Widzieliśmy film “Obcy: Romulus” – nasza recenzja! Wielki powrót?
Marka nie zaliczyła udanego powrotu za sprawą filmów “Prometeusz” czy “Obcy: Przymierze”, mimo że za kamerą stanął sam Ridley Scott. Teraz pełni on rolę producenta przy “Obcy: Romulus”, który nakręcony został przez Fede Alvareza – speca od horrorów. Jak oceniamy nowego “Obcego”?
- PRZECZYTAJ TAKŻE: Wyczekiwana premiera na Netflix! Ten film w gwiazdorskiej obsadzie musisz obejrzeć
Film “Obcy: Rumulus” – nasza recenzja. Warto obejrzeć?
Próby nakręcenia zupełnie innego filmu w tym uniwersum nie okazały się owocne. Ridley Scott chciał znacznie poszerzyć uniwersum, tło historyczne wydarzeń i rozbudować je o wiele nowych wątków oraz postaci, ale “Prometeusz” nie przypadł szerszej publiczności do gustu. “Obcy: Przymierze” starał się połączyć obydwa koncepty, ale i tym razem Ridley Scott nie był w stanie dorównać swoim wcześniejszym osiągnięciom, więc nic dziwnego, że przy trzeciej próbie zdecydowano się oddać pałeczkę komuś innemu. Zapewne niedługo dowiemy się, jak duży był naprawdę wpływ Scotta na najnowszy film, ale teraz skupmy się na tym, co udało się zrobić Fede Alvarezowi, bo “Obcy: Romulus” okazuje się być bardzo udanym intersequelem.
Spokojnie, już tłumaczymy o co chodzi: akcja “Obcy: Romulus” rozgrywa się pomiędzy “Obcy” i “Obcy – decydujące starcie” (angielski tytuł to “Aliens”, ale niemożliwe było jego dosłowne przetłumaczenie), co oznacza, że postać Sigourney Weaver, Ellen Ripley, jest wciąż żywa i dryfuje w kosmosie. Nie brakowało przypuszczeń, że w najnowszym filmie też ją zobaczymy (choćby przez chwilę), ale nie zdecydowano się na to. Historia najnowszego “Obcego” skupia się na zupełnie nowych postaciach: Rain Carradine (grana przez Cailee Spaeny), Kay (grana przez Isabelę Merced), Tyler (grany przez Archiego Renauxa), Bjorn (grany przez Spike’a Fearna) i Navarro (grana przez Aileen Wu). Piątka młodych ludzi decyduje się na ryzykowny krok, by na własną rękę opuścić dotychczasowe miejsce zamieszkania i wyruszyć na inną planetę, by wyrwać się ze szponów firmy. Kontrakt Rain w kopalni jest ciągle wydłużany, dlatego dziewczyna przekonuje się do podjęcia ryzyka i przystaje na propozycję pozostałych.
Jej brat Andy (grany przez Davida Jonssona), syntetyk firmy Weyland-Yutani – jest niezbędny, by mogli przejąć niezbędne zasoby do wieloletniej podróży. Odnaleziona przez grupę stacja badawcza dryfująca na orbicie ma zapewnić komory hibernacyjne, które pozwolą im przetrwać ten czas, ale na miejscu okazuje się, że sprawa nie będzie taka łatwa. Prowadzone wcześniej na stacji badania i eksperymenty wymknęły się spod kontroli, dlatego piątka ludzi i Andy znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Dla starych fanów “Obcego” film ma wiele easter eggów i nawiązań do wcześniejszych filmów oraz postaci, natomiast zupełnie nowi widzowie nie powinni mieć problemu z odnalezieniem się w historii, ponieważ najważniejsze informacje przekazywane są na wiele różnych sposobów i takie wprowadzenie w fabułę odbywa się w odpowiednim tempie.
“Obcy: Romulus” nie wygląda jak film z serii przez pierwsze 20-25 minut, ale wystarczy jedna scena, by ton i nastrój całej produkcji przybrały odpowiednią charakterystykę. Pojawienie się zagrożenia od razu podnosi stawkę, wnosi niepokój i strach. Środkowa część filmu, gdy młodzież stara się uratować własne życia w nierównej walce z obcymi, to chyba najlepszy moment całość, szczególnie po dość słabym początku, który mógłby chyba być wprowadzeniem do wielu różnych innych historii. Trzeci akt to natomiast typowy dla serii finał pełen akcji i wyścigu z czasem, gdzie bohaterowie mają często więcej szczęścia niż rozumu, ale to zawsze można zrzucić na bark emocji, szoku i pulsującej w żyłach adrenaliny w starciu z obcym.
Technicznie film wypada naprawdę dobrze, a budowanie klimatu scenami z kosmosu i opuszczonych korytarzy stacji wprowadza naprawdę gęstą i niemiłą atmosferę, która pozwala siedzieć na krawędzi fotela przez większość filmu. Bohaterowie, choć w sporej części dość stereotypowi, nie drażnią i nie irytują jak zazwyczaj. Historia w “Obcy: Romulus” bardzo zgrabnie wkomponowana jest w pozostałe wydarzenia z uniwersum, co jest na pewno gratką dla fanów, natomiast dla tych, którzy spotykają się z serią po raz pierwszy, może to być mocniejszy magnes do zapoznania się nawet z produkcjami sprzed… 45 lat, kiedy to debiutował pierwszy “Obcy”. Pytanie tylko, czy dość przewidywalna fabuła (wywnioskowanie końca z samego początku nie jest nazbyt trudne), nie przekreśli filmu w oczach większości widzów. Elementów zaskoczeń nie ma tu zbyt wiele, a te najmniej spodziewane zwroty akcji wcale aż tak nie szokują.
Wydaje nam się, że premiera najnowszej części “Obcy: Romulus” jest dobrym momentem na zadanie pytania: czy tego typu franczyzy powinny w ogóle wracać w nowych filmach. Na temat produkcji nie brakuje skrajnie różnych opinii, co pokazuje że istnieje pewne zapotrzebowanie na tego rodzaju kino, ale zbliżenie się do poziomu części pierwszej wydaje się już niemożliwe.
Przeczytaj więcej:
- Dwie wielkie premiery już na Netflix! Te nowości musisz obejrzeć!
- Recenzujemy film “Love Lies Bleeding”. Klimatyczny powrót do lat 80. z twistem!
- Największy filmowy hit tego roku otrzyma serialowy spin-off! Wielkie ogłoszenie
- Liga Mistrzów 2024/25: nie ma fazy grupowej! Teraz liga – gdzie oglądać? Najważniejsze informacje
- Kontrowersyjny program powraca! Poznaliśmy datę premiery. Będziecie oglądać?