Smętarz dla zwierzaków | RECENZJA | Film kinowy
“Czasami martwe jest lepsze”… Na pewno część widzów, wypowiadających się po seansie na temat nowej adaptacji prozy Stephena Kinga, “Smętarz dla zwierzaków”, wolałaby go takim. Nie ja.
Ekranizacje powieści tego autora bywają tak różnej jakości, jak jego własne dzieła. “Smętarz” dla mnie plasowałby się gdzieś pośrodku, ale z ambicjami na dużo więcej.
Zasadniczo mamy tutaj do czynienia z filmem podzielonym na dwie połowy. Pierwsza z nich to ekspozycja, w której poznajemy rodzinę Louisa (Jason Clarke) i Rachel (Amy Seimetz) Creedów wraz z nowo zamieszkaną przez nich okolicą. Druga natomiast wprawia w ruch pewne przedstawione stopniowo wcześniej elementy nadprzyrodzonej mitologii.
W obrazie duetu Kevin Kölsch / Dennis Widmyer znalazłem nieco znamion filmu gatunkowego, szczególnie właśnie w pierwszej jego części. Wstęp był momentami nieco nazbyt skrótowy i okazjonalnie ocierał się o banał. Ewentualnie niesubtelność. Całe jednak szczęście te słabsze chwile nie przyćmiły mrocznej historii z potencjałem, która skrywa się tutaj w środku.
“Smętarz” to film zgodny z maksymą Kinga: “koszmary istnieją poza wymiarem logiki, a ich wyjaśnienia są niezbyt ciekawe – są zaprzeczeniem poetyki strachu”. Zamiast skupić się na tłumaczeniach (one są tylko częściowe), reżyserzy chcą opleść nas złowieszczą aurą. Przy okazji zahaczają w dość efektywny sposób o motywy straty i tego, jak poszczególne osoby sobie z nią radzą.
W rezultacie powstało dzieło wielokrotnie wzbudzające poczucie braku komfortu, ukazujące dokąd prowadzi zaślepienie oraz wyparcie emocjonalne. Gdy już “Smętarz” dochodzi tonalnie do takich momentów, umiejętnie wykorzystuje je aby wzbudzić naszą odrazę. Tempo narracji w drugiej połowie jest fenomenalne, a film zgrabnie płynie aż do antypatycznego finału.
“Smętarz dla zwierzaków” jest ostatecznie dziełem nierównym, którego pojedyncze aspekty bywają mniej efektywne od innych. Wydają się należeć do filmu innej klasy. Odnoszą się głównie do przeszłości Rachel Creed i wizualnych zabiegów z tym związanych.
Niemniej, naprawdę dobra druga połowa, zręczna gra na emocjach reżyserów wraz z efektywnie zbudowaną aurą dyskomfortu, sprawiają, że nie mam zamiaru zakopywać nowej adaptacji w otchłani pamięci.
Ocena filmu: 3,5/6
ZOBACZ TAKŻE: Gra o Tron | ANALIZA | Czy odcinek s0803 był zbyt ciemny?
(553)