Aparaty – Multum możliwości w trzech wymiarach
Jest jedna, specyficzna przestrzeń, na której szczególnie często dokonuje się obecnie porównań flagowych smartfonów poszczególnych marek. Wszystkie „słuchawki” mogą być atrakcyjnie wizualne, wydajne i wyposażone w precyzyjnie oddające rzeczywistość ekrany, ale dziś prawdziwą sztuką jest zaimplementowanie w telefonie aparatu, który wniesie coś świeżego do świata mobilnej fotografii. Znakomicie wypadł zestaw obiektywów zastosowany w debiutującym niedawno na rynku Huawei P30 Pro. Zoom obecny na pokładzie tego smartfona jest po prostu kosmiczny. Ale czy S10+, który swoją premierę miał zaledwie miesiąc wcześniej, także zdołał czymś zaskoczyć? Zdecydowanie tak.
Zaskoczył ultraszerokokątnym obiektywem zmieszczonym pod tylnym panelem. To rozwiązanie znamy już z nowszych Samsungów ze średniej półki, ale dopiero w S10+ sprytnie wykonane w ten sposób zdjęcie powoduje opad szczęki. Nawet biorąc pod uwagę brak możliwości ustawienia ostrości na interesujący nas punkt i widoczne zakrzywienia obrazu w rogach, ten obiektyw to prawdziwy „gamechanger”. Poza nim mamy też do dyspozycji tradycyjnie teleobiektyw oraz obiektyw szerokokątny.
Poniżej spora dawka zdjęć porównawczych wykonanych w szwajcarskiej Genewie i w Alpach.
Niezmiennie cieszy zabawa zaserwowanymi przez Samsunga trybami „Live Focus”. Fantastycznie wypada szczególnie funkcja „Kolorowy punkt”. Nie jest jednak perfekcyjnie; aplikacja aparatu ma tendencję do mylenia pierwszego planu, który zaznaczymy, z drugim, ale dzieje się to na tyle rzadko, że nie skreśla w moich oczach tej opcji.
W pakiecie z S10+ dostajemy też do zabawy tryb nocny i choć zdjęcia robione z jego użyciem nie mogą się równać w kwestii odwzorowania rzeczywistości z tymi wykonywanymi za dnia, to jednak różnica w zestawieniu z fotografowaniem po zachodzie słońca bez tego trybu jest zauważalna:
Nałogowych użytkowników Instagrama na pewno ucieszył zaimplementowany w aplikacji aparatu specjalny tryb dedykowany temu serwisowi. Można już skończyć z narzekaniem na kiepską jakość zdjęć „strzelanych” aplikacją Instagrama i zżymaniem się na konieczność importowania fotek z galerii. Teraz dzieje się to automatycznie, przy zachowaniu wysokiej jakości zdjęć. Czy przydało mi się to przez te dwa miesiące? Zdecydowanie, to bardzo dobry ruch ze strony Koreańczyków.
Najmniej mam do powiedzenia o obiektywach zlokalizowanych z przodu S10+, w wycięciu ekranu. Wykorzystanie modułu RGB do wykrywania głębi ostrości oraz dwóch trybów obiektywu (stosując szerszy zmieścimy na zdjęciu więcej osób) to z pewnością duży plus i na pewno wielka zaleta dla miłośników selfie, jakości tych zdjęć nie można jednak określić określeniem mocniejszym niż „solidne”. Takiego właśnie poziomu można było się spodziewać po topowym telefonie i dokładnie taki Samsung „dowiózł”.
Czy aparatowi nowego Galaxy czegokolwiek brakuje? Po debiucie P30 Pro już wiem, że tak. Patrząc na zdjęcia wykonane nim przy użyciu 10-krotnego zoomu hybrydowego można zastanawiać się, czy to jeszcze fotografia mobilna, czy może Huawei wkroczył na chwilę do świata potężnych obiektywów stosowanych w profesjonalnych aparatach. Połączmy więc możliwości aparatów flagowców Samsunga i Huawei, a otrzymamy narzędzie kompletne.