Home Strefa filmu Recenzje filmów kinowych i seriale “Aquaman i Zaginione Królestwo” – szczera recenzja. To nie powinno tak wyglądać!
“Aquaman i Zaginione Królestwo” – szczera recenzja. To nie powinno tak wyglądać!

“Aquaman i Zaginione Królestwo” – szczera recenzja. To nie powinno tak wyglądać!

405
0

“Aquaman i Zaginione Królestwo” to kontynuacja przygód Aquamana, która niestety nie dorównuje swojemu poprzednikowi. Film Jamesa Wana jest pełen sprzeczności, z chaotycznym scenariuszem i wizualnymi efektami, które pozostawiają wiele do życzenia. Czy mimo wszystko warto wybrać się do kina?

Film “Aquaman i Zaginione Królestwo” – recenzja. Warto obejrzeć?

Filmowe uniwersum DC na ekranach kin nie miało łatwego życia. Miało rozpocząć się z wysokiego “C” dzięki pojedynkowi Supermana z Batmanem, ale wszyscy pamiętamy, jak to w rzeczywistości wyglądało. Najważniejszy film zatopił ten świat na zawsze i żadne próby ratowania go nie mogły się udać. “Liga sprawiedliwości” powstała bez konkretnych fundamentów, widzowie nie mieli szansy poznać i polubić tych wersji Batmana, Supermana, Aquamana czy Cyborga. Co więcej, ton w jakim opowiadane były te historie, nie był skierowany do szerokiej publiczności, bo traktowanie zupełnie na serio opowieści z kart komiksów wymaga nie lada wyczucia. Mało komu się to udawało, a w dodatku potencjał na rozwój takiego uniwersum jest stosunkowo niewielki – wyobrażacie sobie jak mógłby wyglądać “Aquaman” w wersji Christophera Nolana?

To bardzo dziwne, że Warner Bros. Discovery zdecydował się na dystrybucję tego filmu, bo jak dobrze wiemy, kierownictwo nie ma problemów z kasowaniem projektów i odpisywaniem podatku. Kto wie, może “Batwoman” okazałaby się ciekawszym widowiskiem, niż “Aquaman i Zaginione Królestwo”, bo droga do powstania tego filmu była prawdziwym torem przeszkód. Film kończono w okolicznościach inicjowania nowego uniwersum, udział Amber Heard był nie lada kontrowersją, a liczne dokrętki i mało korzystna atmosfera na planie (także z powodu zachowania głównego aktora) nie sprzyjała stworzeniu czegoś udanego. I efekty tego wszystkiego widać na ekranie.

Sam wstęp do filmu nie rokuje takiej klapy, jaką jest cała produkcja. Początek utrzymany jest w tonie pierwszej części, więc daje to pewne nadzieje na miły seans. Główny superbohater zachowuje się tak, jak wcześniej – mimo dość ułożonego życia, nie jest wcale z niego zadowolony i ucieka od pewnych obowiązków. Stara się pogodzić wszystkie zadania, jakie przynosi codzienność, ale chyba wolałby wrócić do swawolnego stylu życia singla bez zobowiązań. Do pewnego momentu żarty i gagi bawią, ale z czasem czara goryczy się przelewa, ponieważ większość humorystycznych scen zostaje napisana i odegrana na jedno kopyto albo poniżej pewnego poziomu. Tak, scena z sikającym w twarz Aquamana dzieckiem to najgorsze zło i nie wiemy, kto pozwolił, by coś takiego znalazło się w filmie.

I tak brzmiących pytań możemy zadawać dziesiątki o kolejne sceny, które podają w wątpliwość inteligencję oraz poczucie humoru widza. Nie zdołano nawet postawić przed Aquamanem innego, równego mu przeciwnika, lecz przywrócono już pokonanego Czarną Mantę, który tym razem został opanowany przez największe zło świata. To wygląda na ekranie równie źle, co zabrzmiało w poprzednim zdaniu i tak naprawdę poza relacją Aquamana z jego bratem trudno doszukać się w tym filmie jakichkolwiek pozytywów. Nawet strona wizualna nie powoduje, że na film patrzy się z przyjemnością, a takich scen, jak pamiętny kadr z “jedynki”, gdzie Aquaman nurkował z czerwoną racją ku dnie można tu szukać ze świecą.

Na odchodne nie tylko dostaliśmy słabiutki film, bo także scena po napisach nie staje na wysokości zadania, bo jest przedłużeniem marnego filmu. Nic dziwnego, że Ben Affleck nie dołączył do Jasona Mamoa na planie, a Willem Dafoe nie pojawił się choć na chwilę – obydwaj panowie zapewne nie chcieli mieć z tym projektem nic wspólnego. DCEU kończy więc swój żywot w najgorszym możliwym stylu: za pomocą filmu bez wyrazu, historii, emocji i przekonania. Kinowe uniwersum DC miało swoje momenty (nawet niedawny “Flash”, do którego chętnie będziemy wracać!), ale bardzo dobrze, że ten etap jest już za nami i możemy patrzeć z większą nadzieją i ufnością w kierunku budowanego przez Jamesa Gunna świata. Zanim jego Superman ujrzy światło dziennie, powinniśmy zdążyć zapomnieć, jak filmy o superbohaterach DC potrafiły nas zawodzić.


Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:

(405)

0 0 głos
Article Rating

1
Zobacz więcej komentarzy na forum

Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
0
Chcielibyśmy poznać twoje zdanie na ten tematx
()
x