Home Testy Konsole Dla takiej gry powinniście kupić konsolę nowej generacji PS5! Ratchet & Clank: Rift Apart, czyli przeskok do innego wymiaru | RECENZJA PS5
Dla takiej gry powinniście kupić konsolę nowej generacji PS5! Ratchet & Clank: Rift Apart, czyli przeskok do innego wymiaru | RECENZJA PS5

Dla takiej gry powinniście kupić konsolę nowej generacji PS5! Ratchet & Clank: Rift Apart, czyli przeskok do innego wymiaru | RECENZJA PS5

4.07K
6

Uwielbiam być w ten sposób zaskakiwany. Ratchet & Clank: Rift Apart w mgnieniu oka przeszedł u mnie drogę od tytułu kojarzącego się z darmowym dodatkiem do konsoli, do genialnej produkcji, w której podczas zabawy miałem wręcz ochotę zdmuchiwać dym z pada niczym z lufy rewolweru. Ta gra to fantastyczny pokaz mocy dysku SSD zainstalowanego w PlayStation 5 oraz dowód na to, że kontroler DualSense wyprzedził nie tylko konkurencję, ale i swoją epokę. Przekonajcie się dlaczego!

Ratchet & Clank: Rift Apart na PlayStation 5: niespodziewany system seller?

Chyba nie ma w tym przypadku, że jedne z najlepszych gier wydanych do tej pory na PS5 to platformówki. Kilka miesięcy temu zachwycił mnie tytuł startowy nowej konsoli Sony: Astro’s Playroom. Teraz z kolei nie mogę się nacieszyć najnowszym Ratchetem. Punktem wspólnym łączącym te dwie produkcje na PS5 jest fantastyczne wykorzystanie możliwości kontrolera. Jeżeli zadajecie sobie pytanie, dla jakiego tytułu warto kupić nowe PlayStation, to najpierw sprawdźcie, jak w danej grze zachowuje się DualSense.

Przejdźmy do rzeczy, bo naprawdę jest o czym opowiadać. Po poniższej lekturze Ratchet & Clank powinien przestać kojarzyć się Wam (jeżeli tak właśnie uważacie) z niepozorną, niskobudżetową produkcją. Ja już czekam na kontynuację, a po dwóch dniach bez grania cierpię na klasyczny syndrom odstawienia.

Dlaczego zdecydowanie warto zagrać w nowego Ratcheta?

  • Świat w grze zachwyca różnorodnością i dbałością o detale

Ratchet & Clank to seria sięgająca swoimi korzeniami 2002 roku, kiedy jej pierwsza część ukazała się na PlayStation 2. Od tego czasu wydano aż czternaście kolejnych części i dodatków, które lądowały na kolejnych maszynach Japończyków. Poprzednim wcieleniem przed omawianą produkcją jest Ratchet & Clank z 2016 roku, który ukazał się na PS4. Jeśli spojrzeć na te wszystkie części powierzchownie, to wyłania się obraz kolorowej platformówki w klasycznym stylu. Światy przedstawiane przez twórców z Insomniac Games zawsze były do siebie bardzo podobne, a w kolejnych częściach powracali na ogół ci sami bohaterowie, na czele z sympatycznym duetem tytułowym.

Co więcej można tu było wymyślić? Przełom mogła przynieść tylko nowa generacja. Świetną radę dał mi już na samym początku Gmeru: “odpal sobie najpierw poprzedniego Ratcheta, pograj trochę, a potem włącz Rift Apart”. Tak też zrobiłem i błyskawicznie przekonałem się, że najnowsza odsłona to zupełnie inna para kaloszy – przeskok jest namacalny! W Rift Apart twórcy przedstawili więcej światów, więcej detali, lepsze oświetlenie i wynieśli poziom immersji podczas zabawy na niespotykany wcześniej w tej serii poziom. Takie środowisko po prostu aż chce się eksplorować, bo planety i stacje kosmiczne dostępne w grze z miejsca do tego zachęcają. Jak na platformówkę, świat przedstawiony i wszystkie jego elementy są niesamowicie żywe.

  • Fabuła potrafi zaciekawić i popycha gracza do przodu

Nie napiszę, że Rift Apart fabułą stoi, bo nie ten aspekt wybija się tu na pierwszy plan. Historia jest jednak – jak zwykle w tej serii – niezwykle ważna i nadaje ton wszystkim wydarzeniom. Tym razem naszym zadaniem jest uratowanie rozpadającego się świata, który nawiedziła katastrofa czasoprzestrzenna – powstały anomalie polegające na otwierających się wszędzie portalach prowadzących do innych wymiarów. Już na początku, kiedy gra wita nas bardzo dynamicznym i imponującym prologiem, Ratchet i Clank wpadają do jednego z takich korytarzy, znajdując się nagle w alternatywnej rzeczywistości, w której autorytarne rządy sprawuje główny antagonista serii: Doktor Nefarious.

Wydarzenia, które rozgrywają się później, naprawdę potrafią wciągnąć. Fabuła w Rift Apart znakomicie przeplata się z eksploracją, rozwojem postaci i broni oraz misjami pobocznymi, co z resztą zawsze było wyróżnikiem tej serii. Podczas zabawy ani na moment nie straciłem przyświecającego mi akurat celu z oczu – byłem stale zaangażowany w misję ratowania świata, którą umiejętnie podzielono na konkretne zadania czekające naszych bohaterów w przeróżnych zakątkach wszechświata. Bardzo świeżym posunięciem okazało się stworzenie postaci Rivet – lombaksicy będącej niejako odpowiedniczką Ratcheta. Przełączanie się pomiędzy bohaterami sprawia sporo frajdy, bo choć towarzyszy nam przy tym ten sam arsenał i ekwipunek, to jednak za każdym razem mamy do wykonania inną misję mocno powiązaną z kierowaną postacią. Immersję potęgują dodatkowo szczegółowe dialogi niejako pilnujące, byśmy cały czas byli zaangażowani w rozgrywające się wydarzenia.

  • System walki zapewnia masę zabawy i satysfakcji

To jeden z dwóch czynników, które w moim odczuciu czynią Rift Apart produkcją wybitną. System operowania postacią i broniami w tej grze jest na wskroś banalny, ale mnogość dostępnego ekwipunku i manewrów, które możemy wykonywać sprawiają, że można się uzależnić! Najnowsza część szybko rzuca nas w wir wydarzeń, więc już po paru minutach znamy podstawowe ruchy Ratcheta i pierwsze “pukawki”, z których może korzystać. W Rift Apart dodano kilka nowych mechanizmów, więc teraz można korzystać z podwójnego skoku, błyskawicznego zrywu, kotwicy umożliwiającej skoki na duże odległości, butów magnetycznych i odrzutowych i jeszcze kilku bajerów. Łącząc je z przebogatym arsenałem (o którym w dalszej części tekstu), można do każdej potyczki – czy to z hordą niegroźnych przeciwników czy też potężnym bossem – podejść na wiele różnych sposobów, przebierając w technikach oraz kombinacjach strzałów i ciosów.

Do wyboru mamy oczywiście kilka poziomów trudności. Ja grałem na standardowym, ponieważ to ten zazwyczaj pozwala dobrze “wyczuć” balans rozgrywki. Muszę przyznać, że ta jest znakomicie wyważona. Na początku jest oczywiście dosyć łatwo, ale im dalej w las, tym większym sprytem i gibkością palców trzeba się wykazywać. Wydawałoby się, że posiadając w “kieszeni” kilkanaście różnych broni i zaawansowany pancerz, kolejne potyczki będą spacerkiem, ale wcale tak nie jest! Najczęściej zdarzało mi się ginąć pod koniec zabawy, kiedy uważałem już siebie za eksperta w dziedzinie starć wszelakich.

  • Podróż pomiędzy wymiarami to wyznacznik next-genowego charakteru gry

“Na PS4 to nie pójdzie, no chance” – dokładnie ta myśl zakiełkowała mi w głowie, kiedy jako Ratchet po raz pierwszy pokonałem korytarz czasoprzestrzenny. Rift Apart robi GENIALNY użytek z mocy dysku SSD zlokalizowanego w PS5. Od razu widać, że to jest tytuł na wyłączność, stworzony od A do Z z myślą o nowej generacji. Za pomocą wyrw prowadzących do innych wymiarów (czy też za ich przyczyną, bo najczęściej wpadałem w nie nie z własnej woli) na pstryknięcie palcem przenosimy się do zupełnie innego świata, który generowany jest od razu – jakby od zawsze tam był, a konsola od razu wyrenderowała cały świat, po którym się poruszamy.

Wyrwy czasoprzestrzenne można też wykorzystywać samemu. Mniejsze korytarze pojawiają się praktycznie wszędzie, a podczas walki pozwalają na teleportację bliżej przeciwnika. Dzięki takim zabiegom można go na przykład oskrzydlić albo zajść zza pleców. Dynamika naprawdę robi kolosalne wrażenie – nie ma mowy o najmniejszych przycięciach czy ekranach wczytywania. W Rift Apart wydarzenia toczą się w szalonym tempie. Bardzo podobały mi się szczególnie wrota prowadzące do alternatywnych wymiarów, rozlokowane w zaułkach przemierzanych map – wkraczając do nich mogłem zdobyć wyjątkowy element pancerza.

  • Rift Apart ma jeden z najlepszych systemów rozwoju postaci i broni

Ratchet & Clank zawsze romansowało z gatunkiem RPG, a przejawiało się to ciekawym systemem rozwoju postaci i bogatym arsenałem broni, które można “levelować”. W Rift Apart te atuty zostały wyolbrzymione niemal do ekstremum. Poczynając od broni, gra oddaje nam do dyspozycji rarytarium, które jest jedną z dwóch walut w tym świecie. Za jego pomocą możemy podnosić statystyki każdej broni, odblokowując kolejne usprawnienia na przyjemnych dla oka i czytelnych drzewkach. Zbierane po drodze śrubki, które wypadają z pokonanych wrogów i rozbijanych skrzynek, możemy z kolei przeznaczyć na zakup kolejnych “spluw”, które odblokowujemy w sklepiku przesympatycznej (tym razem, bo w przeszłości tak nie było) Pani Zurkon.

Możliwość rozwijania broni zachęca do korzystania z jak najszerszego arsenału, by poznać jego pełen potencjał. Znakomicie sprawdza się żonglowanie broniami z poziomu łatwo dostępnego obrotowego menu (można je też przypiąć do klawiszy kierunkowych na padzie). Po kilku godzinach zabawy miałem już całkiem spore pojęcie na temat możliwości poszczególnych narzędzi – a te są niezwykle zróżnicowane! Na szczęście twórcy zadbali o zupełnie nowe funkcje ofensywne – ja szczególnie lubiłem korzystać z usług Pana Grzybka, który po rzuceniu go na pole bitwy zalewa wrogów salwą pocisków. W następnej kolejności wypuszczałem w kierunku oponentów kilka granatów i częstowałem wiązką potężnej energii. W kierunku robali, latających robotów czy piratów można też posyłać rakiety, pioruny, lodowe pociski, strumienie zamieniające ich w nieruchome rośliny i wiele, wiele więcej. Pod koniec zabawy korzystałem już na raz w różnych konfiguracjach z przynajmniej ośmiu różnych broni!

  • Żadna gra na PS5 nie wykorzystuje kontrolera DualSense tak jak nowy Ratchet

Kolejny absolutnie genialny aspekt Rift Apart to poziom wykorzystania kontrolera do PS5. Słuchajcie: to jest zupełne nowy poziom doznań! Od początku do końca gry adaptacyjne triggery latają jak szalone, zaawansowany system wibracji rozgrzewa się do czerwoności, a z głośnika wydobywają się przeróżne, znakomicie brzmiące odgłosy. Słowem – pad żyje w naszych dłoniach własnym życiem, a podczas starcia z dziesiątkami wrogów odgrywa wręcz własną symfonię! Do tej pory żadna gra – włącznie z Astro’s Playroom, który był przecież pokazem możliwości nowego pada – nie wycisnęła z niego tak wiele. Cieszyłem się jak głupi, wypróbowując jego działanie na różnych nawierzchniach pokonywanych Ratchetem i Rivet, czy podczas wystrzeliwania pocisków z kolejnych broni. Jeżeli chodzi o generowane dźwięki, to naliczyłem kilkadziesiąt różnych odgłosów. Spusty z kolei fantastycznie symulowały działanie każdej broni z osobna. Z “bananem” na twarzy przykładałem kontroler do ucha, a moja dziewczyna zerkała na mnie z kanapy jak na wariata.

Przy okazji odkryłem też fantastyczną rzecz. Jeżeli usiądziecie odpowiednio blisko telewizora i poświęcicie chwilę, by dostosować i zgrać ze sobą poziom głośności w odbiorniku i kontrolerze, to dosłownie przeniesiecie się do tego świata. Mi dodatkowo immersję potęgowało granie na telewizorze Philips OLED ze świetnym systemem inteligentnych diod Ambilight:

Dla takiej gry powinieneś kupić konsolę nowej generacji! Ratchet & Clank: Rift Apart, czyli przeskok jak do innego wymiaru | RECENZJA PS5

Nie przesadzę jeśli stwierdzę, że czułem się przynajmniej tak zaangażowany, jak podczas odsłuchu w środowisku Dolby Atmos. Grając w tę grę nie korzystajcie ze słuchawek; są zbędne! (Gmeru: dobra, dobra. Grałem na słuchawkach Sony Pulse 3D i jest przysłowiowy SZTOS) DualSense to najlepsze, co Sony wymyśliło dla gamingu, naprawdę. Z każdą kolejną grą widzę to coraz lepiej – a co dopiero będzie za kilka lat!

  • Można się bawić w 4K 60fps, jest też ray tracing

Purystom obrazu i maniakom płynności spodoba się informacja, że Ratchet & Clank: Rift Apart działa w dynamicznym 4K i 60 klatkach na sekundę. Dosłownie na dzień ukończeniem gry na moją konsolę dotarła paczka z premierową aktualizacją. Do tej pory ogrywałem ten tytuł w 30 fps, a update twórcy obiecali na premierę – zdążyli jednak wcześniej. Zabawę kończyłem więc już w większej płynności, a dzięki temu sprawdziłem też różnice pomiędzy trzeba trybami: “Wierność odtwarzania obrazu”, “Wydajność” i “Wydajność – śledzenie promieni”. Decydując się na 60 fps gra daje nam wybór: albo gramy z aktywnym ray tracingiem, ale spada rozdzielczość, albo z niego rezygnujemy, ale dostajemy dynamiczne 4K.

Zerknijcie na opisy poszczególnych trybów. Poniżej przygotowałem też porównanie opcji z włączonym i wyłączonym ray-tracingiem oraz zapis rozgrywki w dwóch trybach:

Jak gra się najlepiej? Śmiało odpalajcie 60 fps z ray tracingiem – jego obecność w Rift Apart nie jest wprawdzie jakoś super widoczna, ale momentami śledzenie promieni potrafi zachwycić. Spadek rozdzielczości wydaje się też na tyle marginalny, że nawet go nie rejestrowałem grając na 55 czy 65 calach.

magicLinks_2_1

  • To nie jest gra na kilka godzin – i całe szczęście!

Uff, jaka ulga – Rift Apart nie da się ograć zbyt szybko. Główną historię ukończyłem w około 16 godzin, a to dlatego, że co rusz “czyściłem” kolejne poziomy, starając się robić to, co uzależnia w tej grze najmocniej – kolekcjonować pancerz, zbierać walutę, rozwijać bronie i polować na “znajdźki”. Mimo to wciąż pozostało mi grubo ponad 30% zawartości do skompletowania! Konia z rzędem temu, kto postanowi po prostu skupić się na głównej ścieżce i będzie konsekwentnie “olewał” misje podoczne i elementy RPG. Gra naprawdę mocno zachęcała do zaangażowania w kilka kwestii na raz, a ja nie miałem zupełnie nic przeciwko takiemu stylowi rozgrywki. Twórcy zadbali przy tym o różnorodność i świeżość rozgrywki. Eksploracja i pojedynki z wrogami toczone na kilku różnych planetach przeplatane są misternie obmyślonymi zagadkami logicznymi, w których wcielamy się w Clanka lub mikropająka będącego na wyposażeniu Ratcheta. Momentami miałem wręcz poczucie grania w zlepek kilku mniejszych gier i dodatków, zebranych w jeden wielki tytuł. Głębokie ukłony w stronę zespołu Insomniac Games – w świecie Rift Apart nie sposób się nudzić.

  • Polskie udźwiękowienie to majstersztyk

Wreszcie docieramy do polskiej lokalizacji najnowszego Ratcheta. Krótko mówiąc – jest przepięknie. Widać jak na dłoni, że w dubbing włożono mnóstwo pracy i serca oraz że zaangażowano cały tabun utalentowanych aktorów głosowych. Dzięki świetnej polskiej wersji językowej i dynamice przejść pomiędzy rozgrywką a cutscenkami (zero przerw!) czułem się, jakbym oglądał wysokiej klasy hollywoodzką animację, w której dla odmiany mogę wpływać na wydarzenia. Właśnie tak powinno się to robić w tego typu tytułach.

Czy ten tytuł ma jakiekolwiek wady?

  • Dwa razy gra kompletnie mnie zablokowała

Dycha gwarantowana – taką ocenę prognozowałem jeszcze w okolicach połowy zabawy z Rift Apart. Ale żeby nie było tak pięknie, prędzej czy później musiało przydarzyć się coś, co dodało łyżkę dziegciu do beczki miodu. I przydarzyło się dwukrotnie. Sunąc z zawrotną prędkością po szynie na jednej z plansz, niechcący przeskoczyłem nie w tę stronę co trzeba i pofrunąłem w otchłań. Gra, zamiast cofnąć mnie do początku, pozwoliła Ratchetowi upaść na stalowy element podłoża. Problem w tym, że nie był on elementem grywalnej planszy (widać to było chociażby po tym, że przestrzeń była wygenerowana w kiepskiej jakości), tak więc utknąłem, krążąc w kółko. Pomógł dopiero restart gry. Za drugim razem jakimś cudem zawędrowałem zwalczającym wirusy pająkiem Ratcheta poza magnetyczną ścianę i nie mogłem się stamtąd nigdzie ruszyć. Po raz kolejny gra zmusiła mnie do resetu. (Gmeru: ja też natrafiłem na kilka błędów w stylu przeciwnik utknął w ścianie i nie mogłem ruszyć z fabułą dalej – rudno było go zlokalizować).

Więcej poważnych wpadek nie zanotowałem – co więcej, nie pamiętam nawet żadnych mniejszych! Mimo wszystko nie przejdę obok tych niedogodności obojętnie – mam tylko nadzieję, że twórcy są świadomi niedopracowanych kwestii i zadbają o ich wyeliminowanie już na premierę.

  • Spadki klatek? W Rift Apart tego nie uniknięto

Drugi i ostatni minus, jaki zanotowałem, dotyczy trybu “Wierność odtwarzania obrazu”, czyli tego odpowiedzialnego za dostarczenie jakości 4K i największej precyzji w 30 klatkach na sekundę. Otóż co jakiś czas – wtedy, kiedy na ekranie rozgrywała się akurat jaka bitwa albo przeskakiwałem do innego wymiaru – zauważałem wyraźny, choć krótkotrwały spadek klatek. Nie powiem, żeby wpłynęło to jakoś szczególnie na zabawę, niemniej rzucało się to w oczy na tyle, by o tym pamiętać. Co ciekawe, ten problem zupełnie nie dotyczył pozostałych dwóch trybów, w których zadano o dostarczenie 60 fps. To pewnie kwestia właściwej optymalizacji i niewykluczone, że Wy już tego nie odczujecie dzięki aktualizacji “Day 1”.

Więcej słabych stron Ratchet & Clank nie znalazłem! Wierzcie mi, że próbowałem – w żadnym tytule tak bardzo nie szukam mankamentów, jak w takim, który mnie zachwyca. Niech to posłuży jako najlepsza rekomendacja. Jeśli posiadacie PlayStation 5, to ruszajcie do sklepu i czym prędzej zaopatrzcie się w Rift Apart – powinniście tego doświadczyć nawet, jeśli tematyka i formuła gry na pierwszy rzut oka Was nie przyciąga. Ostatnia platformówka, która mnie tak mocno porwała, to chyba Croc 2, a działo się to w czasach zamierzchłych. To chyba o czymś świadczy!

Czy Rift Apart jest na tyle świetny, by kupić dla niego PS5? Nie odpowiem jednoznacznie, ale jedno wiem na pewno: na PS4 w niego nie zagracie, a to naprawdę ogromna strata.

PLUSY:

  • Zróżnicowany, dopieszczony świat
  • Angażująca, ciekawa fabuła
  • Satysfakcjonujący, zbalansowany system walki
  • Błyskawiczne, robiące potężne wrażenie skoki pomiędzy wymiarami
  • Wrażenie obcowania z pełnoprawną, hollywoodzką animacją
  • Mistrzowski system rozwoju postaci i rynsztunku
  • Przebogaty ekwipunek broni i pancerza
  • Genialne wykorzystanie kontrolera DualSense
  • Trzy stabilne tryby obrazu: 4K 30fps, 4K 60fps i  4K (dynamiczne) 60 fps z ray tracingiem)
  • Złożoność gry pozwalająca na dziesiątki godzin zabawy
  • Świetna polska wersja językowa

MINUSY:

  • Mniejsze i większe wpadki w mechanice
  • Minimalne spadki klatek w trybie 4K 30fps

Ocena gry: 9,5/10

Kopię do recenzji dostarczył dystrybutor gry w Polsce: Sony Interactive Entertainment

Premiera Ratchet & Clank: Rift Apart na PlayStation 5 nastąpi 11 czerwca 2021.

Dostępność gry Ratchet & Clank: Rift Apart
Ratchet and Clank: Rift Apart Gra PS5 329 zł

Galeria zdjęć z Ratchet & Clank: Rift Apart na PlayStation 5

magicLinks_2_1


Więcej na temat konsol i gier:

(4070)

3.7 3 głosy
Article Rating
Subskrybuj
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

6 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
Jacek
Jacek
3 lat temu

A gdzie obiecane 120 klatek 4k?
Widać nowe tv wcale niepotrzebne. 🙂

Pawel
3 lat temu

Od początku było wiadomo że Ratchet POZAMIATA na razie jedyny NextGenowy tytuł

Damian
Damian
3 lat temu

Tytuł troche na wyrost – platformówki nie sprzedają konsol
Ale recenzja extra 🙂

Adrian
Adrian
3 lat temu

Juz zamówiony. A z tv widzę wydobywa się Ambilight!

qlawy1989
qlawy1989
3 lat temu

No kurczę zachęciłeś mnie do kupna tej pozycji, choć nie miałem tego w planach. Zaciekawiło mnie najbardziej wykorzystanie dualsensea bo do tej pory poza astro nie za wiele gier to ogarnia.

Adrian
Adrian
3 lat temu
Reply to  qlawy1989

Mam już i gram i zupełnie nie ma się czym jarać (jeśli chodzi o implementację DualSense). Szczerze mówiąc poza Astro nic nie zrobiło na mnie pod tym względem wrażenia i obyłbym się bez tych świstów i dzwonków na rzecz tego, by nie musieć ładować pada 2 razy dziennie!! Gra jest sama w sobie świetna, ale to klasyczny Ratchet, tylko ładniejszy i bez loadingów. To jak dla mnie jest chyba największą zaletą tej gry. Płynność rozgrywki i przerywniki komponują się tak doskonale, że nie odczuwasz cut-scenek. Cały czas czujesz akcję. Sam zaś talent Insomniac to majstersztyk. Ratchet i Rivet są przeuroczy… Czytaj więcej »

Last edited 3 lat temu by Adrian
6
0
Chcielibyśmy poznać twoje zdanie na ten tematx
()
x