Home Strefa filmu Recenzje filmów i seriali SVoD Recenzja “The Office: Australia” – czy to się mogło udać?
Recenzja “The Office: Australia” – czy to się mogło udać?

Recenzja “The Office: Australia” – czy to się mogło udać?

878
0

Zapowiedź nowej wersji “The Office” wywołała niemałe emocje, ponieważ wydawało się, że nie doczekamy się już takiej produkcji. Polska wersja zaskoczyła wszystkich – tym, że wydarzyła się dość późno i że wypadła tak dobrze – więc czy Australijczycy powinni byli wędrować tą samą ścieżką?

Seriale na Prime Video – nasza recenzja “The Office: Australia”

Zwiastun australijskiego “The Office” okazał się nieprawdziwym prorokiem. Co ciekawe, jeśli nas pamięć nie zawodzi, równie negatywnie reagowano na zwiastun polskiej odsłony “Biura”, gdy CANAL+ wypuściło pierwszy materiał. Zrealizowany przez studio BBC dla Prime Video serial już na samym początku jest inny, niż w klipach promocyjnych – gdy mamy szansę poznać postacie, zrozumieć ich role i połączyć kropki, “The Office: AU” nabiera coraz więcej sensu. Twórcy zdecydowali się na ogrom zmian, w tym kadrowych, co nikogo nie dziwi, choć polska edycja nie przynosiła tak wielu modyfikacji i fani byli raczej z tego faktu zadowoleni.

Australijskie “The Office” oparto na postaciach żeńskich, co jest pewnym powiewem świeżości, bo większość tych zmian jest odpowiednio uzasadniona – skoro mamy szefową, to jej prawa ręka też powinna być tej samej płci, gdyż celem jest zapewnienie relacji zbliżonej do tego, co łączyło chociażby Michaela z Dwightem. Wskazanie odpowiedników kultowych już postaci, jak Jim, Pam czy Kevin jest dosyć łatwe, ale analogicznie jak w polskiej wersji “The Office”, tak i tutaj zdecydowano się na stworzenie innych, lokalnych bohaterów, którzy będą mieli własną tożsamość i historię.

Tym, co najważniejsze jest w każdym “The Office”, to klimat i żarty. To pierwsze, naszym zdaniem, udało się zachować. Już na samym początku wyjaśnione jest, i to całkiem nieźle musimy dodać, dlaczego cała kadra będzie pracować w biurowcu, a nie z domu. Po załatwieniu tego można przejść do wprowadzenia bohaterów, a wszystko zaczyna się od postaci Felicity Ward (komiczka) – ta wciela się właśnie w szefową. Bohaterka ma kilka zalet, dobrze wypada w niezręcznych sytuacjach (które sama tworzy) i podobnie jak nasz Piotr Polak, widać jak bardzo wzoruje się na Stevie Carellu. Czy coś w tym złego? Właśnie nie, bo Felicity potrafi połączyć własne pomysły z tym, co już znamy. Szkoda tylko, że – na początku serialu – pozostała część obsady, nie wliczając tylko Edith Poor, nie jest na tyle charyzmatyczna i oryginalna, byśmy zwracali na nią więcej uwagi. Z czasem to się zmienia, niektórzy nabierają kolorytu i mogą sprawić, że się nimi będziemy przejmować (albo z nich śmiać).

Australijski “The Office” nie próbuje jednak aż tak mocno przekraczać granic, choć oczywiście część humoru pozostanie zakodowana dla mieszkańców odległego kontynentu. Tłumaczenie tych żartów nie jest łatwe i polska wersja napisów bywa czasem mało zabawna – osoby dobrze znające angielski będą bawić się znacznie, znacznie lepiej, a co więcej przydatne może być zapoznanie się np. z nazwiskami wymienianych osób, które dla lokalnych widzów są dobrze znane. Nowa wersja “The Office” na pewno nie rozczarowuje, ale serial – jak większość edycji – potrzebuje czasu, by się rozpędzić. Z każdym odcinkiem lepiej rozumiemy bohaterów, ci zaskarbiają sobie naszą sympatię i wydaje nam się, że ta produkcja będzie miała jeszcze więcej do zaoferowania w dalszych odcinkach, podobnie jak pozostałe wersje, które potrzebowały czasu, by nabrać rumieńców.


Zobacz więcej:

(878)

0 0 głos
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
0
Chcielibyśmy poznać twoje zdanie na ten tematx
()
x