Boże Ciało | RECENZJA| Trzyma do ostatniej sceny
Nie dziwię się, że film został polskim kandydatem do Oscara w kategorii najlepszy film międzynarodowy. To doskonała produkcja, pod każdym względem!
Na seansie Bożego Ciała znalazłem się trochę z przypadku. Obiecałem małżonce, że pójdę z nią na film Jana Komasy, gdy ona pójdzie ze mną na Jokera. Wychodząc z sali kinowej, żona nie żałowała mojego wyboru. Ja po bardzo mocnym, ale przejaskrawionym Klerze nie byłem do końca przekonany, czy chcę znowu oglądać film o polskim kościele. Słowo się jednak rzekło, więc trzeba było sprawdzić nową kinową produkcję. Po dwóch godzinach wiedziałem, że to była doskonała decyzja!
To niesamowite, ile udaje się wcisnąć w dwie godziny obrazu…
Siłą tego filmu jest przede wszystkim to, że wbrew mojemu przekonaniu, nie jest to film o polskim kościele. To film o ludziach – księżach odprawiających mszę, mieszkających na plebanii, a także o społeczeństwie zamieszkującym niewielką miejscowość położoną na krańcach Polski.
Do tej miejscowości trafia Daniel, w którego wcielił się Bartosz Bielenia. Poznajemy go, gdy ten kończy swoją odsiadkę w poprawczaku, w którym przeżywa swoiste nawrócenie. Pewne marzenia jednak pozostają niespełnione do momentu, gdy nadarza się okazja, by podszyć się pod księdza.
Zobacz zwiastun filmu
Przez cały czas trwania seansu widz jest trzymany w napięciu. Z jednej strony trudno nie trzymać kciuków za Daniela, który bardzo przeżywa problemy społeczności, do której trafił. Czasem są to drobnostki, a innym razem prawdziwe ludzkie tragedie, które powodują dzielą całe rodziny. Z drugiej strony wielokrotnie zachowuje się tak, że miałem wątpliwości, czy ww. nawrócenie nie było tylko na pokaz, gdyż życie duchownego mogło rozwiązać wiele problemów głównego bohatera.
Osobną kwestią pozostaje lokalna społeczność, w której możemy zobaczyć studium nas samych, zaczynając od jednostki, na całym społeczeństwie kończąc. Jan Komasa w genialny sposób pokazuje, że mimo spędzania godzin na klęczkach, z różańcem w ręku, w istocie jesteśmy hipokrytami, którzy Słowo Boże traktują bardzo przedmiotowo. Czasem wynika to z osobistej tragedii, która zamyka nas na sprawiedliwy osąd, a innym razem – w wyniku własnej zachłanności i potrzeby władzy.
ZOBACZ TAKŻE: Joker | RECENZJA | W paszczy szaleństwa
Film Jana Komasy jest ponadczasowy – uniwersalny
W szczególności to zasługa montażu filmu. Na uwagę zasługuje doskonała gra aktorska Bartosza Bielenia. Gdy filmowy Daniel targany jest wątpliwościami, zwątpieniem lub przeżywa swoje decyzje, to właśnie zbliżenia doskonale uwypuklają jego mimikę. Kolorystyka zastosowana w filmie sprawia, że film wydaje się ciężki i poniekąd wręcz duszący, przytłaczający. Tych kilka komediowych scen wcale nie sprawia, że widzowi jest do śmiechu. Wręcz przeciwnie! Te drobne dygresje są niczym szatański chichot wiszący nad miejscowością.
Boże Ciało to film, który zmusza do przemyśleń niezależnie od tego, czy jesteś wierzący, czy też nie. Stawia przed widzem pytania, od których trudno uciec. Czy jesteśmy w stanie wybaczyć? Co to w ogóle znaczy? Czy jesteśmy uczciwi? I w końcu – czy jesteśmy naprawdę wierzący? Moc tego filmu polega na tym, że nawet jeśli o tym nie pomyślałeś – z tymi pytaniami i wątpliwościami będziesz musiał się zmierzyć.
Ocena filmu – 5/6
Możecie również u nas przeczytać:
- Wenecja 2019: Joker wyróżniony Złotym Lwem za najlepszy film
- Joker pobił kinowy rekord wszech czasów!