Recenzja WipEout Omega Collection
Neonowa orgia w dżungli z psychologiczną głębią
Skłamałbym, gdybym nie powiedział, że WipEout Omega Collection to istna wizualna uczta. Oczywiście mało kto miałby przy tak zabójczych prędkościach ochotę zatrzymać się i podziwiać scenerię, a więc kompozycja wizualna WipEout Omega Collection skupia się przede wszystkim na kunsztownej grze neonów i pulsujących elementów otoczenia. To właśnie świat zewnętrzny niejako synchronizuje się z naszymi poczynaniami, dodając nam jeszcze większego impetu i pogłębiając immersję. Co do tej ostatniej, to można by wręcz uznać WipEouty za gry…psychologiczne. W tej dziedzinie nauki istnieje bowiem pojęcie zwane „flow”. Tym mianem określa się najwyższą formę uczenia się – wtedy gdy kompletnie zaabsorbowani jesteśmy wykonywaną przez nas czynnością do tego stopnia, że kompletnie przestają dla nas istnieć jakiekolwiek bodźce. Właśnie takie wyścigi oferuje WipEout – hipnotyczne, pulsujące, ale i niezwykle angażujące. Jest to walka nie tylko z AI (które notabene jest niezwykle agresywne i to ogromny plus), ale z samym sobą i swoimi przyzwyczajeniami; ciągle popychające nas do zdefiniowania siebie na nowo. Gdzie mogę jeszcze uszczknąć te dodatkowe pół sekundy? Jak przeskoczyć te dwa kolejne miejsca do przodu? Odpowiadając na te pytania jednocześnie szukamy nowych sposobów na pokonywanie tras. Albo odwrotnie. Nieważne. Ważne, że są neony i wiksa 😉 A propos tej ostatniej – ścieżka dźwiękowa jest wyborna. Mówię to zarówno jako meloman z (tak mi się wydaje) eklektycznym gustem, jak i niezwykły entuzjasta tego odłamu brytyjskiej sceny elektronicznej (jak choćby np. jungle), której tuzów mogliśmy znaleźć w dwóch pierwszych odsłonach. Idealnie wpasowuje się ona w stylistykę wizualną, jak i dopełnia ona intensywny feel samego ścigania się na najwyższych obrotach.
Z handhelda powstałeś…
Nie wiem czy wy macie jakieś szczególne wspomnienia z WipEoutem HD / Fury (ja – żadnych), ale zdecydowanie bardziej przypadła mi do gustu odsłona z PS Vity – WipEout 2048. Właśnie w niej odnalazłem ducha oryginałów i to tutaj doświadczyłem tego niesamowitego, bezkompromisowego pędu, za który uwielbiałem WipEouty. Niestety nie mogłem się odnaleźć w HD / Fury. Być może te produkcje budziły wrażenie w momencie premiery, ale 4 lata późniejsza premiera w przypadku 2048 zdecydowanie przełożyła się na udynamicznienie rozgrywki. Gry, zupełnie jak filmy, starzeją się w kwestii tempa, a niemal dekada jaka minęła od premiery WipEouta HD dała się we znaki, bo w tym światku elektronicznej rozrywki czas pędzi jeszcze bardziej nieubłaganie niż gdziekolwiek indziej. Sądzę też, że to właśnie dzięki PS4 ostatnia odsłona WipEouta mogła w pełni zrealizować swój potencjał, bo swego czasu zebrała ona nieco niższe noty od pozostałych gier z serii. W każdym razie, to ona jest moją faworytką i już sama sprawia, że kolekcja jest warta swojej ceny.
(772)