Rampage: Dzika furia | RECENZJA | Wydanie 4K UHD Blu-ray
W zeszłym tygodniu nakładem Galapagos Films ukazał się na polskim rynku film Rampage: Dzika furia na nośnikach domowych. Zapraszamy do naszej recenzji by zobaczyć jak wypadła adaptacja gry z automatów z 1986 roku z Dwaynem Johnsonem w roli głównej.
Opis filmu (dystrybutora):
Davis Okoye (Dwayne „The Rock” Johnson) jest trzymającym ludzi na dystans prymatologiem, którego najbliższym przyjacielem jest inteligentny goryl albinos. Okoye opiekuje się nim od czasu, kiedy uratował go jako młodego osobnika z rąk kłusowników. Niestety wskutek nieudanego eksperymentu genetycznego ta łagodnie usposobiona małpa zmienia się w gigantyczną, rozwścieczoną bestię. Na domiar złego wkrótce okazuje się, że istnieją też inne zwierzęta, które uległy podobnej przemianie. Nowo stworzone drapieżniki alfa przedzierają się przez Amerykę Północną, niszcząc wszystko na swojej drodze. Okoye łączy siły z odrzuconą przez środowisko genetyczką Kate Caldwell (Naomie Harris), aby znaleźć antidotum. Jednocześnie stara się przetrwać na nieustannie zmieniającym się polu walki i nie tylko zapobiec globalnej katastrofie, ale też uratować goryla, który niegdyś był jego przyjacielem.
Film (2,5/5)
Rampage to totalny odmóżdżacz, który nie stara się mieć jakichkolwiek pretensji. Od samego początku spodziewałem się widowiskowego filmu na którym całkowicie moje zwoje mózgowe przejdą w tryb autopilota. Mimo wszystko zawierał on 3 elementy, które sprawiły, że nie uważam czasu z nim spędzonego za kompletnie stracony, pomimo że był to beztroski film gatunkowy. Po pierwsze: The Rock, po drugie jego relacje z małpą George’em a po trzecie Jeffrey Dean Morgan.
Tutaj jasne jest od samego początku, kto jest po czyjej stronie i gdzie leżą motywacje i dążenia postaci. Wszystko to, co film postanawia zrealizować – choć nie ma najmniejszego zamiaru mierzyć wysoko – udaje mu się. Dla odróżnienia, niedawno recenzowany przeze mnie Tomb Raider chciał pokazać ambitniejszą opowieść, ale nieodpowiednio dobrał do niej środki, przez co ostatecznie Rampage dał poczucie spełnienia po seansie, nawet jeśli istniało one wyłącznie na płaszczyźnie popcornowej.
The Rock jest przesympatyczny jak zawsze i nie potrzebuje zbytniego zarysu postaci, by zdobył przychylność widzów – wystarczy, że jest sobą. Mimo wszystko jednak jako specjalista od małp naczelnych formuje przekonujący duet z gorylem-albinosem George’em. Ten aspekt filmu jest bez zarzutu. Naomie Harris z kolei nie ma tutaj zbyt wiele do zagrania, ale Jeffrey Dean Morgan ewidentnie widać, że dobrze się bawi jako „kowbojski” agent CIA o luźnym podejściu do sytuacji.
Dzika furia to z jednej strony typowy film o rozwałce wielkomiejskiej metropolii ale fabularnie wątek dąży do tego by nie tylko powstrzymać destrukcję ze strony przerośniętych zwierząt, ale i pomóc jednemu z nich, aby zatrzymać proces mutacji. Wątek ten dodaje nieco ludzkiego oblicza i namiastki warstwy emocjonalnej z Planety Małp.
Sceny akcji są tutaj przyjemne dla oka, choć z drugiej strony ich aranżacja i choreografia niekoniecznie jest wykwintna. Są niemniej jednak funkcjonalne. Bestie nie mają jednak zbyt wielkiego „pazura” i przydałoby się nieco więcej niekontrolowanego szaleństwa. Cała reszta postaci, poza Johnsonem i Morganem…po prostu jest. Nie jest to kino, które wybitnie wam bym polecił, ale jako ucieczka od codziennych problemów i własnego mózgu – nawet się do jakiegoś stopnia sprawdza.