Recenzja polskiego filmu “Nic na siłę” na Netflix. Tytuł niestety mówi sam za siebie
Wycieczka na wieś kojarzy się wielu osobom z odpoczynkiem i miło spędzonym czasem. Bohaterka “Nic na siłę” trafia tam zwabiona przez rodzinę i to spotkanie raczej nie należy do najprzyjemniejszych. Ale czy na pewno?
- PRZECZYTAJ TAKŻE: Ten film podzielił widzów na Netflix. Jedni kochają, drudzy nienawidzą – druga część już jest!
Polskie filmy na Netflix – recenzja “Nic na siłę”
Netflix regularnie przygotowuje w Polsce filmy skierowane do jak najszerszej widowni. Owszem, dostajemy produkcje specyficzne lub wręcz (z założenia) gatunkowe, jak “Dzień matki” czy “Pewnego razu na krajowej jedynce”, ale główny nurt to filmy stworzone z myślą o niedzielnym widzu. Jednak wśród nich zdarzają się projekty ciekawsze i godne uwagi, dlatego dajemy szansę nowościom, wsród których taką perełkę można by wyłowić.
“Nic na siłę” skupia się na Oliwii (Anna Szymańczyk), która prowadzi ułożone życie w dużym mieście. Jest uznaną kucharką, pracuje najwyraźniej w znanej restauracji, ale jednego dnia dociera do niej informacja o zmarłej babci. Nie była z nią wyjątkowo zżyta, ale na pogrzebie wypada się pojawić, więc wsiada w samochód i rusza w drogę. Blisko celu dochodzi do wypadku i zostaje unieruchomiona. To wtedy poznaje swojego przyszłego wybranka, ale jeszcze o tym nie wie. Tak jest, film ten bazuje w większości na kliszach, schematach i szablonach, ale nawet wtedy możliwe jest napisanie bohaterów oraz głównego wątku w ten sposób, by stworzyć ciekawą opowieść, tym bardziej, że środowisko i oś fabuły są bliskie dużej części polskich widzów.
Tak się jednak tutaj nie stało, ponieważ fabuła tego filmu to pomieszanie z poplątaniem. Bohaterowie w zaskakujących okolicznościach wpadają na siebie, wymieniają się informacjami, czasami pokłócą, a w następnej scenie rozmawiają ze sobą jak gdyby nigdy nic. Co wydarzyło się pomiędzy? Do tego dochodzą inne dziury scenariuszowe, jak pojawiające się tylko raz czy dwa na ekranie postacie, których wątki nie są dokończone.
Naprawdę szkoda, że w tę stronę powędrowała fabuła filmu, bo wizualnie produkcja Bartosza Prokopowicza może się podobać. Uchwycone przez niego krajobrazy, wiejskie życie i poszczególne sceny to pokaz dobrego fachu w rękach (i oczach), dzięki czemu “Nic na siłę” jest przyjemne do oglądania. Dźwięk w filmie nie wykracza poza standardowy poziom lokalnych produkcji, ale od czasu do czasu właściwie wykorzystana jest przestrzenność ścieżki audio. Netflix cały czas pilnuje, by technicznie filmy nie schodziły poniżej pewnego poziomu, a to przekłada się na miły seans.
Po ostatniej scenie filmu nie sposób nie zadawać sobie pytania, dlaczego zdecydowano się dać zielone światło tej historii w takiej formie, w jakiej scenariusz trafił na stół. Zakres poprawek byłby dość obszerny, ale po wprowadzeniu większego porządku i lepszemu ukierunkowaniu postaci, całość mogłaby nabrać kształtu. Tym bardziej, że jedną z wad jest nawet główna bohaterka, która nie wydaje się być konkretna pod żadnym względem. Nie zbudowano jej charakteru ani życiorysu – ani razu nie mamy szansy przekonać się naocznie o jej kulinarnych umiejętnościach. Film ma kilka atutów, w tym postać graną przez Artura Barcisia, ale to trochę mało, by “Nic na siłę” określić produkcją udaną. Tytuł jest więc dość wymowny.
Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:
- “Rebel Moon: Część 2 – Zadająca rany” – recenzujemy kontynuację filmu na Netflix! Tym razem jest lepiej?
- Genialna wiadomość dla fanów serii “Fallout”. Fani serialu w ekstazie
- Netflix zaprezentował zwiastun ostatniego sezonu hitowego serialu! Kiedy premiera?
- Szokujące, ekstrememalne show już jest! Skrajne emocje gwarantowane – gdzie oglądać?
- Gdzie będziemy mogli oglądać Igrzyska Olimpijskie w Paryżu? Warner Bros. Discovery odkrywa karty!
Szkoda oczu i prądu na taki chłam!!!