GRID wjeżdża na salony | RECENZJA | Konsole i PC 4K HDR
Porządna rzemieślnicza robota
GRID nie jest zły. To po prostu dobrze wykonana, rzemieślnicza praca. Ot, choćby sama rozgrywka. Standardowo mamy więc karierę która została podzielona na 6 kategorii wyścigowych: Touring, Stock, Tuner, GT, Fernando Alonso i Invitational. W nich zaś wymieszane są wyścigi różnych klas. Czasem ścigamy się na torze ulicznym by innym razem wsiąść za stery bolidu F1000. Każda z kategorii dodatkowo została podzielona na 14 wyścigów o różnych długościach. Czasem są to 2 okrążenia, innym razem – pięć, a niekiedy mamy do czynienia z wyzwaniem czasowym.
Jest zatem trochę tego do przejechania, chociaż autorzy za specjalnie się nie wysilili – fabuły tutaj nie odnajdziemy żadnej. Możemy za to kolekcjonować wozy – jak na dobrą grę wyścigową przystało. Samochodów jest tutaj całe mnóstwo. Należą one rożnych klas aut, które możemy modyfikować, wybierając malowanie, a także pozwolić sobie na delikatny tuning. Sprowadza się on do modyfikacji przełożenia, sprężyn, amortyzatorów czy stabilizatorów.
Na duży plus zasługuje tutaj fajna mechanika rozgrywki. Otóż w zależności od tego, jak będziemy zachowywać się na torze, tak traktować nas będą inni kierowcy. Można więc powiedzieć, że karma wraca. Jeśli zatem zdecydujemy się staranować przeciwnika, ten stanie się naszym największym wrogiem na torze. Gdy tylko ponownie będziemy się ocierali blachami – nie będzie miał oporów. Zacznie nam zajeżdżać drogę albo wręcz spychać nas z toru pozbawiając szans na dobre miejsce lub nawet na ukończenie wyścigu. Takie z nich chojraki.
O przegraną tutaj nietrudno. Może niekoniecznie ze względu na zderzenia z innymi kierowcami, ale zetknięcia z bandami. Gdy tak porządnie w nie przyłożymy, może zdarzyć się, że samochód nie nadaje się do dalszej jazdy. Wtedy zostaje nam albo rozpocząć ponownie wyścig, albo próbować cofnąć czas. Tak, wzorem innych gier, tak i tutaj zawędrowała funkcja przewijania czasu. W przeciwieństwie jednak do wydanego przecież przez tę samą firmę F1, tutaj nie ma możliwości dokładnej kontroli od którego momentu chcemy zacząć. Ot, czas się cofa a my tylko możemy wcisnąć “play” w odpowiedniej dla nas chwili. Gdy go przegapimy – nasza strata! Nie mamy nad tym żadnej większej kontroli.
A za wygrany wyścig jest oczywiście kasa, którą przeznaczamy na kupno nowych fur. Dzięki nim zresztą będziemy mogli wziąć udział w kolejnych wyścigach. Ciężko zarobione pieniądze możemy również przeznaczyć na zakup kierowcy, który jest w zasadzie takim modyfikatorem do modelu jazdy. Jeden lepiej skręca, inny zaś jedzie szybciej.
Trochę zalet, trochę wad
Cały ten GRID to właśnie taki groch z kapustą. Wyścigi potrafią wciągnąć, ale trzeba walczyć z modelem jazdy. Cieszy tłumaczenie gry na język polski, chociaż po chwili obcowania z rodzimymi głosami szukałem opcji zmiany języka. Fajnie, że zebrano tutaj lektorów, których mieliśmy okazję słuchać choćby w Forza Horizon. Z drugiej zaś strony – ich kwestii głosowych jest tak mało, że przy dziesiątym wyścigu można uznać, że słyszeliśmy już wszystko. Przynajmniej dwa razy.
Do tego czasem w trakcie jazdy odzywa się “pilot”, który ma czasem skomentować nasze zachowanie, bądź przekazać nam cenne informacje. Niestety, pilot ewidentnie zawieruszył się z ekipy Williamsa, w której ma okazję ścigać się nasz rodak, Robert Kubica, bo biedak ciągle nie jest pewny tego co zobaczył. Przykład? “Chyba w niego za mocno uderzyłeś”, “chyba się wkurzył”, “chyba teraz przesadziłeś”. Z drugiej strony udziela porad, które nijak się mają do rzeczywistości “uważaj na przednie lampy” byłoby fajną podpowiedzią, gdyby miała ona sens. Tymczasem mimo szczerych chęci, nie udało mi się ich zniszczyć podczas nocnego wyścigu. Podobnie jak “masz słabe tempo jazdy!” wypowiadane w momencie, gdy z ostatniego miejsca przedzieram się na pierwszą pozycję.
Mimo wymienionych wad gra ma niepowtarzalną zaletę – cały czas się do niej wraca. To trochę jak z taką irytującą ciotką, która jednak zdarzają się fajne opowieści. Nie przepadasz za nią, ale i tak do niej jedziesz bo ciekawie opowiada. Podobnie jest z GRID-em. Drażni, wkurza, a czasem nawet męczy. Pomimo tego i tak grasz, wracając do tytułu, bo jest w nim coś takiego, że jak dotrzesz jednak do tej mety to czujesz satysfakcję. To takie DNA Codemasters, które jest zaszyte w każdej ich grze.
ZOBACZ TAKŻE: Wyjaśniamy co to jest HDR w telewizorze | WIDEO |