Recenzujemy film “Anatomia upadku”. 5 nominacji do Oscarów! Frapuje, wciąga i intryguje
Jak sprawić, że film będzie Was trzymał w napięciu od samego początku do ostatniej sceny, a później dosięgnie Was niemałe rozczarowanie? Odpowiedź na to pytanie znają twórcy “Anatomii upadku”, która kroczy po Oscary.
Recenzja filmu “Anatomia upadku”. Warto obejrzeć kandydata do Oscarów?
Pierwsze reakcje i wieści na temat tego, jak wypada najnowszy film Justine Triet dawały ogromne nadzieje, później nadszedł czas na bardziej stonowane i wyważone opinie. Dziś nie brakuje skrajnych ocen, ale część widzów jest też pośrodku. Dlaczego? Odnalezienie odpowiedzi na to pytanie będzie jednak o wiele trudniejsze, aniżeli próba rozłożenia na czynniki pierwsze “Anatomii upadku”. W dalszej części tekstu możemy natomiast się nad tym zastanowić.
Film skupia się na śmierci męża, który zostaje znaleziony martwy na ziemi zaraz obok domu. Wszystko wskazuje na to, że wypadł z okna, ale błyskawicznie pojawiają się pierwsze wątpliwości i pytania, na które odpowiedzi nie będą nas satysfakcjonować. Kluczowymi aspektami dochodzenia są początkowo technikalia: odległość, pozycja, ślady krwi, obrażenia i wiele więcej. Nie wszystko pasuje do pierwotnej wersji zdarzeń, ale niektóre wytłumaczenia zaczynają działać nam na wyobraźnie. Może faktycznie tak było? Obydwie strony postępowania, prokuratura oraz obrona oskarżonej o morderstwo żony, gromadzą dowody i poszlaki mające doprowadzić do skazania lub uniewinnienia. Rozpoczyna się proces.
W trakcie przesłuchań na jaw wychodzą kolejne informacje. Część z nich jednoznacznie wskazuje winę, inne pokazują odmienny obraz związku Sandry Voyter (Sandra Huller) i Samuela Maleskiego (Samuel Theis), co mogło doprowadzić do popełnienia przez mężczyznę samobójstwa. Pierwsza część filmu delikatnie mocniej oskarża żonę, w drugiej szala się odwraca i widzimy ją w bardziej korzystnym świetle. Cały czas jednak zadajemy sobie w głowie ogrom pytań, na które nie padają odpowiedzi, ale oskarżyciel i obrońcy wypełniają ciszę w sali sądowej bardzo umiejętnie. To gigantyczny spektakl (medialny), w którym już dawno przestały liczyć się fakty i prawda, bo najważniejsze są emocje. Wpływanie na nie będzie kluczem do przekonania innych do swoich racji, ponieważ zanim się spostrzegą, że byli zwodzeni, w swoich głowach wydadzą już wyrok.
Trzeba przyznać, że kreowanie tak dynamicznej i pełnej zwrotów akcji fabuły udało się znakomicie. Puls przyspiesza nam w trakcie seansu wielokrotnie, by za chwilę opaść na czas wsłuchiwania się w kolejne wersje zdarzeń. Odpowiednia interpretacja posiadanych informacji okaże się fundamentalna, jeśli chodzi o przedstawienie ich w sądzie. Nie wiemy, czy żona tylko zgrywa niewinną, czy faktycznie nią jest. Czy śledczy od początku nie byli stronniczy i nie szukali dowodów, które tylko obciążą kobietę. Czy syn rzeczywiście uwierzy w niewinność swojej matki, czy osądzi ją wedle siebie i udzieli odpowiedzi, które spowodują, że kobieta straci jakiekolwiek szanse na wygranie procesu.
Trudno w tym wszystkim nie dopatrzeć się licznych podobieństw do sprawy Michaela Petersona, który został oskarżony o zepchnięcie swojej żony ze schodów. Świadków tego zdarzenia nie było, a każdy detal może wskazywać na jego jego wyrachowanie lub nieporadność. Z tym samym mamy do czynienia i tutaj, ale liczba paraleli zaczyna po pewnym czasie przytłaczać. Dowody, nagrania i zeznania skupiają się w “Anatomii upadku” już na takich detalach, że zapomniane zostaje naukowe podejście do samego upadku. Tytuł więc w większym stopniu odnosi się do rozprawy rozkładającej na drobne fragmenty upadek związku, aniżeli sam upadek z okna lub balkonu. Tutaj eksperci mieliby więcej do powiedzenia, ale chyba nie byłoby to tak angażujące dla większości widowni, więc o wiele ważniejsze są zeznania psychologa.
Nie uznacie czasu spędzonego w kinie za zmarnowany, ale to, jak daleko może zajść ten film, może nas wszystkich niedługo mocno zaszokować. Chyba jeszcze mocniej niż przedstawiona historia. Odpowiednio zrealizowane sceny budują świetny klimat, muzyka potęguje emocje, a każdy członek obsady doskonale wywiązuje się z powierzonych mu zadań. Tu nie ma słabych punktów. “Anatomia upadku” frapuje, wciąga i intryguje przez cały czas trwania filmu, po czym orientujemy się, że zostaliśmy oszukani. Tak samo, jak niektórzy bohaterowie filmu.
Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:
- Na Netflix wszedł gorszący serial. Skandalizująca nowość w ofercie
- Już znamy nowości na kwiecień od SkyShowtime! Będzie ostatni sezon znakomitego serialu
- Kolejny serwis VoD chce walczyć z dzieleniem konta. Wkrótce będziesz miał kłopoty!
- Na Apple TV+ zmierza wielka serialowa nowość! To będzie hit?
- Takiej premiery na Disney+ jeszcze nie było. Globalny fenomen już 15 marca!