Recenzja “Priscilli” – najnowszego dzieła Sofii Coppoli o żonie Elvisa Presley’a. Warto obejrzeć?
Kilka ostatnich lat to prawdziwy “boom” na filmy poświęcone gwiazdom muzyki. A gdyby tak przyjrzeć się partnerom i partnerkom idoli milionów ludzi? Film Sofii Coppoli “Priscilla” opowiada historię żony Elvisa Presley’a. Czy naprawdę pozostawia niedosyt?
- PRZECZYTAJ TAKŻE: Porażający film hitem na Netflix. W Polsce oglądamy to teraz wszyscy
Recenzja filmu “Priscilla”. Warto obejrzeć w kinach?
“Elvis” nie był idealny, ale produkcja Baza Luhrmanna wywołała nie lada emocje. Oprócz świetnego Austina Butlera, film wypadł też dobrze wizualnie – poza kilkoma wpadkami, całość robiła naprawdę dobre wrażenie, szczególnie kostiumy i wnętrza, które były prawdziwymi scenografiami. Tam, gdzie używano CGI było (znacząco) gorzej, ale to z pewnością opowieść, do której warto wracać. “Priscilla” raczej do “Elvisa” nie dołączy.
Nakręcony przez Sofię Coppolę film powstawał we współpracy z samą Priscillą Presley. To daje szansę na wgląd w życie gwiazdy rock and rolla i przedstawienie wielu wydarzeń zgodnie z faktami, ale nikt nie chciałby, by o naszych bliskich mówiono źle, dlatego trudno nie odnieść wrażenia, że ciemna strona charakteru i życia Elvisa nie została w filmie uchwycona w całości.
Bo choć to Priscilla jest główną bohaterką tego filmu, to niemal wszystko, co dzieje się w jej życiu, było efektem działań gwiazdy muzyki. Nic dziwmy się więc, że Elvisa jest tu naprawdę sporo i gdy Cailee Spaeny pozostaje sama na ekranie, to nie do końca czujemy ten dreszczyk emocji. Aktorka wyśmienicie wcieliła się w nastoletnią, jak i dojrzałą Priscillę, a wykreowany wokół niej świat wygląda na wiarygodny, ale w kluczowych momentach kamera nie śledzi dalszych losów bohaterów, bo twórczyni filmu pozostawia mnóstwo rzeczy w domyśle i do pewnej interpretacji.
I o ile przemiana tytułowej bohaterki jest nader widoczna w całym filmie, tak Elvis Jacoba Elordiego pozostaje niemal taki sam. Zachowanie, mimika i gesty nie ulegają większym zmianom, a nawet w późniejszej części swojej kariery Elvis nie przypomina widocznego na archiwalnych nagraniach zmęczonego życiem gwiazdora. Różnice pomiędzy “Priscillą” i “Elvisem” są tak duże, że nawet największe starania Elordiego nie potrafiły uratować pewnych ograniczeń filmu Sofii Coppoli.
Zastanawiające jest też to, dlaczego film o żonie jego z największych muzyków jest taki mdły pod względem dźwiękowym. Po seansie nie pamięta się niemal żadnej piosenki, mimo że lista użytych kawałków jest dość obszerna. Sięgnięcie po utwory Elvisa byłoby zbyt proste, ale z drugiej strony brakowało nawet jednego wielkiego hitu mogącego podkreślić to, w jakiej rzeczywistości obracała się Priscilla Presley.
Każdy następny film, który będzie starał się uchylić rąbka tajemnicy i naświetlić szerokiej publiczności sprawę życia gwiazd muzyki oraz bliskich im osób, będzie mieć niezwykle trudne zadanie. “Bohamian Rhapsody” wydaje się być niedościgniony wzorem, prawdopodobnie tak samo jak “Rocketman”. Film o Whitney Houston nie do końca się udał, a przed nami historie Amy Winehouse, Boba Marley’a oraz Michaela Jacksona.
Wśród nich “Priscilla” mogła być najciekawszym projektem, bo w centrum wydarzeń był ktoś inny, niż sam muzyk, więc taki punkt widzenia i szansa opowiedzenia tej samej historii, ale w całkowicie inny sposób była naprawdę wyjątkowa. Cailee Spaeny zachwyca, ale wszystkiemu innemu brakuje sznytu, przekonania, czegoś, co sprawiłoby, że będziemy bardziej zaangażowani w seans. Ograniczenia, jakie narzuciła Priscilla wygładzając zapewne scenariusz wyrządziły filmowi ogromną krzywdę, dlatego zamiast zapadać w pamięć, umyka naszej uwadze zaraz po ostatniej scenie.
Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:
- Znamy najlepsze polskie seriale na Netflix. Oto największe hity platformy
- Na te filmy i seriale czeka świat. Netflix podał szczegóły!
- Apple skasowało kolejny serial. Cieszył się dużą popularnością, ale to już koniec
- Te telewizory za chwilę stracą dostęp do Netfliksa! Aplikacja przestanie działać
- Recenzja “Kochanka, stalkerka, zabójczyni” na Netflix – będziecie zaskoczeni, do czego może prowadzić randkowanie online!