Recenzja “Kite Man: Hell Yeah” – nowości od DC na Max! Wszystko fajnie, ale ten polski tytuł…
Polski tytuł nowego animowanego serialu DC bez wątpienia nie należy do najatrakcyjniejszych – czy zachęci kogokolwiek do seansu? Ale nasza recenzja produkcji “Latawiec: W pytkę!”, czyli “Kite Man: Hell Yeah”, już może zmienić Wasze zdanie.
Serial animowany “Kite Man: Hell Yeah” na Max – nasza recenzja
Regularne premiery animacji z Batmanem czy Supermanem, nawet jeśli są to bardzo dobre filmy czy seriale, potrafią odrobinę znudzić i zirytować widzów, szczególnie tych lepiej zaznajomionych z komiksami ze stajni DC, ponieważ w portfolio firmy jest ogrom (super)bohaterów, o których zdecydowanie warto opowiadać historie na ekranie. Serial “Harley Quinn” pokazał, że warto eksplorować takie postacie, dawać im szansę wybrzmieć i podejść do nich w inny, nowy sposób, niż do tej pory.
Nie wiemy, czy zdajecie sobie sprawę, ale “Latawiec: W pytkę!” to właściwie spin-off wspomnianego serialu o Harley Quinn – rozgrywa się w tym samym świecie, zdarzają się cross-overy, czyli przecięcia fabuł, ale raczej są one dość delikatne i nie jest wymagana znajomość jednej produkcji, by oglądać z przyjemnością drugą. Czy seans “Latawca” zachęci Was do obejrzenia “Harley Quinn”? To niewykluczone, choć są to naprawdę różne seriale, a porównania “Latawiec: W pytkę!” do “Zdrówka” mają pełne potwierdzenie w rzeczywistości.
Nowy serial animowany DC jest bowiem czymś na wzór sitcomu – głównym miejscem akcji jest bar, w którym pojawiają się te mniej lub bardziej znane, albo w ogóle nieznane postacie szerszej widowni. Co więcej, nawet te które są kojarzone przez wszystkich lub większość osób, często przedstawiane są tu w odświeżonej… formie(?), dzięki czemu serial ma w sobie sporo świeżości. W parze z tym idzie dobry humor i frajda, jaka płynie z seansu – takie zabawne podejście do superbohaterów, pełne ekspresji, dowcipów i nawiązań do popkultury pozwala czerpać niemałą radość z oglądania.
Na bardzo wysokim poziomie stoi strona dubbingowa – przyzwyczaił nas do tego serial “Harley Quinn” i “Latawiec: W pytkę!” dorównuje mu poziomem. Istotnym elementem całości jest także niemałe emocjonalne tło dla większości wydarzeń – to nie tylko sytuacyjny humor i dużo żartów, ale także pewien łuk narracyjny prowadzony z rozmysłem i pomysłowością. Jesteśmy ciekawi tego, co wydarzy się dalej, ale nie pędzimy ku temu, lecz krok po kroku odkrywamy główny, choć opowiadany na raty wątek. Być może nie ma tam za dużo głębi, ale gdyby się pojawiła, to serial straciłby swoją lekkość, więc uznajemy ten fakt za zaletę serialu, a nie wadę.
Szkoda jednak, że mające niemały potencjał postacie czy wątki nie są na tyle rozwijane, na ile mogłyby być. W konsekwencji można czuć pewien niedosyt w przypadku niektórych (powracających) bohaterów. “Kite Man: Hell Yeah” jest na pewno mniej ambitny i wciągający, niż “Harley Quinn”, ale takie były jego założenia. Czy w ewentualnych nowych odcinkach mógłby rozwinąć się w kierunku podobnym do tego, jak wygląda drugi tytuł? Szanse na to są, ale chyba nie jest warto próbować upodabniać go do czegoś, czym od początku nie był. To miłe uzupełnienie albo inicjacyjny tytuł dla nowych widzów i na tym powinni twórcy poprzestać.
Przeczytaj więcej:
- Najchętniej włączany film na Netflix w Polsce. Możesz się zdziwić!
- Tego nie chcesz przegapić na Netflix. Dwie duże nowości na długi weekend już za chwilę!
- Nowy serial ze świata Gwiezdnych Wojen na zwiastunie! Premiera na Disney+ jeszcze w 2024
- Netflix: premiera i od razu hit. Wyczekiwany serial podbił największą platformą VoD świata!
- 9 znakomitych filmów na Prime Video! Co obejrzymy w sierpniu?