Recenzja serialu “Ripley” na Netflix. Na papierze miał wszystko, by osiągnąć sukces!
Nowy serial od Netflix ma największego rywala w filmie sprzed 25 lat z Mattem Damonem. Ośmioodcinkowa seria stawia akcenty gdzie indziej, więc trafi do innych widzów. Recenzja “Ripley”.
- PRZECZYTAJ TAKŻE: Wybuchowy thriller potężnym hitem na Netflix. Jeszcze nie widziałeś?
Seriale na Netflix – recenzja “Ripley”. Warto obejrzeć?
Na papierze “Ripley” miał wszystko, co było potrzebne do osiągnięcia dużego sukcesu. Do roli głównej zaangażowano charyzmatycznego aktora, scenariusz oparto na docenianej serii książek, a twórcy produkcji byli w stanie stworzyć niecodzienny klimat, m. in. decydując się na nakręcenie całości w czarno-białych barwach.
Zacznijmy więc od Andrew Scotta, który w zwiastunach intrygował i chyba szybko przekonał większość widzów do siebie. Wydawało się, że będzie to jedna z tych ról, które zapamiętamy na zawsze i która można zredefiniować jego karierę. Prawda jest taka, że Scott w “Ripley” miewa przebłyski geniuszu, ale w ogólnym rozrachunku nie tworzy tak skomplikowanej postaci, z którą potrafilibyśmy sympatyzować i którą chcielibyśmy rozgryźć. Historia, która rozłożona jest na osiem odcinków, potrafi wciągnąć i jesteśmy rzeczywiście ciekawi rozwiązania wielu spraw oraz wielkiego finału, ale nie wpływa na to w tak dużym stopniu sam pan Ripley, któremu moglibyśmy i powinniśmy chyba kibicować.
Fabularnie “Ripley” potrafi zaskoczyć i zaciekawić, ale tylko tych, którzy nie znają książek. Autorzy historii nie pokusili się o znaczne zmiany w prowadzonej narracji, co oczywiście dla wielu osób będzie dużym plusem, ale nie wszystkie rozwiązania z książek nadają się na przełożenie ich (niemal) 1:1 na ekran, dlatego chyba po cichu liczyliśmy, że dostaniemy coś więcej, coś innego, coś ekstra. To, co znakomicie wyszło z połączenia pracy scenarzystów i reżyserów to niemal cały czas odczuwalne napięcie.
Mroczny klimat, potęgowany takimi, a nie innymi zdjęciami, powoduje, że pozostajemy w skupieniu w trakcie oglądania i raczej trudno jest oderwać się od seansu. Fakt faktem, że artystyczne podejście do realizacji serii sprawia, iż jest trudniejszy w odbiorze, a przynajmniej próg wejścia jest wyższy, ale gdy wkroczymy do tego świata na maksa, to zanurzymy się w tym świecie po uszy i o wiele mocniej odczuwamy wszystko, co dzieje się na ekranie.
Duże znaczenie ma także konstrukcja serialu, w której nie brakuje innowacyjności na tle innych kryminałów. Już wielokrotnie w historii telewizji śledziliśmy losy antybohaterów, za których trzymaliśmy kciuki, ale twórcom “Ripley” udaje się to osiągnąć na różne inne sposoby. Ukazanie wielowarstwowości i złożoności charakteru Ripley’a, a także różnych stron bohatera powoduje, że jest on dla nas pewną enigmą, mimo że bywają momenty, gdy wydaje się być niesamowicie prostolinijny i działający w oparciu o instynkty.
I właśnie te cechy, które czynią “Ripley’a” innym i dla części widzów bardziej intrygującym, do innych mogą nie przemawiać. W efekcie serial Netfliksa wstrzeli się w upodobania węższej grupy widzów, niż np. film z 1999 roku, który onieśmielał obsadą i był w stanie przyciągać do ekranu na inne sposoby. Andrew Scott nie jest panem Ripley z książek Patricii Highsmith – zdecydowano się odejść od kilku charakterystycznych cech postaci i nadać mu nowe, co w ramach serialu działa skutecznie, ale na tle powieści nie jest już tak korzystne. Z drugiej strony z ekranu wycieka wręcz klimat i atmosfera książki, które można było odczuć w trakcie lektury, a teraz tak samo działają na nas obraz i dźwięk. Albo “Ripley” was błyskawicznie w sobie rozkocha, albo dość szybko z niego zrezygnujecie.
Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:
- Netflix dodał hitową serię filmów akcji i wielką premierę! Jakie nowości możemy tam obejrzeć?
- Premiera miesiąca na Apple TV+. W roli głównej Colin Farrell
- Ten serial sci-fi wciąż jest numerem 1 na Netflix! Na świecie i w Polsce!
- Zbliża się premiera głośnego programu Prime Video! Warto czekać?
- Apple TV+ zapowiada drugi sezon ciekawego serialu dla młodszych widzów! Co to za produkcja?