Ghost of Tsushima | RECENZJA | Samuraj wskazuje przyszłość na telewizorze OLED Ambilight przed erą PS5!
Kto by się spodziewał, że znane globalnie tak naprawdę tylko z serii Infamous studio Sucker Punch powróci po latach w tak epickim stylu. Po Ghost of Tsushima spodziewano się na pewno imponującej oprawy graficznej, ale poza tym gra była jedną wielką niewiadomą. Uspokajam – opowieść o samuraju z wyspy Cuszima powinna przekroczyć Wasze wszelkie oczekiwania. Amerykanie wchodzą ze swoją japońską historią do pierwszej ligi i żegnają PlayStation 4 w wielkim stylu.
Tytułem wstępu
Dopiero co zakończyliśmy naszą przygodę z fantastycznym The Last of Us 2, a już przyszło nam zmierzyć się z ostatnim w ramach obecnej generacji tytułem ekskluzywnym na PlayStation 4. Ghost of Tsushima nie wygenerował co prawda nawet w jednej trzeciej tak wygórowanych oczekiwań i ekscytacji co produkcja Naughty Dog, ale jednego oczekiwano na pewno – pięknej, klimatycznej grafiki. Mówiło się o tym aspekcie tak wiele, że GoT przestał się tak naprawdę kojarzyć z czymkolwiek więcej niż tylko “tym ostatnim dużym tytułem na PS4, który może zaprezentować się zjawiskowo”.
Całkowicie niesłusznie – mogę śmiało powiedzieć: “Sucker Punch delivered”. Ghost of Tsushima to wciągająca, oszałamiająca wizualnie i bogata w zawartość gra, której zupełnie się nie spodziewałem.
Ghost of Tsushima to wizualnie jedna z najpiękniejszych produkcji
Od czego by tu zacząć? Może od tego, co lubimy najbardziej, czyli od jakości grafiki! Od samego początku wiedziałem, że w rolę samuraja desperacko próbującego wyzwolić japońską wyspę Cuszima spod mongolskiego jarzma wcielę się na konsoli PlayStation 4 Pro i będę poznawał świat XII-wiecznej, feudalnej Japonii na telewizorze Philips OLED wyposażonym w zwiększający immersję system Ambilight.
Spodziewałem się, że jeżeli GoT faktycznie zachwyci oprawą wizualną, to maksymalne wczucie się w klimat zapewni mi właśnie taki zestaw. To był strzał w dziesiątkę! Tytułowa Cuszima dosłownie powala urodą i bogactwem barw, przypominając prawdziwy raj na ziemi. Znakomicie to wygląda, kiedy kolory z ekranu przenoszą się dzięki Ambilight na ścianę, pogłębiając wrażenia. Dominują tu trzy kolory: zielony, żółty i niebieski, ale doliczymy się tak naprawdę wszystkich barw tęczy. Przemierzanie tej rozległej lokacji (o ogromnie wyspy przeczytacie niżej) raz po raz wprawia w zachwyt, a uczta dla oczu nie ustaje, co rusz proponując nowe doznania.
- PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ: Philips OLED854 OLED804 | TEST | Najlepszy zakup EISA 2019/2020
Genialną robotę robi w tej grze HDR. By to zobrazować, porobiłem w kilku urokliwych miejscach wyspy zrzuty ekranu w trybach SDR i HDR. Dopiero w tym drugim okazuje się w pełni, jak ogromną pracę wykonali w aspekcie graficznym twórcy. Czerń nocnego nieba podczas burzy jest znakomicie oddana, a tlące się w lasach pochodnie i buchające żarem ogniska oślepiają blaskiem. Podobnie jest z księżycem i słońcem, które oświetlają drogę samurajowi Jinowi Sakai.
Przypomnijmy dlaczego czerń i kontrast na telewizorach OLED jest tak dobry? Każdy subpiksel jest niezależnie sterowaną diodą, czyli bezpośrednim źródłem światła. Oznacza to zdolność do uzyskania prawdziwej czerni (zerowej emisji światła), czyli czegoś, co w każdym z widzów budzi podziw podczas oglądania ulubionego filmu czy serialu. Kontrast jest bowiem najważniejszym kryterium jakości. Gdy czerń jest dobra, to mówimy ogólnie, że obraz jest dobry.
Każdy kolor, barwa i odcień są niesamowicie jaskrawe, a jednocześnie na tyle wyważone, że nie ma tu mowy o przesadzie. Są wprawdzie momenty, w których grafika wydaje się nieco zbyt “plastikowa” – chociażby w przypadku błotnistych dróg czy zroszonych deszczem źdźbeł trawy – jednak to tylko dodaje grze uroku i za każdym razem wywołuje zachwyt. Wydaje się, że deweloperzy z Sucker Punch celowo odeszli od pełnego realizmu, by uwydatnić piękno i barwność stworzonego świata.
Największe wrażenie zrobiło na mnie chyba połączenie dynamicznej pogody z żywą przyrodą. Muszę przyznać, że z tak mocno “oddychającym” światem nie miałej jeszcze styczności. Dużą rolę w Ghost of Tsushima odgrywa wiatr, który wprawia w ruch nie tylko gałęzie, ale nawet całe drzewa; nie tylko łąki, ale pojedyncze kwiaty i liście. Do tego w powietrzu latają ptaki i motyle, źdźbła trawy, liście i kwiaty. Sprawia to niesamowite wrażenie. Wszystko oczywiście z rozbudowanym systemem pogodowym i kilkoma różniącymi się od siebie klimatem porami dnia i nocy. Naliczyłem osiem rodzajów pogody, które aktywnie wpływają na całe otoczenia, dzięki czemu bardzo rzadko natrafiamy na dokładnie te same warunki. Wprowadza to ogromną, robiącą naprawdę spore wrażenie różnorodność kolorystyczną.
Doskonale to obrazują zrzuty ekranu użyte przeze mnie w recenzji. Prawie wszystkie powstały przy pomocy kolejnego fantastycznego wyróżnika produkcji od Sucker Punch: tryby fotograficznego. Jest to niesamowicie rozbudowane narzędzie, za pomocą którego uwolnimy kamerę i ustawimy ją w dowolny sposób. To jednak nie wszystko, bo w pakiecie dostajemy szereg ustawień takich jak poziom ostrości i głębi widzenia, nakładki kolorystyczne, pora dnia, pogoda, a nawet prędkość wiatru (ujęcia mogą być animowane), latające w powietrzu liście, ptaki lub iskry ognia, mina naszego samuraja i grająca w tle muzyka. Domyślacie się już pewnie, że scenariuszy jest tu nieskończoność! Poza użytymi w recenzji zdjęciami, mam na dysku kolejne kilkadziesiąt z przeróżnych lokacji Cuszimy…
Dostępność Media Expert | |
---|---|
Model | Cena (w PLN) |
Telewizor PHILIPS OLED 55OLED854/12 | 5 999.00 zł |
Telewizor PHILIPS OLED 65OLED854/12 | 9 999.00 zł |
Telewizor PHILIPS OLED 65OLED754 | 7 399.00 zł |
Wyspa Cuszima jest ogromna, rozległa i bogata w zawartość
Świat przedstawiony w grze jest naprawdę duży. Przekonałem się o tym bardzo szybko – wystarczyło rzucić okiem na mapę Cuszimy w menu. Kształt wyspy został oddany dosyć wiernie, a skala w grze może imponować. W rzeczywistości Cuszima ma przeszło 700 km kwadratowych powierzchni, a łączna długość jej linii brzegowej to aż 915 kilometrów. I w grze da się to odczuć!
Wyspę podzielono w Ghost of Tsushiuma na trzy duże części: Izuhara, Toyotama i Kamiagata, a przygodę zaczynamy w tej pierwszej lokalizacji, na południu. Dodatkowo każdy region składa się z osobnych “dzielnic” z obozami, wioskami, miastami i zamkami. Już południowa część Cuszimy wydaje się po kilku wyprawach pomiędzy położonymi dosyć blisko siebie lokacjami ogromna. Pełną skalę pojąłem jednak dopiero wtedy, gdy rzuciłem okiem na inne rejony z wysoko położonego miejsca.
A jak długa jest wyspa w grze i jak szybko można ją pokonać? Na początku nie dostaniecie dostępu do jej całej powierzchni, ale mi udało się to dla Was sprawdzić! Wedle moich obliczeń, Cuszima rozciąga się na przestrzeni około 10 kilometrów, a podróż na koniu – który jest naszym jedynym środkiem lokomocji poza zwinnymi stopami samuraja – z południa na północ powinna zająć około 25-30 minut – zakładając, że po drodze nie napotkacie żadnych trudności, a taki scenariusz jest w tej grze niemal niemożliwy. Przyjmijmy zatem, że z paroma “przystankami” na najbardziej wysunięty na północ skrawek wyspy dotrzecie w około godzinę. Sporo!
Skoro świat gry jest tak wielki, to czy nie jest pusty? Na pozór może się tak wydawać, ale to nieprawda! Poza wymienionymi już wcześniej lokacjami, regularnie wpadałem na mniejsze lub większe patrole Mongołów, którzy akurat rozpoczęli inwazję (o fabule piszę niżej!), na zbuntowanych Japończyków, którzy podnieśli rękę na własnych rodaków, a także na zabójców i złodziei. No i oczywiście spotykałem też wielu mieszkańców Cuszimy, którzy często mieli coś ciekawego do powiedzenia lub jakąś prośbę do spełnienia. Na Cuszimie roi się jednak przede wszystkim od przejętych przez mongolskich najeźdźców wiosek, ich posterunków, obozów zaopatrzeniowych i punktów handlowych – te lokalizacje mamy za zadanie wyzwolić, co dzieje się w większości poza główną linią fabularną.
Twórcy zadbali też o obecność słynnych w grach z otwartym światem pytajników, które zdobią mapę i kuszą perspektywą odkrycia ciekawej lokacji lub historii. Natkniemy się też na właściwe japońskiemu klimatowi kapliczki, gorące źródła i latarnie, które pełnią rolę podnoszenia statystyk lub odblokowywania kolejnych umiejętności naszego bohatera. Macie już skojarzenia z Wiedźminem? I bardzo słusznie, bo ekipa Sucker Punch ewidentnie mocno inspirowała się wielkim dziełem CD Projekt RED. Nie chodzi mi już nawet o konia, który jest wiernym druhem Jima Sakai podczas podróży po Cuszimie – eksploracja, liczne starcia i wyzwalanie kolejnych miejsc po prostu mocno przypominają czasy, kiedy wędrowałem po świecie na grzbiecie poczciwej Płotki.
W początkowej fazie gry wybieramy nawet spośród kilku opcji imię naszego konia, a ten później nie odstępuje nas już niemal na krok. W każdym momencie możemy go przywołać, jeśli akurat oddali się w trakcie któregoś z naszych pojedynków z nieprzyjacielem. A jak w praktyce wygląda podróżowanie z punktu A do punktu B? Docelową lokalizację możemy oznaczyć na mapie, ale nie prowadzi nas do niej żaden GPS czy kompas, a… wiatr. Tak, w Ghost of Tsushima siły przyrody naprawdę odgrywają wielką rolę. Kiedy więc zgubiłem drogę, musiałem przeciągnąć palcem po touchpadzie kontrolera, a po chwili wyraźny i widoczny gołym okiem podmuch wiatru wskazywał mi kierunek, w którym powinienem podążać. Ten system pewnie nie każdemu przypadnie do gustu, bo niekiedy trzeba będzie bardzo często orientować się w terenie, ale mi to odpowiada. Z prostego powodu – jeszcze bardziej uwiarygadnia ten bajkowy świat. Szkoda tylko, że twórcy nie dali nam innej opcji; może poza systemem szybkiej podróży, z którego możemy skorzystać po odwiedzeniu danej lokalizacji. Polecam jednak nie korzystać z tej możliwości i w pełni chłonąć piękno wyspy!
Systemy walki i rozwoju naszego samuraja są ogromnie satysfakcjonujące
Kolejny duży plus dla twórców to całkiem rozbudowany i nagradzający zaangażowanie gracza system walki. Choć ciekawiła mnie mechanika walki kataną, to jednak nie spodziewałem się, że to będzie aż tak dobre! Żeby jednak nie było za przyjemnie, to opanowanie systemu przygotowanego przez Sucker Punch nie jest najłatwiejszym zadaniem. Na szczęście sytuacja rozwija się stopniowo i logicznie, a nowych technik i obsługi kolejnego oręża uczymy się wraz z rozwojem sytuacji w głównej historii.
Do “zabawy” oddano nam więc między innymi miecze, łuk, ostrza do rzucania (kunai), a także bomby prochowe i klejące oraz petardy i odwracające uwagę wrogów dzwonki. Może nie jest to zestaw rodem z jakiegoś GTA, ale uwierzcie mi – cały system opracowano tak, że to w zupełności wystarczy. Ale o tym za chwilę! Najpierw zdradzę Wam co nieco o pojedynkach z Mongołami i innymi nieprzyjaciółmi Jina z rodu Sakai. Tu bardzo wiele zależy od naszej reakcji na ich ruchy. Musimy bacznie je obserwować, by w odpowiednim momencie odskoczyć lub sparować (przy mocniejszych ciosach gra daje nam znać o zbliżającym się zagrożeniu) i skontrować. W przypadku katany mamy też na podorędziu ciosy, który mogą przełamać obronę uzbrojonego w tarczę oponenta. Niektórzy Mongołowie, jak np. dowódcy, są groźniejsi od pozostałych i trzeba się mocno napocić, by nie tyle ich pokonać, co ujść z życiem!
Bardzo spodobał mi się typowo “samurajski” mechanizm pojedynków 1 na 1, nazwany w grze “Prowokacja”. Jeśli natkniemy się na nieprzyjacielski patrol, możemy wyzwać jego członków do walki jeszcze zanim nas zauważą. Musimy wtedy odpowiednio “wyczuć” jednego z wrogów, a jeśli w odpowiednim momencie puścimy przycisk, nasz samurai jednym błyskawicznym ciosem zakończy żywot nieszczęśnika i stanie do walki z resztą ekipy.
Nie lubicie starć z kilkoma lub nawet kilkunastoma przeciwnikami? Wolicie się skradać i po cichu eliminować zagrożenie? Nie ma problemu, w końcu nie bez kozery w tytule gry znalazło się słowo “duch”. Po to właśnie są nam akcesoria takie jak dzwonki i szereg umiejętności, które możemy nabyć. Skoro więc już przy tym aspekcie jesteśmy, to pora na kilka słów o systemie rozwoju postaci w Ghost of Tsushima.
W grze wyróżniono trzy zbiory technik: Samuraj, Postawy i Duch. Pierwsze to zestaw uników i parowań, a także tzw. mitycznych umiejętności. Możemy je nabywać i rozwijać za zbierane podczas wędrówki punkty umiejętności, a następnie wypróbowywać w praktyce, czyli w walce. Postawy z kolei dostosowane są do różnego rodzaju przeciwników, a ich odblokowywanie pozwala na sprawniejsze eliminowanie wrogów. Ostatnia kategoria zarezerwowana jest dla sytuacji wymagających taktycznego, spokojnego podejścia – przemiany w ducha, którego legenda niesie się po całej Cuszimie i który zdolny jest z łatwością poskramiać śmiertelne niebezpieczeństwo. Znajdziemy tam narzędzia i umiejętności skrytobójcze, dzięki którym nasz bohater może sprawnie uporać się nawet z całym garnizonem. Dodatkowo podczas wykonywania kolejnych zadań rośnie legenda naszego bohatera, który stopniowo staje się bohaterskim wyzwolicielem cierpiących pod mongolskim butem Japończyków. “Wbijanie” kolejnych poziomów daje dużą przyjemność i zachęca do dalszych starań – twórcom zdecydowanie udało się zadbać o odpowiedni poziom miodności!
Wybór jednej z dwóch powyższych ścieżek rozwoju umiejętności bojowych – Samuraja lub Ducha – pozwoli na dosyć szybkie wyspecjalizowanie się w jednym z typów prowadzenia nierównej walki z Mongołami (postaw uczymy się niezależnie od punktów umiejętności). Ja początkowo wybrałem bezpośrednie podejście i rozwijałem techniki samurajskie, ale z czasem – krótko mówiąc, po cięgach jakie zebrałem w jednym z obozów zaopatrzeniowych najeźdźców – większą wagę przywiązałem do odblokowywania zdolności ducha. Opłaciło się!
W Ghost of Tsushima możemy też rozwijać nasze bronie i zbroje. Te drugie występują z resztą w sporej ilości, a każda cechuje się innymi statystykami i wpływem na sposób walki. Materiały potrzebne do ich rozwinięcia gromadzimy w postaci zapasów, surowców, tkanin i kwiatów. Ulepszymy ubiór i oręż, ale też np. same strzały. Pomogą nam w tym rozlokowani w większych mieścinach zbrojmistrze, płatnerki i łuczarki. Napotkamy też kupców.
Dostępność opcji polepszenia statystyk oręża samuraja znacznie uprzyjemnia eksplorację. Kiedy zbierzemy odpowiednią ilość danego materiału, gra daje nam o tym znać i zaprasza do odwiedzin u odpowiedniego człowieka. Wszystko składa się tu w ładną całość, a cały ten system naprawdę wynagradza czas poświęcony na poszukiwania. Większość potrzebnych rzeczy znajdywałem z resztą tak naprawdę w miejscach, które siłą rzeczy odwiedzałem podążając za główną linią fabularną. Nie jest więc tak, że by ulepszyć np. katanę, trzeba biegać po wyspie przez kilka godzin.
Dostępność gry Ghost of Tsushima | |
Ghost of Tsushima Gra PS4 | 249 zł |
Fabuła jest dobrze poprowadzona, a akcja wartka i wciągająca
Przechodzimy wreszcie do kręgosłupa, na którym zbudowano Ghost of Tsushima, czyli przedstawionej w grze historii. Umyślnie piszę o tym na samym końcu, bo też nie zamierzam za wiele zdradzać. Sucker Punch odważnie wzięło się za temat, którego w grach w zasadzie nie uświadczymy. Inwazja Mongołów na Japonię (a w zasadzie dwie próby, które podjęto w 1274 i 1281 roku) nie jest popularnym tematem w tej branży – do głowy przychodzi mi “na szybko” w zasadzie tylko dodatek The Mongol Invasion do Shogun: Total War z odległego, 2001 roku.
Historia skupia się wokół przedstawionego już przeze mnie Jina Sakai, członka owianej sławą społeczności samurajów, którzy wedle podań historycznych kierowali się honorem, szacunkiem i sprawiedliwością. I byli piekielnie niebezpieczni, jeśli zaszło się im za skórę! W momencie rozpoczęcia inwazji Mongołów na Cuszimę, Jin ledwo uchodzi z życiem, a jego wuj i mentor zostaje uwięziony przez dowodzącego operacją chana, który szybko przejmuje kontrolę nad większością wyspy. W tym momencie rozpoczyna się nasza przygoda, która z początku wydaje się bardzo chaotyczna.
Twórcy rzucają nas w samo serce akcji – sam przez pierwszą godzinę rozgrywki nie oderwałem wzroku od ekranu ani na moment, próbując odnaleźć się w sytuacji. Na początku do tego stopnia trudno złapać oddech, że gra może niektórych nawet odrzucić. Obrazuje to jednak dobrze zamieszanie, jakie musiało rozpętać się prawie osiemset lat temu na położonej pośrodku Cieśniny Koreańskiej wyspy. I warto przez te pierwsze minuty przebrnąć.
W przygodzie Pana Sakai, bo tak zazwyczaj odnoszą się do nas spotykane na naszej drodze postacie, wszystko zdaje się doskonale przemyślane. Możemy podążać główną linią fabularną i planować wraz z zyskiwanymi sojusznikami plan wyzwolenia wyspy, ale możemy też poświęcić się poznawaniu i wykonywaniu zadań pobocznych, które – tak samo z resztą, jak te główne – przedstawione są nam jako opowieści poznawanych ludzi i miejsc. Napotykane postacie, szczególnie te istotne dla historii, są wiarygodne i “głębokie”, podobnie jak nasz samuraj, którego opowieść poznajemy dzięki retrospekcjom z różnych okresów życia. Ghost of Tsushima ma w sobie coś z właściwego grom zupełnie innego typu syndromu “jeszcze jednej tury”. W to po prostu chce się grać, brnąć od misji do misji, od historii do historii. Poboczne zadania łączą się niekiedy z głównymi, a w tle mamy przecież cały arsenał technik i umiejętności do poznania i rozwinięcia. Historia rozwija się dynamicznie i prowadzi nas logicznie przez tę wielką przygodę.
Co bardzo ważne, główna linia fabularna nie jest ani za krótka, ani za długa. I w żadnym momencie mi się nie znudziła. Jeśli naprawdę wciągniecie się tak jak ja w tę japońską opowieść, to będziecie bardzo ciekawi jej zakończenia. A potem możecie ruszyć do “czyszczenia” mapy i wbijania platyny. Nie mam wątpliwości, że Ghost of Tsushima to zabawa na ponad grubo 100 godzin – przyjmując, że gracie na co najmniej średnim poziomie trudności, który naprawdę rzuca wyzwanie. Przykład? Pewnego wieczoru uparłem się, że odbiję jedną z wiosek i z uporem maniaka starałem się tego dokonać przez kilka godzin, ginąc raz za razem i znów szukając odpowiedniego sposobu.
Napisałem za mało o fabule? Trudno, musicie sami wcielić się w samuraja i przeżyć to na własnej skórze!
PlayStation 4 odchodzi w wielkim stylu. Ghost of Tsushima to gra prawie bez potknięć
Pogadajmy o minusach, bo przecież każda gra ją ma! Ludzie z Sucker Punch nie uniknęli pułapek przy tworzeniu Ghost of Tsushima i choć wyrobiłem sobie o tej grze świetne zdanie, to jednak nie mogę przemilczeć pewnych kwestii.
Część moich zastrzeżeń odnosi się do kwestii, z którymi borykają się w zasadzie wszystkie gry z rozległym, otwartym światem, po którym poruszamy się wypełniając kolejne questy. Przede wszystkim dosyć często spotykałem się podczas swojej przygody z nieścisłościami czasowymi. Po zakończeniu jednego z etapów pewnej opowieści w głównej linii fabularnej, chciałem od razu przemieścić się około kilometr dalej, by kontynuować ten wątek. Zajęło mi to kilka minut, podczas których zdążył zaledwie zapaść mrok (kiedy wyruszyłem, zaczęło się już ściemniać). Kiedy jednak dotarłem na miejsce, postać z którą nawiązałem rozmowę próbowała mnie przekonać, że minęły cztery dni. Takich sytuacji jest w Ghost of Tsushima znacznie więcej i dotyczą różnych odstępów czasowych. Rozumiem, że trudno ich uniknąć w tego typu grach (choć w takie ekstremum poszli twórcy czeskiego Kingdom Come: Deliverance), jednak skutecznie psują one odbiór tytułu i zmniejszają immersję.
Wspominałem już o tym wcześniej, ale uwypuklę to też tutaj: nawigacja podmuchami wiatru niekoniecznie każdemu przypadnie do gustu. W mojej opinii to ciekawy i oryginalny pomysł, jednak brak alternatywy w postaci klasycznego kompasu prowadzącego nas do celu może okazać się dla niektórych kłopotliwy. Na Cuszimie naprawdę nietrudno zgubić drogę, a cykliczne przesuwanie palcem po touchpadzie kontrolera jest przy dłuższej podróży po prostu męczące.
Szpilkę wbiję twórcom jeszcze w jednym aspekcie: zachowaniu postaci, które spotykamy w grze. Podczas skradania, np. w obozie wroga, nasz sojusznik lub sojusznicy najczęściej zachowując się skrajnie nielogicznie, dosłownie pakując się przeciwnikom pod nogi. Ci oczywiście ich nie zauważają, jak gdyby nigdy nic wpatrując się w przestrzeń przed nimi. Raziło mnie to bardzo w wielu momentach i choć zdaję sobie sprawę, że nikomu jeszcze nie udało się zupełnie wyeliminować takich fałszywych ruchów sterowanych przez komputer postaci, to wypada to po prostu słabo – tym bardziej, że poziom immersji w Ghost of Tsushima jest naprawdę wysoki.
Drażnił mnie też niekiedy nieco sztuczny, sztywny styl poruszania się NPCów w niektórych cutscenkach – szczególnie tych “szybkich”, nie filmowych. Bohaterowie bardzo często zdają się “płynąć” po ziemi, plastyka ich ruchów jest mocno ograniczona. Aż przypomniały mi się starsze tytuły sprzed 15-20 lat, w których takie rzeczy były chlebem powszednim. Dla kontrastu jednak dodam, że filmowe przerywniki wypadają rewelacyjnie, a szczególnie imponuje w nich zaawansowana mimika postaci.
Ghost of Tsushima bardzo mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się aż tak złożonej i obszernej, a jednocześnie spójnej, satysfakcjonującej i kompletnej przygody. Nie mam wątpliwości, że przypadnie do gustu wszystkim, którzy lubują się w produkcjach open world. Nie wspominając już o oryginalnie osadzonej tematycznie historii. XII-wieczna Japonia zachwyca i wciąga.
Na koniec dodam jeszcze tylko, że całą grę możecie przejść w specjalnym, czarno-białym trybie inspirowanym dziełami wielkiego japońskiego reżysera Akiro Kurosawy. Ja się na to nie zdecydowałem (jak można przegapić takie kolory!), ale może znajdzie się jakiś miłośnik takich klasycznych klimatów! Polecam też ustawić sobie jako domyślny język japoński – oryginalne dialogi połączone z tematyczną, dalekowschodnią muzyką tworzą niepowtarzalną otoczkę dźwiękową. Co za klimat!
Jako tytuł żegnający PlayStation 4, Ghost of Tsushima udało się wycisnąć z tej konsoli maksimum. Dzieło studia Sucker Punch dostaje ode mnie zasłużone 9/10! Nie mogę się już doczekać, co przyniesie nowa generacja. Ten tytuł uchylił rąbka tajemnicy i pokazał mi cząstkę przyszłości gier z otwartym światem!
PLUSY:
- Przepiękna, bajkowa oprawa wizualna (HDR + OLED + Ambilight!)
- Dynamiczna pogoda i żywa przyroda, które znakomicie się uzupełniają
- Genialny, rozbudowany do granic tryb fotograficzny
- Ogromny, bogaty w zawartość świat
- Intuicyjny, satysfakcjonujący system walki
- Szeroka paleta technik i umiejętności samuraja
- System rozwoju oręża i zbroi nadający sens eksploracji świata
- Świetnie poprowadzona fabuła i wartka, wciągająca akcja
- Zaawansowana mimika bohaterów w przerywnikach filmowych
- Język japoński!
- Klimatyczna ścieżka dźwiękowa
MINUSY:
- Nieścisłości czasowe podczas wykonywania misji
- Nielogiczne zachowania towarzyszy naszego bohatera w akcji
- Sztuczne, sztywne ruchy postaci w niektórych przerywnikach
- Nieco męcząca nawigacja podmuchami wiatru
Ocena gry: 9/10
Kopię do recenzji dostarczył nam dystrybutor gry w Polsce: Sony.
Zrzuty ekranu z gry w niniejszej recenzji pochodzą z konsoli PlayStation 4 Pro.
Premiera Ghost of Tsushima nastąpi 17 lipca 2020 roku.
Dostępność gry Ghost of Tsushima | |
Ghost of Tsushima Gra PS4 | 249 zł |
Inne recenzje gier:
- F1 2020 | RECENZJA | Czy tak będą wyglądały wyścigi na PS5 i Xbox Series X? Gramy na Samsung QLED 8K z repliką kierownicy Ferrari F1!
- The Last of Us Part II | RECENZJA | Czy to najwybitniejsza historia w dziejach? Ta gra powala na kolana na telewizorze OLED
- Graliśmy w Shenmue 3 na PS4 Pro | RELACJA | wrażenia z kontynuacji legendarnej serii
- Saints Row IV: Re-Elected Switch | RECENZJA | Za ciasne ramy dla prezydenta
- Resident Evil 3 Remake: 5 powodów, dlaczego warto wrócić do Raccoon City
- Doom Eternal | RECENZJA | Piekielnie dobra gra w Ultra HD!
Witam mam takie pytanko czy tv oled panasonic fz 950 ogarnie w nowych konsolach 4k i 60 klatek na sekundę lub 120 ponieważ nie ma on chyba hdmi 2.1
4K 60fps zawsze. Jak każdy telewizor 4K. Ale do 4K 120fps już nie. Do tego potrzeba portu HDMI 2.1
Może test Panasonica HZ2000?
Kiedy będzie recenzja TV: Sony KD 55hx9096? 🙂
Może nawet w tym tygodniu 🙂 A na pewno pierwsze wrażenia bo telewizor mamy już od paru dni w testach.
Suuuper! Bo na 95% go kupię i czekam jeszcze troszkę z ceną, ale brakuje mi Waszej recenzji 🙂
olej go i kup xf90….zaplacisz duzo mniej a obraz lepszy….
HDR na podobnym poziomie? Ma hdmi 2.1 i zwiększanie płynności gier na konsoli?
xf9005 nie posiada Hdmi 2.1 ale natomiast ma o wiele lepszy obraz od xh90. Pytanie jest jedno, czy faktycznie będziesz w stanie zauważyć lepszą płynność w grach za pomocą hdmi 2.1. Ja osobiście mam problem niekiedy zauważyć różnicę pomiędzy 30fps , a 60 fps. Na chwilę obecną zastanawiam się nad dwoma TV (Sony): XG95 – lepszy obraz / procesor / dodatkowe głośniki u góry (już w 55 calach), brak hdmi 2.1 XH90 – wszystko co wyżej wymieniłem to brak, tylko posiada hdmi 2.1 Niby wybór prosty się wydaje, tam gdzie jest więcej plusów i nie jestem w stanie niekiedy zauważyć… Czytaj więcej »
Dobrze by było bo tez jestem w 80% przekonany do tego tv
a nie lepiej juz za ta kase kupic sobie oleda B9?
i? nadal brak recenzji … :/
Na jakim konkretnie tv ogrywales ta gre, zastanawiam sie nad zmiana z sony na philips ale nie wiem czy warto tetaz czy lepiej zaczekac na nowsze modele tv odnosnie ps5
Kupuj CX 😉 nie pożałujesz!