“Pogromcy duchów. Dziedzictwo” to chyba zaskoczenie roku! Nasza recenzja filmu
Po klęsce, jaką należy określić film z 2016 roku, nadszedł czas na rehabilitację po stronie studia. Zamiast prób wynajdowania marki na nowo, potrzebne było sięgnięcie po klasyczną obsadę i wprowadzenie historii Pogromców duchów w XXI wiek, a jednak okazywało się to zbyt trudnym zadaniem do zrealizowania przez tyle lat. Film jednak powstał i zasługuje na naszą uwagę.
- PRZECZYTAJ TAKŻE: “Dom Gucci” – dzieło sztuki czy niedosyt? Recenzja filmu
Nowi Pogromcy duchów. Dosłownie
Poprzednie dwa filmy zyskały już miano kultowych, dlatego im dłużej odkładano w czasie realizację trzeciej części, tym trudniej było napisać przekonującą historię i ponownie zaangażować w taki projekt trójkę aktorów po śmierci Harolda Ramisa, który wcielał się w Egona Spenglera. Bill Murray, Dan Aykroyd i Ernie Hudson powrócili jednak w “Pogromcy duchów. Dziedzictwo”, ale to nie oni są głównymi bohaterami tego filmu.
Historia skupia się na kilkunastoletniej Phoebe (Mckenna Grace), która wraz z bratem i matką przeprowadza się do niewielkiego miasteczka. Zmusiła ich do tego niekorzystna sytuacja finansowa, więc ich nowym domem staje się posesja należąca do dziadka Phoebe. W miasteczku uznawany był za dziwaka i samotnika, więc mało kto chce rozmawiać na jego temat, ale z każdą kolejną minutą sytuacja zaczyna się wyjaśniać. Egon Spengler nie wybrał tej okolicy przypadkowo, a jego farma wcale nie miała służyć typowej hodowli. Zdradza to po części wstęp do filmu, który bardzo umiejętnie zarysowuje zagadkę, którą będą odkrywać młodzi bohaterowie.
Akcja prowadzona jest bowiem w taki sposób, by największy ciężar skupił się na młodej dziewczynie zainteresowanej działalnością dziadka. Popycha ją w tym kierunku jej natura i zamiłowanie do nauki. Nikt inny w rodzinie nie wpasowuje się w te ramy, więc najlepszym kumplem w nowym mieście staje się inny lokalny dziwak Podcast (Logan Kim) oraz nauczyciel, pan Grooberson (Paul Rudd), zafascynowany badaniami sejsmologicznymi najbliższego rejonu. Dochodzi tu do niecodziennych trzęsień, które nie pasują do książkowych przykładów. Dość szybko przechodzimy do wyjaśnienia tajemnicy i powiązania wątków nowego filmu z wydarzeniami z poprzednich części – wydaje się to bardzo zręcznie zrobione, choć nie wiem czy nie za szybko. Powód takiego pośpiechu jest dość jasny – filmowi potrzebna jest akcja i solidne zakończenie, a na to wszystko potrzeba czasu.
To dobry seans także dla fanów klasyków
“Pogromcy duchów. Dziedzictwo” jest pełen nawiązań i easter eggów, co daje sporą frajdę w trakcie seansu. Wypowiedziane w jednej scenie “Who you gonna call?” powoduje uśmiech na twarzy, bo wszystko to zrobione jest z umiarem i pewną gracją. Zadziwiająca okazuje się niewiedza nowego pokolenia na temat wydarzeń z Nowego Jorku z lat 80., gdy udowodniono istnienie duchów – nastolatkowie sięgają po YouTube, by poznać Pogromców Duchów i ich osiągnięcia. Było to potrzebne, by wprowadzić nowych, młodych widzów w uniwersum “Ghostbusters” i rozciągnąć nieco fabułę, ale z logicznego punktu widzenia wydaje się to trochę naciągane.
W trakcie seansu w miarę szybko jednak o tym zapomniałem, ponieważ wykreowana przez twórców atmosfera i urok wokół postaci są naprawdę przyjemne i sprawiają, że seans daje mnóstwo frajdy. Główny wątek wydaje się być nieco wtórny, bo Ziemi ponownie grożą te same istoty, co wcześniej, a co więcej ich plan działania nie odbiega znacząco od tego, co widzieliśmy w poprzednich filmach (poza zmienioną lokalizacją), ale stawiająca im czoło młoda krew nadaje całości prawdziwej świeżości. Zaskakujące jest, jak szybko odnajdują się oni w tak niezwykłych okolicznościach i są gotowi korzystać ze sprzętu, z którym nie mieli wcześniej do czynienia, ale czy rozpatrywanie takich kwestii jest w ogóle zasadne przy filmie pokroju “Pogromców duchów”?
“Pogromcy duchów. Dziedzictwo” jest dobrze zbalansowany
Pod względem technicznym film stoi na wysokim poziomie. Szerokie kadry, efekty specjalne, ujęcia i montaż pomagają zanurzyć się w historii, a ostatni akt to wisienka na torcie. Nie wszyscy będą zadowoleni z powrotu, jaki przewidzieli twórcy, ale uważam, że “Pogromcy duchów” zasługiwali na domknięcie historii z dwóch poprzednich filmów i “Dziedzictwo” w sprawiedliwy sposób taki koniec dostarcza. Oczywiście, że całość mogłaby być nieco mroczniejsza, lepiej wpisująca się w charakter filmów sprzed kilku dekad i w mniejszym stopniu skierowana do młodej widowni, ale wtedy nie powinniśmy liczyć na ewentualne kolejne części. Gdyby trzecia odsłona skupiła się na trójce głównych postaci, zamiast nowego pokolenia, film mógłby dotrzeć jedynie do tych, którzy dobrze wspominają obraz z 1984 roku. Takie grono widzów jest dziś zdecydowanie zbyt wąskie, więc powody nakręcenia “Dziedzictwa” w takiej formie są w pełni zrozumiałe.
Co dalej z Pogromcami duchów?
Pytanie teraz brzmi, czy studio podejmie próbę ponownego powrotu do marki “Pogromców duchów”. Potencjał na rozwój postaci, które teraz poznaliśmy na pewno istnieje, ale obawiam się, że brakuje materiału fabularnego na uszycie kolejnych przygód. Obrona Ziemi przed Gozerem wydaje się najtrudniejszym zadaniem do wykonania, więc co mogłoby przebić to w kolejnych częściach? Wielokrotnie odgrzewanie historii o zagrożeniu dla całej planety zmęczy widownię, więc scenarzyści muszą znaleźć o wiele lepsze pomysły, by móc poprowadzić historię w ciekawym kierunku.
Delikatnie obawiam się więc o to, co może wydarzyć się z “Pogromcami duchów”, ale czerpię niekrytą satysfakcję z tego, jak udany jest najnowszy film, bo przeszkód, o które mogli się potknąć twórcy była cała masa. Scenarzyści zgrabnie wybrnęli z potrzeby opowiedzenia historii młodszej widowni, a do starszych fanów wielokrotnie puszczane jest oko, dzięki czemu bawią się na seansie nie mniej udanie.
Przeczytaj więcej recenzji i tekstów na temat filmów:
- “Dom Gucci” – dzieło sztuki czy niedosyt? Recenzja filmu
- To nie jest na całe szczęście film biograficzny księżnej Diany. Spencer – recenzja
- Przepięknie straszny horror! “Poroże” – recenzja filmu, który czeka w kinie
- “Halloween zabija”, ale wróci za rok. Oby w lepszym stylu. Recenzja filmu
- Warto było czekać na wersję 4K. Serial “Pajęczyna” na Player – recenzja
- Spektakl, który wymaga najlepszego kina. Diuna – przedpremierowa recenzja