Recenzja filmu “Nie otwieraj oczu: Barcelona”. Bez Sandry Bullock to już nie to samo!
Platformy streamingowe dysponują swobodą i komfortem, jakiego nie mają dystrybutorzy kinowi. Przykładem takiego stanu rzeczy jest właśnie film “Nie otwieraj oczu: Barcelona”, który mógł powstać jako spin-off hitu z Sandrą Bullock tylko z powodu dystrybucji internetowej. I, niestety, to trochę widać.
- PRZECZYTAJ TAKŻE: Wielka nowość na Disney+! Ten serial chciało obejrzeć mnóstwo ludzi. Co dodano na weekend?
Filmy na Netflix – recenzja “Nie otwieraj oczu: Barcelona”
“Nie otwieraj oczu” był jednym z pierwszych dużych filmów Netfliksa. Obsada, w której znaleźli się Sandra Bullock i John Malkovich, potwierdzała ambicje twórców i platformy, dlatego widzowie mieli niemałe oczekiwania wobec tej produkcji. Ostatecznie mieliśmy do czynienia z całkiem niezłym filmem, który nie wykorzystał maksymalnie swojego potencjału, ale sprytnie wykreowany świat przez scenarzystów miał szanse stać się dobrym podwórkiem dla przyszłych projektów. Te jednak nie nadchodziły przez dłuższy czas i chyba każdy stracił nadzieję na to, że kiedykolwiek Netflix wróci do tego świata. Stało się inaczej i zostaliśmy nie lada zaskoczeni.
Dzięki swojej globalnej obecności, platforma zdecydowała o przeniesieniu akcji do Europy, co mogło zostać odebrane przez Amerykanów, jako świetne urozmaicenie i szansę poznania egzotycznego dla nich środowiska, natomiast mieszkańcy Starego Kontynentu dostali coś bliższego ich realiom. Wydawać się więc mogło, że takie podejście już u podstaw ma naprawdę solidne fundamenty pod bardzo dobrą historię, tym bardziej że zasady funkcjonowania tej rzeczywistości zostały określone wcześniej. Z drugiej strony to czasem wiąże ręce twórcom, którzy nie mogą pokierować akcją w dowolną stronę, lecz są trochę ograniczeni.
Nowy film Netfliksa potrafi wciągnąć i zainteresować. Sam początek daje sporo nadziei na wartką akcję i ciekawych bohaterów. Pod tym względem spin-off amerykańskiego widowiska zdaje się mieć co najmniej tyle samo do zaoferowania, a momentami nawet nieco więcej. Dość szybko jednak zorientujemy się, że pomimo odmiennych realiów będziemy oglądać całkiem podobną historię. Szukanie schronienia, walka o przetrwanie i zapasy, a także liczne testy zaufania to najważniejsze filary takiej opowieści i “Nie otwieraj oczu: Barcelona” nie jest wyjątkiem. Nie sposób jednak nie dostrzec pewnej zachowawczości w poczynaniach scenarzystów i reżyserów. Nie próbują nazbyt dobitnie ukazać niektórych wątków, zatrzymują się o krok od największych szokerów i przez to można odnieść wrażenie, że nie do końca byli pewni tego, na ile mogą sobie pozwolić przygotowując ten projekt. Nie brakuje tu bardziej soczystych momentów lub mocniejszych scen, ale ciągle zauważalny jest deficyt kropki nad “i”.
Budowanie klimatu zagrożenia i ciągłego niebezpieczeństwa, a także sposoby radzenia sobie w wyjątkowych okolicznościach przez bohaterów filmu to niemałe zalety filmu, a i nowa lokalizacja w pewnym stopniu jest wartością dodaną. Z łatwością można wyobrazić sobie przyszłość, w których sukces tego filmu otwiera przed franczyzą drzwi do kolejnych lokalnych produkcji w innych krajach oraz w innych przedziałach czasowych. Taka wizja na pewno każdemu przychodzi do głowy, gdy tylko zobaczy zbliżoną akcję do wcześniejszego tytułu, lecz w nowych warunkach. Czy Netflix chciałby wokół tego konceptu zbudować coś na wzór “The Walking Dead”? Nie bylibyśmy zdziwieni, gdyby planowane były następne filmy, seriale i gry, ale czy po “Nie otwieraj oczu: Barcelona” jest szansa na coś takiego?
Wydaje się, że hiszpańska produkcja nie będzie pomostem, między pierwszym filmem a rozbudowaną marką w portfolio Netfliksa. Choć tytuł ma swoje momenty, to całość jest trochę nijaka, rozwodniona i pozbawiona konkretnych rozwiązań, które mogłyby sprawić, że widzowie bardziej przychylnie podchodziliby do nowego projektu. W konsekwencji, chyba mało kto czeka na jeszcze więcej tego samego na wzór “TWD”, które zdołało jednak latami opowiadać nowe historie w tym samym świecie, czasami sięgając po nowych bohaterów, a czasem wprowadzając nowych. Może właśnie ten brak powiązania fabularnego albo bardziej rozpoznawalnych twarzy (np. powrót Sandry Bullock) jest też tu problemem, który powoduje, że oceny są, jakie są.
Najbardziej ciekawi nas więc to, czy Netflix planuje jeszcze jedno podejście do marki “Bird Box” i czy następnym razem zrobią to inaczej. “Barcelona” zajmie Wam nudne popołudnie lub wieczór, ale na długo w pamięci nie zostanie, dlatego trudno nie dostrzec tu pewnego wzorca streamingowych produkcji, wedle którego film wpada do koszyka średniaków, których mamy bez liku. Może większy budżet albo bezpośredni sequel jedynki spowodowałby większe zainteresowanie i spotkałby się z lepszym odbiorem.
Filmy, seriale, VoD i serwisy streamingowe – przeczytaj więcej:
- Hity sierpnia na Netflix – serwis zapowiada produkcje, które musisz obejrzeć!
- Kontrowersyjny film z kina już za kilka dni online w Polsce! Wzbudził wielką dyskusję
- Netflix usuwa podstawowy plan z oferty! Co z klientami w Polsce?
- 7 mega nowości na wieczór już czeka na Netflix! Mocarna aktualizacja
- Oto pierwszy serial z HBO Max, który trafi na Netflix w Polsce! Nie potrzeba dwóch abonamentów