Siedem lat od premiery oryginału, który ukazał się jeszcze na Xbox 360, PC i PlayStation 3 to szmat czasu. W świecie gier – cała epoka! A nie ma się co oszukiwać – Saints Row IV swoje na karku ma. Jak więc wypada obecnie na przenośnej konsoli?
Pierwsze wrażenie nie jest najlepsze
Do samej gry podchodziłem kilka razy. Dlaczego? Nie mam pojęcia, ale errory straszyły mnie już przy próbie uruchomienia gry. Gdy już udało się przebrnąć przez pierwsze problemy, było lepiej i w efekcie zaliczyłem tylko dwa crashe podczas rozgrywki. Przy czym całość i tak powinienem umieścić w cudzysłowie, bowiem nawet jedna z takich sytuacji powinna być całkowicie niedopuszczalna.
Drugie wrażenie nie było lepsze. Gra w dniu swojej pierwszej premiery, czyli w 2013 roku wyglądała przeciętnie. Potem pojawiła się zremasterowana edycja na konsole obecnej generacji Xbox One oraz PS4. Wersja na Switcha wygląda jak ta z 2013 roku właśnie. Może, ciut gorzej. To wszystko dlatego, że producenci robili wszystko, by gra na konsolce działała płynnie. I rzeczywiście, cel został osiągnięty. Jakim jednak kosztem?
W trybie stacjonarnym, na telewizorze gra wygląda bardzo biednie – wszystko jest pełne pikseli, jakość oprawy jest naprawdę niska. W trybie mobilnym gra jeszcze jak-tako się ratuje, bo ekran jest mniejszy, więc całość wydaje się delikatnie lepsza.
Sama rozgrywka, pozostała jednak bez zmian
Gra zachowała na szczęście swoje charakterystyczne DNA, a które pokochaliśmy serię. To dziesiątki humorystycznych scen i zadania, które ewidentnie projektował ktoś, kto musiał pozostawać pod wpływem czegoś mocnego. Nie wiem, co to jest – ale też to chcę. Mają to do siebie, że zupełnie się nie starzeją! Wystarczy spojrzeć na sam początek gry, gdzie naszym zadaniem jest wdrapanie się po lecącej rakiecie z głowicą jądrową (SIC!), by potem wylądować w środku Białego Domu, udzielić konferencji prasowej, a potem wyjść na zewnątrz by odeprzeć atak kosmitów z ogromnego działa pomalowanego w amerykańskie barwy (!!!). Zdecydowanie, początek jest iście pokręcony, a reszta gry nie spuszcza z tonu.
Zabawy z pewnością nam nie zabraknie, bowiem wydanie na Switcha zawiera wszystkie DLC, które na przestrzeni lat zostały dodatkowo wydane. Całość zapewni nam więc kilkanaście godzin soczystej rozgrywki.
Najwyższy poziom trudności? Zapomnij!
Mam również obiekcje do samego sterowania grą. Joy-cony nie są idealnym rozwiązaniem. W grze nie ma auto-celowania, a sterowanie analogami ze Switcha jest szalenie nieprecyzyjne a czasem wręcz frustrujące. O ile więc na niższych poziomach trudności gra się przyjemnie, bo i sama gra sporo wybacza, tak uważam, że najwyższy poziom jest nie do przejścia.
To nie jest udana konwersja
Dla kogo jest Saints Row na Switcha? W ramach akcji #zostańwdomu powiedziałbym, że to taka deska ratunku dla tych, którzy ograli już całą kupkę wstydu i szukają czegoś, przy czym mogliby zarwać kolejne noce. Jeśli jednak posiadasz w domu więcej urządzeń niż tylko Switcha, to zalecam jednak zagrać na czymkolwiek innym. Na Nintendo nie bawiłem się źle, ale z pewnością są lepsze i ładniejsze gry na tą rewelacyjną konsole.
Plusy
- Saints Row IV ze wszystkimi dodatkami
- Cały czas potrafi bawić
- Niestabilna – potrafi się wykrzaczyć
- Okazjonalne chrupnięcia
- Słaba grafika
- Nieprecyzyjne celowanie
Ocena gry – 3/6
Cena: 159 zł
Kopię gry dostarczył dystrybutor – Koch Media (data wydania: 23.03.2020)
Inne recenzje gier:
- Ori and the Will of the Wisps to najpiękniejsza baśń tej generacji na Xboxa
- Resident Evil 3 Remake: 5 powodów, dlaczego warto wrócić do Raccoon City
- Doom Eternal | RECENZJA | Piekielnie dobra gra w Ultra HD!