Triumfalny i obłędny graficznie powrót Master Chiefa na Zeta Halo! Recenzja kampanii Halo Infinite na Xbox Series X
W mojej osobistej kategorii najbardziej wyczekiwanych gier ostatnich lat, Halo Infinite może się mierzyć chyba tylko z Cyberpunkiem 2077 i GTA 6. Tytuł nierozerwalnie związany z Microsoftem i konsolami Xbox miał pierwotnie zadebiutować wraz z wejściem do sklepów modeli Series X i S, jednak ostatecznie przyszło nam na niego poczekać rok dłużej z wiadomych przyczyn. Czas już jednak najwyższy na werdykt: czy wielki powrót Master Chiefa jest godny tej legendarnej postaci? Czy twórcy sprostali wygórowanym oczekiwaniom fanów epickiej serii po niechlubnej prezentacji rok temu? Byłem już na pierścieniu Zeta Halo i poznałem odpowiedzi!
- PRZECZYTAJ TAKŻE: Dwie nowe gry za darmo już są w Epic Games Store! Pojawił się wyczekiwany hit! Co i gdzie pobrać na PC?
Halo Infinite – warto było czekać na Master Chiefa! To wciągający, przepiękny i dopracowany tytuł
6 lat – tyle czasu minęło, odkąd fani serii Halo po raz ostatni mieli szansę wcielić się w legendarnego Master Chiefa. Następca Halo 5: Guardians jest zdecydowanie najbardziej wyczekiwanym epizodem tej epickiej serii idącej ramię w ramię z historią konsol Xbox. Infinite cieszy się jeszcze przed premierą tak wielką popularnością przede wszystkim dlatego, że w ostatnich latach z tym uniwersum zapoznała się ogromna liczba nowych graczy. Microsoft przeżywa złoty okres w sektorze gamingu – przede wszystkim dzięki usłudze Xbox Game Pass, której zazdrości mu nawet największy konkurent, czyli Sony. Huczne zapowiedzi, spektakularne fragmenty rozgrywki, ale przede wszystkim perspektywa powrotu głównego protagonisty sprawiły, że wokół produkcji zapowiedzianej już kilka lat temu wyrósł niemal mit. I nawet słynna wpadka z komiczną, niedopracowaną twarzą Craiga oraz przesunięcie premiery o rok nie mogło zaszkodzić temu tytułowi.
Halo Infinite od pełnego debiutu dzielą już tylko dwa dni. W trybie multiplayer (beta) gracze bawią się już wprawdzie od trzech tygodni, ale kampania i otwarty świat pierścienia Zeta Halo pozostaje jeszcze enigmą. Ja wiem już jednak niemal wszystko, bo ostatnie dni spędziłem na ogrywaniu “największej i najbardziej otwartej gry Halo w historii”, jak określili Infinite sami twórcy z 343 Industries. Nie będę Was trzymał w niepewności: warto było czekać tak długo! Halo Infinite zachwyci nie tylko maniaków franczyzy, ale również nowych graczy, dopiero teraz poznających tę rozległą serię.
To też kolejny hitowy tytuł, który już w dniu premiery (8 grudnia) zostanie udostępniony dla wszystkich posiadaczy abonamentu Xbox Game Pass na konsolach Xbox, PC oraz w chmurze!
Halo Infinite to prawdziwa piaskownica. Świat Zeta Halo jest rozbudowany i zaprasza do swobodnej rozgrywki
Po raz pierwszy w historii Halo, deweloperzy zdecydowali się na nielinearny typ rozgrywki. Pozwoliło to na rozpostarcie przed graczem znacznie szerszych horyzontów, zatem w Infinite trafiamy do rozległego, zapierającego dech w piersiach świata pierścienia Zeta Halo. Porzucono ideę wyłącznie klasycznych plansz i etapów (choć i w takich warunkach przyjdzie nam postrzelać w najnowszej części) i rzucono Master Chiefa na rozległą, bogatą w zawartość mapę. Obszar, z którym mamy do czynienia, ukazuje nam się w pełnej okazałości po pokonaniu początkowych etapów i dotarciu na powierzchnię wspomnianego pierścienia.
To tylko część dostępnego do otwartej eksploracji pierścienia Zeta Halo
Jak widać na powyższym zrzucie, na brak zawartości zdecydowanie nie można narzekać. Poza misjami głównymi, które wyróżniają się na mapie rozmiarem i kolorem, jako Master Chief możemy się angażować w masę przeróżnych aktywności, które mają oczywiście swoje konsekwencje i wpływ – choć nie w pełni bezpośrednie – na linię fabularną. Na przykład przejmując punkty UNSC, zajmowane przez wrogie siły kosmitów (na czele z osławionymi Wygnanymi), zapewniamy sobie dostęp do pojazdów i broni Marines, a także zmniejszamy stopień okupacji Zeta Halo przez nieprzyjaciół. Odkrywa to też przed nami kolejne interesujące lokacje do odkrycia i zdobycia.
Poza tym można też odpowiadać na wezwania do pomocy osamotnionych oddziałów czy gromadzić specjalne punkty pancerza, które służą do rozbudowy możliwości inwentarzu Master Chiefa. To nowa, przyjemna mechanika, pozwalająca na zwiększenie odporności naszego bohatera, wyposażenie go w dodatkowe funkcje wystrzeliwanego z z przedramienia haka czy też rozwój specjalnego czujnika zagrożenia czającego się w pobliżu. Nie ma tu mowy o pełnoprawnym “erpegu”, ale to wciąż bardzo dobry krok, skoro już przecież mamy do czynienia z otwartym światem. Mimo wszystko oczekiwałem po tym dodatku nieco więcej. Tak naprawdę już po pierwszej godzinie z grą nastawiłem się na rozwój jednej konkretnej ścieżki, uznając pozostałe za mało przydatne. Wszystko oczywiście zależy od typu rozgrywki, jaki preferujemy oraz poziomu naszego zaawansowania na polu walki, ale mam wrażenie, że większość graczy dojdzie do podobnych wniosków, de facto porzucając szerszą rozbudowę pancerza.
Decyzję o odejściu od klasycznego i typowego dla Halo liniowego typu rozgrywki oceniam wyłącznie pozytywnie. Nie tylko dlatego, że lubuję się w mniej lub bardziej rozbudowanych sandboxach, ale przede wszystkim dlatego, że niczego na tym nie tracą gracze oczekujący po Halo wyłącznie krwistej fabuły. Poboczne aktywności i poszukiwanie “znajdziek” nie wpływa na opowieść w takim stopniu, by było ją zauważalnie trudniej przechodzić bez ich podejmowania. Dla graczy mojego pokroju, otwarty Pierścień Zeta Halo dodaje dodatkowej głębi rozgrywce i zapewne sprawi, że z serią zapozna się kolejna grupa miłośników wirtualnej rozrywki. Mam w tej kwestii tylko jedną uwagę: wielka szkoda, że główna historia – choć i tak najdłuższa z całej serii – nie trwa jeszcze dłużej. W takiej formie Halo zasługuje moim zdaniem na rozbudowaną opowieść na kilkadziesiąt godzin!
Halo Infinite zachwyca poziomem graficznym! Autorski Silnik Slipspace robi ogromną robotę
Porównując bezpośrednio poprzednie pełnoprawne Halo z tym najnowszym, można doznać małego szoku. Infinite wygląda o lata świetlne lepiej! Co najlepsze, gra nie bazuje na żadnym z szeroko wykorzystywanych silników graficznych. Twórcy z 343 Industries opracowali własny – Slipspace – który dedykowany jest póki co wyłącznie szóstej odsłonie tej space opery. Odważny ruch zdecydowanie się opłacił – Infinite urzeka poziomem detali i rozmachem krajobrazów Zeta Halo. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że mam do czynienia z być może najpiękniejszym tytułem, w jaki miałem okazję grać na konsoli. Kolory są znakomicie wyważone, sylwetki postaci dokładnie oddane i bardzo plastyczne, a dryfujące w przestrzeni połacie terenu wręcz zapierające dech w piersi. Głównymi zaletami silnika Slipspace są właśnie opcje budowania realistycznych, rozległych terenów oraz bardzo wiernie oddanych drzew, roślin i zwierząt. Fantastyczny poziom trzyma też sam interfejs – HUD, mapa i baza danych prezentują się tak futurystycznie, że to aż uderza w oczy. To kolejny element obrazujący skalę dopracowania Infinite.
W Halo Infinite nie ma ray tracingu, ale deweloperzy odpowiedzialni za grę znakomicie poradzili sobie ze światłem i refleksami w grze. Tytuł prezentuje to fantastycznie podczas rozgrywki w zamkniętej przestrzeni – na przykład w ciasnych, punktowo oświetlanych korytarzach podziemnych baz obcych. Wyraźnie akcentowane metaliczne powierzchnie, wisząca w powietrzu lekka mgiełka i wzbijający się w powietrze dym podczas otwierania śluz wprowadza kapitalną atmosferę. Dodam tylko, że śledzenie promieni ma się ostatecznie w Infinite pojawić, ale w późniejszym, nieokreślonym jeszcze terminie.
Halo Infinite działa na Xbox Series X w dwóch trybach: pierwszy skupia się na jakości grafiki, a drugi na wydajności. Można zatem wybierać pomiędzy rozdzielczością 4K i 60 klatkami na sekundę, a 1080p i 120 klatkami na sekundę. Jeżeli dysponujecie bardzo dużym ekranem i upieracie się przy 4K, to niewiele stracicie – w kampanię Infinite znakomicie gra się w 60fps; trzeba ponadto pamiętać, że przecież nie każdy tytuł AAA wydawany na nową generację konsol “dowozi” taki wynik. Dla ciekawskich poniżej jeszcze ciepła analiza od The Digital Foundry:
Fabuła Halo Infinite powinna zadowolić hardkorowych fanów serii. Jest klimat, są tajemnice i zwroty akcji!
Nie będę oszukiwał – nie należę do grona największych miłośników serii Halo i nie ogrywam jej z wypiekami na twarzy od samego początku. Z uniwersum Master Chiefa zapoznałem się kilka lat temu, stopniowo sprawdzając nowsze odsłony i zagłębiając się w zawiłości fabularne. Z tym większą radością stwierdziłem, że tryb fabularny Infinite – choć początkowo nieco tajemniczy – dosyć szybko odsłania przed graczem meandry poprzednich wydarzeń i sprawnie osadza go w “tu i teraz” szóstego epizodu. Będąc kompletnym “świeżakiem” co prawda na pewno łatwo pogubimy się w licznych dyskusjach Master Chiefa z “Cortaną 2.0” (odsyłam do opisu fabuły, którego nie będę tutaj przytaczał), ale naprawdę nie zmniejsza to stopnia atrakcyjności głównej opowieści. Jest ona tak poprowadzona, że można ją przeżywać w angażujący sposób po dosłownie króciutkim wprowadzeniu się w tajniki uniwersum.
Linię fabularną w Halo Infinite naprawdę ciężko było “skopać”, choć martwiła się o to od długiego czasu liczna grupa fanów serii. Mamy tu jednak wielki powrót legendy – obrońcy ludzkości i prawdziwego wzoru bohatera. Sam ten fakt musiał zmusić twórców do wytężenia wysiłków, a przecież pozostałe okoliczności bardzo temu sprzyjały. Po “piątce”, w której sztuczna inteligencja Cortana przeszła na ciemną stronę mocy, a kosmici ostatecznie zwyciężyli w wielkiej wojnie, w Infinite zapowiadał się epicki epilog drugiej trylogii. Czy taki rzeczywiście dostaliśmy? Tego nie zdradzę, ale mogę ujawnić, że główna kampania trzyma równie wysoki poziom, co oprawa wizualna! Opowieści ton nadaje głęboka relacja Master Chiefa z jego nową towarzyszką oraz bezpośrednie spotkania z Wygnanymi i ich wysłannikami w różnych lokacjach. Zgłębiamy przy tym liczne tajemnice będącego ważną częścią uniwersum halo pierścienia Zeta, eksplorując szczyty i głębiny tego przepięknego świata. Mamy tu tak naprawdę pewien dualizm – naszym celem jest powstrzymanie wysiłków najeźdźców usilnie próbujących zwalczyć ludzkich niedobitków, a jednocześnie rozwiązanie zagadek tkwiących głęboko w kręgosłupie całej serii Halo. Takie połączenie daje znakomity efekt, a Infinite wciąga bez reszty!
Zanim w środę zanurkujecie w rozgrywkę, sprawdźcie koniecznie zwiastun prezentujący fabułę Halo Infinite:
Halo Infinite nie przebiera w środkach jeśli chodzi o arsenał. To strzelanka na najwyższym poziomie atrakcyjności!
Na pytanie “o co tak naprawdę chodzi w Halo” odpowiedź jest w zasadzie jasna: o strzelanie! To ostatecznie typowy FPS, który ma przede wszystkim dostarczyć masy zabawy z eliminowania hord obcych za pomocą fantazyjnych broni. Infinite jest pod tym względem genialne! Mamy worek nowych broni, na czele z takimi perełkami jak wyrzutnia plazmy miotająca nią niczym granatami czy masywna rakietnica. Powracają też oczywiście bardziej “przyziemne” spluwy z arsenału Marines. Łącznie można przebierać w najbogatszym arsenale w historii serii, a na tym zabawa się nie kończy, bo gra daje też największą jak dotąd swobodę w podejściu do pojedynków.
Mowa oczywiście o modyfikacjach pancerza, granatach czy wreszcie bardzo rozwiniętym systemie reagowania osłon i pancerza obcych na ostrzał z danej broni. Twórcy w zapowiedziach dużo mówili o możliwości eksperymentowania z inwentarzem w zależności od napotkanego przeciwnika i z przyjemnością stwierdzam, że nie oszukiwali! Po kilku godzinach byłem już w stanie intuicyjnie dobrać zestaw broni do zagrożenia, które napotykałem. Tak otwarta forma bitew zachęciła mnie też do aplikacji taktycznego, bardziej strategicznego podejścia. Z Halo Infinite bawię się w trybie Normalnym, ale mimo to w większości przypadków nieprzemyślana szarża w sam środek oddziału obcych kończy się całkiem szybką śmiercią. Twórcom udało się naprawdę dobrze wyważyć rozgrywkę, nie sprowadzając jej tylko i wyłącznie do żmudnego, nie stanowiącego wyzwania eliminowania kolejnych kosmitów. Prawdziwym crème de la crème rozgrywki są standardowo pojedynki z bossami – każdy wymaga odmiennego podejścia i przy złym doborze arsenału (a nie zawsze mamy wybór) można mieć poważne kłopoty z przejściem dalej.
Halo Infinite oferuje też spory wybór pojazdów – jeżdżących i latających – które znacznie ułatwiają poruszanie się po rozległym świecie Zeta Halo. Niektóre służą też jako dodatkowa broń w starciach z rywalami. Podstawowe jednostki umożliwiają wzięcie na pokład Marines, którzy pomogą nam w eksterminacji oddziałów obcych. Te należące do nich mogą się z kolei okazać prawdziwym gamechangerem w bezpośrednim pojedynku i mocno zadziałać na naszą korzyść.
Halo Infinite imponuje oprawą dźwiękową. Uczta dla uszu!
Przed podsumowaniem plusów i minusów nie mogę pominąć sprawy oprawy dźwiękowej Halo Infinite. Wszystko zgrywa się tu perfekcyjnie! Od prostych, ale niesamowicie estetycznych sygnałów akcentujących poruszanie się po interfejsie, przez grę aktorów głosowych (jestem wielkim fanem oryginalnej, angielskiej wersji), aż po epickie, filmowe przerywniki muzyczne w ważnym momentach – to prawdziwa esencja Halo! Od początku słychać, że ekipa odpowiedzialna za zgranie obrazu z dźwiękiem wykonała kawał dobrej roboty. Nie ma w tym aspekcie elementu, który by mi nie pasował. To produkcja na najwyższym poziomie realizacji audiowizualnej, która nieprzerwanie trzyma równy, niesamowicie wysoki poziom.
Halo Infinite 8 grudnia zadebiutuje w katalogu gier dostępnych w ramach abonamentu Xbox Game Pass!
PLUSY:
- Nielinearna, rozbudowana rozgrywka
- Otwarty, rozległy świat
- Klimatyczna fabuła będąca znakomitym zwieńczeniem drugiej trylogii Halo
- Bardzo wysoki poziom grafiki dzięki autorskiemu silnikowi
- Przebogaty wybór broni i ich zastosowań
- Szeroki wachlarz świetnie się prezentujących przeciwników
- Fantastyczna oprawa dźwiękowa
MINUSY:
- Elementy rozwoju postaci mogłyby być nieco bardziej rozbudowane
- Fabule brakuje tylko jednego – długości
Ocena gry: 9,5/10
Kopię do recenzji dostarczył dystrybutor gry w Polsce: Microsoft Polska
Premiera Halo Infinite na Xbox Series X/S, Xbox One i PC nastąpi 8 grudnia 2021 roku. Gra będzie dostępna w ramach abonamentu Xbox Game Pass dla konsol Xbox i PC oraz w chmurze.
Dostępność gry Halo Infinite | |
Halo Infinite Gra XBOX SERIES | 259 zł |
Kod aktywacyjny Halo Infinite Gra PC / XBOX ONE (Kompatybilna z Xbox Series X) | 269 zł |
Galeria zdjęć z Halo Infinite na Xbox Series X
Więcej na temat konsol i gier:
- Jeszcze jedna niespodziewana gra w PS Plus?! Gracze w Polsce mogą dostać niedostępny wcześniej, świetnie oceniany tytuł!
- Sony ogłosiło ofertę PlayStation Plus na grudzień! Jest aż sześć gier na PS4 i PS5 – hity czy kity?
- Wreszcie będzie czarna PS5? Sony już opatentowało własne panele na wymianę! Pojawią się specjalne motywy z gier?
- Wreszcie mamy duży hit do pobrania za darmo w sklepie Epic Games! Co i gdzie do zgarnięcia?
- Tak będą wyglądać konsole PlayStation 5 Pro i Slim? Pokazano fantastyczne projekty! Kiedy się pojawią?
- PS5: wreszcie skuteczny sposób na oszustów i boty? Wprowadzono ekstremalne restrykcje, by zwykli gracze mogli dostać konsolę!