Netflix naprawia polski serial, gdy wszyscy zwątpili. Rojst ’97 – recenzja
Samo zniknięcie serwisu Showmax nie wywołało tak silnych emocji, jak perspektywa braku szans na zamknięcie historii, do której platforma napisała pierwszy rozdział. “Rojst” był ich pierwszym dużym serialem i jak się później okazało, niestety, ostatnim. “Rojst” nam się spodobał, ale finał sezonu rozczarował i pozostawił u widzów tak duży niesmak, że opinie krążące o serialu wybrzmiewały dość negatywnie. Czy zasłużenie? Trochę tak, bo pozostawienie nie tylko uchylonej, ale wręcz otwartej na oścież furtki dla kontynuacji mogło sfrustrować. Gdy Netflix zainteresował się katalogiem Showmaksa, chyba nikt nie przypuszczał, że platforma podejmie się nakręcenia drugiej serii “Rojsta”, a jednak tak się stało. “Rojst ’97” pokazał, że było warto.
- PRZECZYTAJ TAKŻE: Recenzja kinowa “Legion samobójców: The Suicide Squad”. Soczysta rozrywka w rytm komediowej demolki 6 sierpnia w kinach!
Rojst ’97 – kontynuacja, która nie miała prawa się wydarzyć. Recenzja serialu
“Rojst ’97” naprawia serial dokładnie w tych aspektach, gdzie zawiodły nas pierwsze odcinki Showmaksa, ale jednocześnie korzysta pełnym garściami z tego, czym “Rojst” nas zachwycił. Ponownie wracamy do Polski z poprzedniego tysiąclecia, ale tym razem obserwujemy okres transformacji w naszym kraju. Scenarzyści doskonale do tego nawiązują, a my przyglądamy się planom i scenografiom, które wyglądają jak żywcem wyjęte ze zdjęć z tamtego okresu. Nie znamy dokładnego położenia miasteczka, w którym dzieje się akcja, ale wiemy, że są to okolice Śląska, który w 1997 roku nawiedziła wielka powódź. Jej efekty widoczne są gołym okiem, a według relacji aktorów, osoby zamieszkujące niedaleko miejsc, gdzie kręcono serial, nabierały się na inscenizację zniszczeń i pozostałości po powodzi. To nie jest tylko poziom pierwszego “Rojsta”, ale go nawet przebija, bo nie udało mi się dopatrzeć takich niedociągnięć jak okna PCV w budynkach, o których mówiło się po premierze serialu na Showmax. Ekipa odpowiedzialna za dostarczenie rekwizytów sprawdziła się na medal – są czasopisma, kasety, meble, plakaty i wszystko inne, co kojarzy się z latami 90. Czasami wywołuje to u widza niemałą nostalgię, więc efekt został osiągnięty, a dla aktorów było to z pewnością bardzo korzystne otoczenie, które pozwalało maksymalnie skupić się na swoim występie.
(7830)
Netflix jest potężną platformą a nie stać ich na tłumaczenia filmów hiszpańskich i azjatyckich a po za tym nagrywają te filmy w stylu pijanego operatora co nie można tego oglądać w sumie to jest marna platforma stromingowa