Pioneer SE-MHR5 – test słuchawek Hi-Res Audio
Rozpakowujemy – budowa
Po wysunięciu właściwego pudełka z „szufladki”, otwieram i – kolejne opakowanie. Tym razem etui, wykonane ze sztywnej pianki. Kolor jak u Pana Forda w 1920r. Jedyny możliwy, ale i zachowujący elegancję. Z uchwytem ułatwiającym ewentualne noszenie czy przenoszenie.
Po odsunięciu suwaka ukazuje się naszym oczom to o co chodzi – słuchawki. W zestawie producent przewidział zarówno to co jest pokazane na opakowaniu jak i zestaw okablowania. Zanim zabrałem się za dokładne oględziny i odsłuch, sprawdziłem zawartość foliowej torebki. Znalazłem tam dwa kable połączeniowe: mini jack – mini jack 3,5mm oraz micro jack 2,5mm – mini jack 3,5mm.
Obydwa kable połączeniowe mają zakończenie w postaci wyjścia mini jack ze specjalnymi zakończeniami – pozwala to na podłączenie go do słuchawek, a z drugiej strony do odtwarzacza. Ważne, że producent pomyślał i nie ma określonej zasady, której się trzeba trzymać by poprawnie je podłączyć – intuicja podpowie co i jak zrobić. Zabrakło mi natomiast przejściówki duży – mały jack w zestawie.
Esteta zwróci zapewne uwagę na wykonanie. I zupełnie słusznie. Jest to naprawdę dobrze zrobiony produkt. Szwy są wykonane dość starannie, ułożenie wkładek i sam materiał – bez zarzutu. Pałąk ustalający pozycję słuchawek na głowie jest lekki, dobrze pracuje – lekko się wysuwa – ale też nie sprawia kłopotów z samo chowaniem się kiedy już je założymy. Uchwyty – na pierwszy rzut – to metal, ale po bliższym przyjrzeniu się widać, że jest to ładnie wykonany plastik z ładnie położonym lakierem . Choć jest to dobrze wykonana robota, zdawać by się mogło, że w tej klasie winno zagościć jednak wykończenie w metalu. Całość sprawie przyjemne wrażenie, zarówno przy wyjmowaniu (dotyku) jak i używaniu. Same pokrywy słuchawek są wykonane z metalu i choć można by się tu doszukiwać różnic – całość komponuje się bardzo ładnie.
Każdy użytkownik – dowolnego sprzętu, czy audio czy video – ma swoje upodobania i swoje preferencje. Ja zwracam uwagę nie tylko na estetykę wykonania, jakość brzmienia, ale też na szczegóły a w tym przypadku – na to jak mocno dociskają małżowinę uszną, czyli jak bardzo będzie męczące słuchanie.
Po wybraniu oznaczeń kanałów – odpowiednio umieszczone w wewnętrznej części słuchawek litery „R” i „L” – zakładam na głowę. Spodziewałam się znaczenie większego docisku niż jest w rzeczywistości. To bardzo miłe zaskoczenie. Nie tylko docisk jest odpowiedni – szum tła nie za mocno przeszkadza w odsłuchu muzyki – ale też dość delikatne pokrycie gąbek pozwala na zachowanie komfortu odsłuchu. Każdą ze słuchawek można skręcić o 90 stopni, co pozwala na łatwy podsłuch odtwarzanego materiału. Słowem – jest dobrze.
(3243)