Czy to Age of Empires, na które czekali wszyscy fani „jedynki”? Recenzja nowego dodatku do AoE II: DE
Age of Empires lata temu doczekało się solidnego remastera, który pozwolił graczom ponownie zanurzyć się w oryginalne kampanie z pierwszej części w wysokiej jakości dzięki edycji Definitive Edition. Poprawiono wówczas dźwięki, tekstury ale i dodano obsługę rozdzielczości 4K, nowe funkcje, narrację i umożliwiono ponownie grę po sieci. I choć oprawa graficzna robiła pozytywne wrażenie, to nie ma co ukrywać, że AoE: DE nawet w nowej wersji odbiega od swojego sequela, który znacząco rozbudował grę, ulepszył rozgrywkę i wprowadził mnóstwo usprawnień, które spowodowały, że seria wyznaczyła jasny standard w swoim gatunku.
- PRZECZYTAJ TAKŻE: The Last of Us Part I Remake na PC – czy da się już grać? Recenzja
Recenzujemy grę Age of Empires II: Definitive Edition. Ideał?
Nie dość, że tego wszystkiego zabrakło w remasterze „jedynki”, to nie poprawiono nawet tak podstawowych rzeczy, jak archaiczny pathfinding czy grupowanie jednostek. Tłumaczono to faktem, że chciano pozostawić oryginalny gameplay i doświadczenie płynące z gry maksymalnie odpowiadające temu, jak w AoE I grało się przed laty. Z jednej strony to zrozumiałe, a z drugiej nieco młodsi gracze mogli z łatwością odbić od remastera i tak też się stało. Nic też więc dziwnego, że to właśnie Age of Empires II: Definitive Edition jest najlepiej wspieraną częścią serii i po tylu latach gracze otrzymują do niej dość regularnie kolejne rozbudowane dodatki.
Najnowszy z nich wprowadza niemałą rewolucję do gry. To zapowiedziane w kwietniu 2023 roku DLC prostą grafiką z wizerunkiem starożytnych władców trzech dobrze wszystkim znanych nacji wywołało burzę i falę nostalgii wśród fanów serii. Czyżby przeniesienie AoE I na silnik II? Okazało się, że i tak, i nie. Return of Rome podzieliło fanów i wzbudziło pewnie mieszane uczucia. Nic dziwnego, bo większość graczy spodziewała się po prostu czegoś więcej. Jeszcze inni nie rozumieją, dlaczego mają płacić za przeportowanie starych nacji do drugiej części gry, skoro zapłacili już za remaster „jedynki”. Słychać też opinie, że tak właśnie powinno wyglądać AoE I: DE, a tymczasem Microsoft każe sobie za to płacić ponownie. Pozostali po prostu cieszą się dobrą grą. Kto ma rację?
Zacznijmy od tego, że Return of Rome rzeczywiście jest tym, czym powinien być remaster pierwszej części. To możliwość grania nacjami z jedynki, nowe kampanie, lepsza grafika, gameplay, pathfinding i przełomowe dla tej części usprawnienia takie jak wprowadzenie bram czy wozów handlowych, które całkowicie zmieniają sposób rozgrywki czy nawet taktykę. Dodano nową starożytną nację oraz tryb gry, będące ukłonem dla wietnamskich graczy, masowo zakochanych w oryginalną, pierwszą część serii. Return of Rome dostało swoje własne menu – jest jakby grą w grze. Do nowych-starych nacji, nowych kampanii itd. można się dostać klikając w odpowiednią ikonę na bocznym pasku w lewej części menu głównego gry.
Co ciekawe, sama nacja Rzymian trafiła na stałe do puli nacji w Age of Empires II i można nimi grać nawet w grze rankingowej. Dostosowano także część klasycznych kampanii „dwójki”, w których pasowało umieścić Rzymian z tamtego okresu w miejsce starych nacji w misjach – w kampaniach Alaryka i oczywiście Attyli Huna.
Nowy dodatek dostarczył dokładnie to, czego spodziewali się gracze, z jednym, dość poważnym zastrzeżeniem, który wywołał ogromną burzę wśród społeczności. Początkowe zapowiedzi naturalnie sugerowały wprowadzenie do AoE II: DE zawartości z AoE I: DE. Nie było to kłamstwem, ale fani zrozumieli, że będzie im dana w końcu komfortowo i w bardziej nowoczesny sposób zagrać w oryginalne kampanie z oryginalnej, pierwszej części. Tyle usprawnień nie mogłoby się przecież tak zmarnować pod raptem 3 nowe kampanie i potyczki z botami czy innymi graczami, prawda? A jednak, deweloperzy wyszli z założenia, że to graczom w zupełności wystarczy. „Kto chce zagrać w kampanie z AoE I – ma do nich dostęp w wersji Definitive Edition i tak zostanie”.
A jednak moc społeczności jest wielka, bowiem nie minęło kilka dni od premiery, a deweloperzy uznali, że to kwestia, nad którą warto się pochylić. Zapowiedziano więc, że do Return of Rome w najbliższym czasie trafi oryginalna kampania-samouczek „Ascent of Egypt”, wszystkie misje Kartagińczyków walczących z Rzymianami z „The First Punic War” (które swoją drogą nie wchodziły w skład pełnej wersji gry, a… dema… dodatku do AoE I – Rise of Rome. Tak, kiedyś wersje demonstracyjne gier bardzo często obfitowały w unikalną zawartość) oraz dwie inne kampanie, które społeczność wybierze samodzielnie w ankiecie przeprowadzonej przez twórców. Nie jest to może idealnie rozwiązanie – oznacza to bowiem, że raptem 4 z 10 zestawów misji dla pojedynczego gracza z AoE I: DE trafi do Return of Rome, ale to i tak sporo. Trzeba w końcu pamiętać, że owe misje trzeba będzie zaprogramować na silniku „dwójki” na nowo oraz dostosować do nowych mechanik czy dorobić scenki narracyjne w nowym stylu. Deweloperzy usilnie starają się nie kanibalizować remastera pierwszej części – a szkoda, bo przecież de facto i tak przestała być wspierana już dawno temu.
Ale czy bez tych wszystkich kampanii nowy dodatek Return of Rome jest rzeczywiście taki zły? Można się zastanawiać, czy potrzebny, czy sensowny w obliczu istnienia remastera jedynki albo dziwny – bo wymaga posiadania AoE II: DE, podczas gdy gra zachowuje się jak oddzielny produkt. Nie brzmi to także fair w kontekście osób, które kupiły AoE I: DE, które nowe kampanie i nacje otrzymują nie do tego produktu co trzeba. To wszystko może wprawiać w zakłopotanie, ale jeśli założymy, że pierwsza część to po prostu niepopularny, niewspierany produkt, a AoE II: DE stanowi dziś bazę do rozwoju serii (co widać gołym okiem za sprawą olbrzymiego wręcz wsparcia), to Return of Rome ma bardzo dużo sensu.
Nowe trzy kampanie („Sargon z Akkadu” – Sumerowie, „ Pyrrus z Epiru” – Macedończycy i „Trajan” – Rzymianie) są świetne, całkiem oryginalne, wciągające i wpisują się idealnie w ducha kampanii z pierwszej części jednocześnie pasując do nowszego środowiska. Nie ma w nich grama nudy i stanowią jawny wręcz dowód na to, że granie starożytnymi nacjami z nowymi mechanikami z „dwójki” ma bardzo dużo sensu. „This is the way”, jakby to powiedział Mandalorianin. Pojawienie się bram, nowych technologii, formacji, podziału budynków, możliwości gromadzenia jednostek w centrach miast i wieżach, wozów handlowych czy automatyki w uprawianiu farm zmienia absolutnie wszystko. Poprawny pathfinding oraz usprawnione AI przeciwników to wisienka na torcie usprawnień, dla których warto sięgnąć po Return of Rome. Szkoda tylko, że nie zdecydowano się na przeportowanie wyglądu kilku biomów, zwierząt, tekstur czy np. obiektów takich jak krzaki z owocami z AoE I: DE, które nadałyby jeszcze lepszego klimatu dodatkowi, ale to wybaczalny szczegół.
Zapewnienie o dodaniu 4 dodatkowych starych kampanii spowoduje, że to niby-zwykłe DLC stanie wyjątkowo opłacalne i obfite w masę dodatkowej, wspaniałej zawartości, która ma naprawdę dużo sensu. Bez nich jednak jest to raczej DLC dla fanów i osób, które darzą pierwszą część Age of Empires dużym sentymentem. Z drugiej strony, kto z aktualnych graczy AoE II: DE nie jest fanem? No właśnie.
Ocena dodatku: 8/10
Zrzuty ekranu z gry w powyższej recenzji pochodzą z PC na najwyższych ustawieniach graficznych.
Premiera Return of Rome odbyła się 16 maja 2023 roku i jest dostępna w usłudze Xbox GamePass, na Steamie oraz konsolach Xbox.
Konsole i gry – przeczytaj więcej:
- Konsole PS5 Pro i nowy Xbox prawie pewne. Powiedział o nich ważny człowiek z branży!
- Redfall da się polubić, ale tylko w jednym przypadku. Nasza recenzja gry
- Po prostu WOW! Sprawdziliśmy Path Tracing, czyli RT Overdrive w Cyberpunku 2077
- Konsola PS5 Pro tuż za rogiem?! “100% pewności”
- PlayStation 5 w znakomitych cenach! 2 super opcje z grą i słuchawkami – super wybór na komunię