Recenzja WipEout Omega Collection
Zjeżdżamy nieco w dół…z dobrą amortyzacją
No dobrze, wiemy już, że WipEout Omega Collection świetnie wygląda, ma odjazdowy soundtrack i oferuje fenomenalny gameplay, ale może jednak nie uchronił się od słabszych stron? Wiadomo, nie ma gier idealnych – zwłaszcza, że tu mamy trzy (wiem, czepiaczu – dwie i pół) tytuły w jednym, a i więc ryzyko, że któryś z nich pociągnął całość w dół jest większe. Ja za lekkie rozczarowanie uznałbym tutaj tryb online – relatywnie długo trzeba czekać na dołączenie do jakiegokolwiek wyścigu, a nawet jeśli ta sztuka się uda, to obecnie serwery są pełne weteranów, z którymi trudno w bezpośrednim starciu o większe szanse. Oprócz tego, mamy do czynienia z fragmentacją bazy graczy, gdyż tryb sieciowy dzieli ich na osoby grające w HD i 2048. Przyznam, że mnie jako zwolennikowi tej drugiej pozycji było trudniej znaleźć wydarzenia. Ponadto, aby odblokować topowe pojazdy musimy naprawdę długo grindować, co może wydać się nieco męczące na dłuższą metę. Ostatecznie też wyjątkowo nie podoba mi się brak obsługi gałek analogowych do nawigowania w panelach opcji. Niby to detal, ale jednak niezwykle frustrujący. Kurcze, ostatnio czułem się tak grając w pierwszego Dark Souls, a było to – jak pamiętacie – spory jednak czas temu. Mogliście zrobić super-krótkie loadingi ale już menu olaliście? Shame on you 😛
(771)