z wyświetlaczami zachodzącymi na boki. I pewnie w przypadku Galaxy Note 10+ moje podejście pozostałoby niezmienione, gdyby nie ekstremalny stopień pokrycia frontu ekranem. A konkretnie – niemal całkowita rezygnacja z „czoła” i „podbródka”. Praktycznie przy każdym podejściu, czy to w trakcie oglądania wideo na YouTube, podczas seansu filmowego, czy przy okazji ogrywania jakiegoś tytułu, zdarzało mi się zupełnie nieintencjonalnie ingerować w interfejs danej aplikacji. Przy tak marginalnych ramkach nie jest zwyczajnie możliwe komfortowe i długotrwałe użytkowanie w ten sposób Note’a 10+. Wyobraźcie sobie, że jesteście właśnie na ukończeniu skomplikowanego etapu w grze taktycznej, i nagle skrawek waszej dłoni ląduje na ikonie „restart”, która znajduje się akurat w prawym górnym rogu ekranu. Frustrujące? Mało powiedziane.

Nie ma jednak takiego problemu, którego nie dałoby się rozwiązać albo obejść. W tym przypadku oczywistym wyjściem będzie skorzystanie z case’a ułatwiającego i poprawiającego chwyt. Grając możemy też przecież skorzystać ze specjalnego kontrolera zamontowanego pod smartfonem.

Wspomnę jeszcze o pleckach Note’a 10+, które doczekały się poniekąd istotnego odświeżenia. Horyzontalny moduł aparatu ustąpił miejsca wertykalnemu, do złudzenia przypominającemu ten zastosowany w Huawei P30 czy iPhonie X i kolejnych. Tę zmianę można jednak potraktować w kategorii ciekawostki, bo technicznie taki design nic nowego nie wnosi. Być może Samsung  po prostu za wszelką cenę nie chciał powielać wyglądu plecków znanego z poprzednich flagowców.

Test Galaxy Note 10+

Advertisement



Ekran – AMOLED niedościgniony, czytnik do oszlifowania 

W Note 10+ Samsung zastosował panel Dynamic AMOLED o imponującej przekątnej 6,8 cala i rozdzielczości 1440 x 3040 pikseli. Byliśmy wcześniej zaznajomieni z tym ekranem, ponieważ producent użył go po raz pierwszy w tegorocznej serii S. Trudno wrzucić tu jakikolwiek kamyk do ogródka Koreańczyków. Wyświetlacz jest piekielnie precyzyjny, bardzo jasny – chyba nawet jaśniejszy niż poprzednio – mieści sporo treści i wspaniale odwzorowuje kolory. Pobór mocy? Owszem, tak duży ekran potrzebuje jej całe zastępy, ale wciąż nie tak dużo, żebym rwał sobie włosy z głowy, musząc co chwila podłączać Note’a 10+ do ładowania. O pracy baterii przeczytacie z resztą jeszcze w dalszej części recenzji.

Pokrycie przedniego panelu telefonu ekranem sięga w przypadku najnowszego „notatnika” 91%. To więcej niż w jakimkolwiek innym smartfonie Samsunga i więcej niż w przypadku lwiej części produktów konkurencji. Mamy tu więc do czynienia z prawdziwym efektem immersji – przez większość czasu podczas użytkowania Note’a 10+ zupełnie nie zauważałem ramek czy wycięcia na kamerkę.

Test Galaxy Note 10+

Jeżeli o ekranie mowa, to nie mogę nie poruszyć tematu technologii odpowiedzialnych za odblokowywanie telefonu. W Note10+ możemy to zrobić m.in. za pomocą ultrasonicznego czytnika linii papilarnych zintegrowanego z ekranem i to przy nim chciałbym się na chwilę zatrzymać. O mechanizmie umożliwiającym odblokowanie twarzą nie wspomnę, bo to wciąż nie poziom oferowany przez Face ID w iPhone’ach. Jeśli ktokolwiek liczył na upgrade w tym sektorze, to informuję, że takowy nie nastąpił; jest solidnie, ale w dalszym ciągu brakuje nieco precyzji w niedoskonałych warunkach oświetleniowych.

Wracając do czytnika w ekranie: działa on całkiem sprawnie. Choć miałem tu sporą zagwozdkę. Nie jest żadną tajemnicą, że „tradycyjne”, fizyczne sensory funkcjonowały i wciąż funkcjonują lepiej od ultradźwiękowych (za przykład niech posłuży chociażby czytnik w Samsungu Galaxy S10e – jest błyskawiczny). Porównując te „ekranowe” zaimplementowane w Galaxy Note10+ i wydanym w marcu S10+, rezultat był w zasadzie identyczny. A że stagnacja zazwyczaj oznacza regres, to w najnowszym flagowcu Samsunga ultrasoniczny czytnik potrafi użytkownika lekko zdenerwować. Wpływa na to w moich oczach potężna moc, którą upchnięto w tym telefonie. Wszystko działa w nim tak szybko i precyzyjnie, że nieco wydłużony względem tradycyjnego mechanizmu proces zdejmowania blokady jest po prostu zauważalny i tworzy wrażenie, jakby smartfon miał kłopoty z wydajnością. Przesadzam? Być może, ale była to jedna z rzeczy, która najmocniej utkwiła mi w pamięci.

Test Galaxy Note 10+

Advertisement



Rysik – Nie jesteś artystą? Żaden problem!

Przejdźmy do samsungowego stylusa. Najnowszy S Pen doczekał się kilku usprawnień i nowych funkcji zwiększających zakres jego możliwości. Dodano zaawansowaną – przynajmniej w zamyśle – obsługę gestów i rozszerzono funkcjonalność jego przycisków. Samsung bardzo mocno komunikuje z resztą obecność rysika w Note10+, podkreślając, że w tej serii to wciąż właśnie on robi największą różnicę. I trudno się z tym nie zgodzić.

Aktywacja S Pena otwiera szereg możliwości, które trudno w pełni poznać i oswoić nawet w ciągu kilku tygodni. Mi największą frajdę sprawiała… aplikacja do rysowania i kolorowania. Coś, w czym nigdy nie byłem dobry i czego nigdy nie traktowałem jako zabawy, zyskało z tym telefonem zupełnie nowy wymiar. Nagle poranną podróż do pracy zacząłem spędzać z rysikiem w dłoni. W dedykowanej mu aplikacji PENUP, którą producent sukcesywnie rozwija od kilku lat, mogłem nie tylko kolorować do woli, ale też przejść dosyć zaawansowany kurs rysowania.

Test Galaxy Note 10+

Jest coś niezwykłego w tym, jak rysik współpracuje z ekranem Dynamic AMOLED. Coraz bardziej przypomina to korzystanie z ołówka i kartki papieru. Wrażenie to potęguje sam wyświetlacz, bo przecież jest on już niemal zupełnie pozbawiony ramek. Opóźnienie praktycznie nie istnieje, a wygody podczas rysowania czy pisania dodaje możliwość swobodnego oparcia dłoni o telefon, co moim zdaniem jest tu kluczową kwestią. W przeszłości bywało z tym bardzo różnie i to nie tylko w obozie Samsunga, bo z problemem niepożądanych dotknięć ekranu zmagał się chociażby Microsoft w swojej serii hybrydowych Surface’ów czy Apple w iPadzie Pro. Jak radzi sobie z tym technologia zastosowana w wyświetlaczu Note’a 10+? Prawie perfekcyjnie. Podczas kilkunastu dni notowania, rysowania i kolorowania, ekran zaledwie kilka razy błędnie interpretował dotyk mojej dłoni.

Podczas zabawy z S Pen świetnie sprawdzają się funkcje zamiany pisma odręcznego na cyfrowe, tłumaczenia tekstu czy wyświetlania większej ilości informacji po wskazaniu rysikiem wybranego pola. Szczególnie ta pierwsza opcja zdaje się poprawiać z roku na rok. Dziś można mieć już nawet typowo lekarski charakter pisma, a istnieje spora szansa, że Note 10 sobie z nim poradzi.

Test Galaxy Note 10+

Czy o rysiku dołączanym do Note’a 10+ można zatem powiedzieć coś złego? Tak – Samsungowi nie do końca wyszła implementacja obsługi gestami stylusa. Wprawdzie nie testowałem absolutnie wszystkiego, co można uruchomić machnięciami S Pena, ale zwyczajnie nie wystarczyło mi cierpliwości. Poddałem się przy dziesiątej próbie przełączenia głównego aparatu na przedni. Pozostałym pasażerom tramwaju, którym wtedy podróżowałem, musiałem przypominać nerwowo wymachującego różdżką czarodzieja-amatora.

Nie twierdzę oczywiście, że gesty rysikiem to kompletny niewypał. Zdalne przeglądanie zdjęć w galerii czy przełączanie slajdów w prezentacji działa bardzo sprawnie i jest przyjemną alternatywą dla tradycyjnej obsługi telefonu. Problem zdaje się dotyczyć gestów sterujących aplikacją aparatu. Brakuje precyzji i wątpię, by rysikiem dało się sterować tak swobodnie, jak to pokazano w oficjalnych prezentacjach i poradnikach. Te mechanizmy wymagają dopracowania, bo potencjał z pewnością jest – umożliwienie sterowania aparatem do selfie podczas wykonywania serii zdjęć grupowych np. ze statywu, to naprawdę dobry ruch.

Wzorem Steve’a Jobsa ktoś mógłby powiedzieć, że rysik to przecież tylko gadżet, zwykła ciekawostka, która nic poważnego nie zmienia i nie wprowadza. I być może po części jest to prawda, ale pod koniec mojej przygody z Galaxy Note10+ nawet tradycyjna lista zakupów ustąpiła miejsce naprędce naszkicowanej S Penem w drodze do sklepu notatce. Niech to posłuży jako rekomendacja stylusa Koreańczyków.

Test Galaxy Note 10+

Advertisement



Aparaty – Było świetnie, ale Samsung nie powiedział ostatniego słowa

Jakość zdjęć wykonywanych Samsungiem Galaxy Note10+ to wciąż niekwestionowana fotograficzna ekstraklasa – i to taka okrojona do maksymalnie trzech topowych zespołów. W głównym aparacie zastosowano zestaw złożony z czterech modułów: głównego obiektywu o rozdzielczości 12 Mpix z przysłoną f/1.5-2.2, teleobiektywu 12 Mpix z przysłoną f/2.1, ultraszerokokątnego obiektywu 16 Mpix z przysłoną f/2.2 oraz sensora do wykrywania głębi. Z przodu mamy natomiast pojedynczy, 10-megapikselowy obiektyw do selfie z przysłoną f/2.2. Aparaty tradycyjnie naszpikowano najnowszymi technologiami, więc w teorii Koreańczycy oddali w ręce użytkowników kompletne narzędzie mobilnej fotografii.

Tuż po premierze Galaxy Note10+ znalazł się na szczycie rankingu najlepszych aparatów w smartfonach renomowanego serwisu DXOMARK. Tuż za jego plecami plasowały się wtedy Huawei P30 Pro i… Samsung Galaxy S10. Teraz, po premierze smartfonów Huawei Mate 30 i Mate 30 Pro może to ulec zmianie, ale skupmy się na tym, co w praktyce potrafią aparaty w najnowszym „notatniku”. Oto kilka przykładów zdjęć wykonanych przy użyciu trzech obiektywów głównego zestawu:

System „Time-of-Flight” odpowiedzialny za głębię ostrości radzi sobie w Note10+ bardzo dobrze. Jak na dłoni widać, że Samsung poczynił w tym elemencie postęp. Zdjęcia Live Focus prezentują się dzięki temu bardzo dobrze, a mechanizm umiejętnie i szybko identyfikuje obiekty z pierwszego planu. Nawet te nieoczywiste:

Uroki przyrody uchwycimy trybem Live Focus

Nieco problemów miał za to Samsung z dedykowanym trybem nocnym. Jeszcze w Galaxy S10 nie rozjaśniał on zdjęć robionych wieczorową porą tak skutecznie, jak chociażby we wspominanym już tegorocznym flagowcu od Huawei. W Note10+ widać jednak znaczną poprawę. No i night mode trafił też do przedniego aparatu. Na drugim z poniższych zdjęć, które wykonałem w warunkach niemal całkowitego zaciemnienia, aktywowałem tryb nocny:

Night Mode działa skuteczniej niż w serii S Samsunga

Usprawnienia doczekały się funkcje nagrywania. Najwięcej mówiło się o Live Focus w trybie wideo i usprawnionej stabilizacji, czyli trybie Super Steady. Ten drugi sprawdziłem na niestabilnej, rozbujanej łodzi, płynąc przez jezioro Czorsztyńskie. Efekt przerósł moje oczekiwania; oglądając potem nagrany materiał miałem wrażenie, że użyłem profesjonalnego stabilizatora żyroskopowego! Zobaczcie sami:

Co poza tym w kwestii nagrywania wideo? Możemy rejestrować materiał 4K w 60 klatkach na sekundę, mamy pełne wsparcie dla HDR10+ oraz – ciekawostka – możemy skorzystać z funkcji Zoom-in Mic, która „skupia” mikrofon na osobie lub obiekcie, na który przybliżamy obiektyw. W praktyce faktycznie tak się dzieje – po zastosowaniu zoomu podczas nagrywania wyraźniej słyszymy źródło dźwięku znajdujące się w pewnej odległości.

Advertisement



Wydajność – Pełna moc bez potknięć

Galaxy Note10+ trafił na europejski rynek wyposażony w ośmiordzeniowy procesor Exynos 9825 współpracujący z grafiką Mali-G76, a w środku „upchnięto” też zawrotne 12 GB pamięci RAM. Jak wspomniałem na wstępie testu, od serii Note należy oczekiwać absolutnie wszystkiego. Tego smartfona nie powinna „zdławić” żadna aplikacja i żadne działanie. Jego wydajność w pierwszej kolejności sprawdziłem więc „odpalając” kilka naprawdę wymagających tytułów. W tle zaczęły więc działać gry: PUBG Mobile, Fallout Shelter, Door Kickers i Mini Metro, a na dokładkę włączyłem też Photoshopa, Google Earth i systemowy edytor wideo. Następnie używałem Note’a przez kilka godzin, czekając na jakieś potknięcie. I nie doczekałem się. System optymalizacji w Note10+ bez zarzutu poradził sobie z zarządzaniem otwartymi aplikacjami, pozostawiając mi mnóstwo mocy do dalszej pracy – wciąż miałem do wykorzystania prawie 4 GB RAMu!

Note10+ to synonim potęgi

Android 9 z autorską nakładką Samsunga – One UI – działa na Galaxy Note10+ płynnie, bo i sam smartfon nie pozostawia mu choćby najmniejszego marginesu błędu. Gaming, praca graficzna czy nawet montowanie wideo to wspaniałe doświadczenie. Moc jest kierowana zawsze tam, gdzie akurat jest potrzebna. Przy graniu szczególnie pomaga funkcja Game Booster, która dostosowuje i zwiększa wydajność w zależności o ogrywanego tytułu. Wprawdzie nawet nie byłem w stanie zauważyć różnicy, którą tworzy ta opcja – tak dobrze działa ten telefon – ale wierzę w ciemno, że w tle prężne mechanizmy w pocie czoła optymalizowały wszystkie procesy, bym mógł się cieszyć rozrywką na najwyższym poziomie.

Jak wydajność, to i temat czasu pracy na baterii. Mogłoby się wydawać, że ładunek wynoszący 4300 mAh to mimo wszystko nieco za mało jak na takiego giganta, którego dodatkowo wyposażono przecież w energochłonny rysik, ale prawdę mówiąc ani razu nie wyczerpałem energii przed końcem dnia. A niejednokrotnie te dni obfitowały w długie sesje grania, rysowania, fotografowania i nagrywania. Po raz kolejny postawię tu plusik przy doskonałej optymalizacji urządzenia – Samsung po prostu robi to dobrze, skutecznie przedłużając użytkownikom zabawę z telefonem. Kolejna pochwała za czas ładowania; nawet biorąc pod uwagę, że dołączana do Galaxy Note10+ ładowarka nie przesyła energii z maksymalną akceptowaną mocą (nowy “notatnik” przyjmie ładowanie z napięciem do 45W), to i tak drogę od zera do stu procent pokona w nieco ponad godzinę. I to się ceni.

Advertisement



Dźwięk – Miłośnikom kabli tym razem podziękujemy

Podsumowując swoje doświadczenia z brzmieniami produkowanymi przez Galaxy Note10+, nie mogę nie zacząć od chyba największej zmiany, jaka zaszła w tym temacie. Tak, chodzi o brak gniazda słuchawkowego. Samsung uznał, że to już najwyższa pora pozbyć się dodatkowych kabli i w ten sposób dołączył do rosnącego grona producentów skazujących użytkowników swoich smartfonów na korzystanie z rozwiązań bezprzewodowych. Mówiąc zupełnie szczerze, wcale nie mam tego Koreańczykom z Południa za złe. Rynek słuchawek łączących się przez bluetooth rozwija się bardzo dynamicznie i wielu ludzi nie wyobraża już sobie powrotu do denerwujących, stale plączących się kabli. Pocierpieć muszą jednak ci, którzy do dziś się ich nie pozbyli. Do wyboru mają zakup przejściówki z USB-C (Samsung nie oferuje jej w zestawie z Note10+) lub słuchawek bezprzewodowych – nie ma zmiłuj. Czy od teraz już każdy flagowiec Samsunga będzie pozbawiony portu mini jack? Tak należy przypuszczać.

A jak grają głośniki ulokowane w obudowie smartfona? W tym roku przy okazji premiery Note’a Samsung zdecydował się na dosyć nietypowe rozwiązanie. Podczas gdy dolny głośnik w formie znanego z wcześniejszych odsłoń “grilla” pozostał na swoim miejscu obok otworu mieszczącego S S Pena, to lokalizacja i konstrukcja górnego doczekała się znacznego remontu. Został on oczywiście wymuszony przez złamanie kolejnej granicy procentowego pokrycia wyświetlaczem przodu smartfona; na głośnik na wzór tego z Note’a 9 nie ma już zwyczajnie miejsca. Projektanci ukryli więc źródło dźwięku w nieprawdopodobnie wąskiej szczelinie u samego szczytu ekranu. Jest ona tak mała, że gołym okiem praktycznie nie da się jej dojrzeć. To jednak nie wszystko. Dodatkowo na obudowie Note’a, obok szufladki na kartę SIM i pamięć, wywiercono mikroskopijny otwór, który służy jako dodatkowe wzmocnienie systemu nagłośnienia.

Brakujący port słuchawkowy i dodatkowy otwór z głośnikiem

Nie należę do zacnego grona audiofili, ale na mnie głośniki we flagowych telefonach Samsunga zawsze robią spore wrażenie. A Galaxy Note10+ zdaje się grać lepiej niż S10! Jest, wyraźniej, donośniej a aktywacja Dolby Atmos, znów zapewnia piękny przestrzenny efekt i robi jeszcze większą różnicę niż wcześniej. Do tego dochodzą oczywiście rozbudowane ustawienia dźwięku, które ponownie pozwalają na dosyć precyzyjne jego dostosowanie do naszych preferencji. Korektory, tryby Dolby Atmos, personalizacja – mamy tu wszystko, by cieszyć się muzyką w dobrej jakości. Wszystkie opcje mają też oczywiście zastosowanie przy użyciu słuchawek.

Advertisement



Inne funkcje – Gdzie się podział pomiar poziomu stresu?

Co jeszcze zwróciło moją uwagę podczas dwutygodniowych testów Note’a 10+? Z zaskoczeniem odkryłem, że zabrakło funkcji zdrowotnych, które pojawiły się w całym szeregu poprzednich flagowców Samsunga. Nie udało mi się uzyskać uzasadnienia tej decyzji, ale koniec końców w najświeższym smartfonie z rysikiem nie da się wykonać pomiaru pulsu czy poziomu stresu – sensory zniknęły z plecków Note’a. Owszem, te funkcje zawsze traktowano nieco po macoszemu i na pewno nie były jednymi z “headline features” tych telefonów, niemniej jednak ich brak odnotowałem z lekkim zawodem.

Zabrakło prozdrowotnych sensorów, ale wiele innych funkcjonalności otrzymało sensowne aktualizacje. Wśród nich system DeX, który zawsze uważałem za bardzo przydatną rzecz w tak mocnym telefonie jak właśnie Galaxy Note10+. DeX pozwala zamienić smartfona Samsunga w komputer stacjonarny z prawdziwego zdarzenia, nic więc dziwnego, że producent daje taką możliwość użytkownikom flagowych modeli. Teraz do skorzystania z zewnętrznego monitora lub ekranu laptopa wystarczy zwykły kabel USB. Po podłączeniu dostajemy fukcjonalność prawdziwego peceta, którym możemy sterować za pomocą telefonu. Ekran Note’a 10+ daje jeszcze więcej przestrzeni dla kursora, który pojawia się po uruchomieniu DeX. Pobawiłem się chwilę tym systemem i po raz kolejny muszę przyznać, że zupełnie nie odniosłem wrażenia obcowania ze “zwykłym” telefonem.

Test Galaxy Note 10+

Advertisement



Podsumowanie

Czy można już mówić o cenie? Tak, Samsung Galaxy Note10+ zdecydowanie tani nie jest – należy do wąskiego grona telefonów za grubo ponad cztery tysiące złotych. W zamian za to otrzymujemy jednak urządzenie niemalże kompletne. Specjalnie użyłem określenia “urządzenie”, ponieważ Note10+ jest czymś więcej niż tylko smartfonem. Zawiera w sobie wszystkie najlepsze cechy poprzedniej generacji, którym towarzyszy szereg ekscytujących nowości oprawionych w niezwykły, futurystyczny design.

Samsung nie uniknął małych wpadek i niedociągnięć, ale przecież telefon idealny jeszcze nie powstał i pewnie nigdy nie powstanie. Trzeba mierzyć jak najwyżej, a Koreańczycy z każdą kolejną generacją na wielu polach podnoszą konkurencji poprzeczkę bardzo wysoko. Jeżeli zatem marzymy o smartfonie z absolutnego topu, to ten przedstawiciel najnowszej serii Note na pewno nie zawiedzie. A rysik? To wciąż znakomity wyróżnik tej rodziny i gdybym tylko miał go jeszcze w posiadaniu, ten tekst napisałbym właśnie nim.

PLUSY

  • Perfekcyjny, barwny design
  • Wciąż niedościgniony, potężny ekran Dynamic AMOLED z HDR10+
  • Mniejsze, centralnie usytuowane wycięcie na przedni aparat
  • Doskonały S Pen
  • Kolejne usprawnienia świetnych aparatów
  • Wydajność pozwalająca dosłownie na wszystko
  • Szybkie ładowanie baterii
  • System DeX dostępny jeszcze łatwiej

MINUSY

  • Zakrzywienia ekranu, które w połączeniu z jego rozmiarem powodują problemy w użytkowaniu
  • Przeciętne rozpoznawanie twarzy i minimalnie za wolny sensor ultradźwiękowy
  • Niedopracowana obsługa gestami rysika
  • Brak tradycyjnego portu słuchawkowego

Smartfon Samsung Galaxy Note 10+ można zakupić w sieci sklepów RTV Media Expert

Ceny pochodzą z dnia 3.10.2019

Dostępność
Model Cena (w PLN)
Samsung Galaxy Note 10+ od 4149 zł

Samsung Galaxy Note10+ | TEST | Do perfekcji jeden krok
Advertisement

Advertisement

(3744)

0 0 głos
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
0
Chcielibyśmy poznać twoje zdanie na ten tematx
()
x