Recenzujemy film “Gliniarz z Beverly Hills: Axel F”! Już na Netflix – możemy podziękować twórcom!
Trzy poprzednie części stały się kultowymi filmami i gdy wydawało się, że na powrót Axela Foley’a nie ma już szans, Netflix dał twórcom wszystko, by Eddie Murphy mógł go zagrać ponownie. Podziękujmy im za to!
- PRZECZYTAJ TAKŻE: Największa premiera roku na Netflix. Odliczanie rozpoczęte!
Filmy na Netflix – recenzja wielkiego hitu “Gliniarz z Beverly Hills: Axel F”!
Mark Molloy jest debiutantem – reżyser nakręcił wcześniej trzy reklamy dla Apple, dla Nissana i Johniego Walkera. Trzeba przyznać, że jest to całkowicie inny twórca, niż Joseph Kosinski, któremu powierzono przywrócenie na ekrany “Top Guna”. Jego “Maverick” okazał się gigantycznym hitem, ale wpływ na to miało na pewno ogromne doświadczenie. Czy po Molloy’u można było spodziewać się równie udanego powrotu Axela Foley’ego? Nic na to nie wskazywało, ale historia napisana przez Willa Bealla, którą w scenariusz zamienili wraz z nim Tom Gormican i Kevin Etten, okazała się strzałem w dziesiątkę.
Axel Foley nie spuszcza z tonu. Choć od jego eskapad w Beverly Hills mijają dekady, gliniarz cały czas szaleje na ulicach Detroit. Cały wydział go zna, inni uznają go za legendę. Foley nie robi sobie nic z tej popularności, pozostaję sobą i nic nie zdoła powstrzymać go przed rozpoczęciem pościgu pługiem ulicami miasta za rabusiami. Efekt? Dokładnie taki, na jaki mogliście liczyć: kryminaliści złapani, ale koszty akcji będą liczone w dziesiątkach, jeśli nie setkach tysięcy dolarów. W tym samym czasie jego stary kumpel Billy Rosewood prowadzi własne śledztwo. O pomoc prosi córkę Axela, Jane, która zgadza się reprezentować rzekomego zabójcę policjanta. Sprawa śmierdzi na kilometr i w obliczu zagrożenia zdrowia, a nawet życia córki, Rosewood wzywa Foley’a. Ten w Beverly Hills będzie czuć się jak u siebie.
Film na każdym kroku świetnie łączy w sobie nowoczesne kino z klasyczną produkcją. To akcyjniak, gdzie zagrożenie jest prawdziwe, ale humorystyczne elementy wprowadzają tak luźną i zabawną atmosferę, że podczas seansu możemy się tylko dobrze bawić. Eddie Murphy pozostał Axelem Foley – nadal czuje tę postać i potrafi dodać bohaterowi iskry, gdy już wydaje nam się, że nie zdoła udźwignąć następnego żartu. Zabrakło kilku charakterystycznych elementów – dość szybko kończą się typowe dla Foley’a uśmiechy, a w całym filmie nie usłyszymy ani razu kultowego śmiechu, ale wszystko inne jest na swoim miejscu.
Technicznie film potrafi wspiąć się na wyżyny: sekwencje z helikopterem wypadły naprawdę korzystnie, mimo że sięgano tu i ówdzie po CGI. Zadziwiające jest jednak to, że w mniej wymagających scenach, efekty specjalne nie są już tak dobre: ucieczka elektrycznym autkiem, które zjeżdża po schodach i się przewraca nie zostały nakręcone, lecz je wygenerowano, co na tle realistycznej scenografii i pozostałych scen może się nie podobać. Wizualnie film jednak ma klasyczny sznyt, wiele kadrów i ujęć nawiązuje do tego, co było w poprzednich częściach, a jednak nie czuć, że mamy do czynienia z produkcją old schoolową.
Dobrą wiadomością jest też fakt ponownego wykorzystania kultowych melodii napisanych przez Harolda Faltermeyera. Doczekały się tu kilku nowych aranżacji, ale świetnie uzupełniają to, co dzieje się na ekranie i nigdy się nie nudzą. Działa to równie dobrze, co w części pierwszej i drugiej. Równie dużym atutem filmu jest obsada, bo wrócili chyba wszyscy, na kogo liczyliśmy: poza Eddiem Murphym oglądamy Judge’a Reinholda, Johna Ashtona i Bronsona Pinchota, natomiast w nowe role wcielają się Joseph Gordon-Levitt, Kevin Bacon i Taylour Paige. Ten pierwszy bardzo dobrze odnajduje się u boku Murphy’ego, podczas gdy Bacon potrafił wykreować postać wyciągniętą żywcem z lat 80. lub 90., lecz nie robi tego karykaturalnie.
Poza drobnymi wpadkami, “Gliniarz z Beverly Hills: Axel F” jest filmem kompletnym. To już czwarta część, ale Foley w ogóle nie stracił uroku, więc widzowie, a na pewno fani, będą wracać do tej produkcji regularnie. Tak dobrze się ją ogląda.
Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:
- Najpopularniejszy serial na Netflix. Włączają to miliony!
- SkyShowtime ujawniło datę premiery drugiego sezonu hitowego serialu. Już niedługo!
- Świeże nowości czekają na Max! Jest nowy odcinek hitowego serialu
- Netflix z gigantyczną dawką nowości! Tak można zaczynać lipiec
- Finałowy sezon wielkiego hitu już w tym miesiącu na Netflix! Będzie się działo