Blade Runner to niewątpliwie wielce kultowy film, choć na reputację musiał sobie długo zapracować. Już w październiku ujrzymy jego kontynuację. Tymczasem reżyser Dennis Villeneuve oraz Harrison Ford wypowiadali się na jego temat na San Diego Comic-Con.
Villeneuve wspominał, że to, kim jest Rick Deckard ciągle wywołuje sprzeczne sugestie, tak ze strony odtwórcy roli, Harrisona Forda, jak i reżysera oryginału, Ridleya Scotta. – Jak posadzisz ich ze sobą, to nie znajdą porozumienia, a potem zaczną podnosić na siebie głos – powiedział reżyser Labiryntu i Arrival (Ford jednak utrzymuje, że generalnie pogodzili się ze Scottem – przyp. red). Wyjawił także, że nie jest zbytnio przyzwyczajony do konferencji prasowych dla dziennikarzy przed premierą, ale z drugiej strony jest to jego największy film w karierze. Reżyser rozmawiał o m.in. tym, dlaczego zdecydował się przyjąć propozycję nakręcenia sequela, jak odnalazł swój styl wizualny, o obsadzie, a także wpływie technologii na ludzkie interakcje.
Dla Villeneuve’a pierwszym krokiem w realizowaniu projektu było uzyskanie błogosławieństwa Ridleya Scotta. Kanadyjczykowi bardzo zależało usłyszeć zgodę legendarnego reżysera oryginału. Scott uważa, że historia ma potencjał na fantastyczny film. Z drugiej strony Villeneuve zdaje sobie sprawę, że to ogromne przedsięwzięcie finansowe i studio będzie wywierać na nim presję, lecz za wszelką cenę chce udowodnić, że zadanie powierzono właściwej osobie. Tak naprawdę to Villeneuve nie chciał aby powstała kontynuacja Blade Runnera, ale paradoksalnie przyjął ofertę Warner Brothers z założeniem, że jeśli nie wyjdzie ona na miarę jego oczekiwań, to będzie mógł obwiniać wyłącznie siebie.
W temacie obsady, kanadyjski reżyser mierzył wysoko i nie zamierzał podejmować żadnych kompromisów. Niezwykle ważnym motywem dla niego była – tak jak w oryginale – kobiecość. Niektóre z aktorek, jak Sylvia Hoeks, Anna de Armas, Carla Juri i Mackenzie Davis są znane w swoich ojczystych krajach, pomimo tego, że niezbyt rozpoznawalne w Ameryce. – Ta czwórka jest ukrytą bronią filmu – powiedział Villeuneuve. Jeśli chodzi o główne role, to – co ciekawe – Harrison Ford był do projektu dokooptowany zanim wybrano reżysera. Początkowo zwrócono się do Ridleya Scotta i scenarzysty Hamptona Fanchera i obydwaj sądzili, że bez Forda “nie będzie filmu”. – Nie pojechałem po Harrisona. To ja zostałem przez Harrisona wybrany – wyjawił Villeneuve. Z kolei dla Goslinga z kolei sam udział w sequelu kultowego klasyku był niewiarygodny i po dziś dzień nie może uwierzyć w to, że mógł zagrać w filmie. Jednym z aspektów, który amerykańskiemu gwiazdorowi podobał się w pierwowzorze najbardziej, była moralna wieloznaczność. – Był to jeden z pierwszych filmów, po których obejrzeniu nie do końca wiedziałem, jak się mam z tym wszystkim czuć – powiedział Gosling. W trakcie panelu na San Diego Comic Con pojawił się także – w iście bladerunnerowskim stylu (jako hologram) – Jared Leto. Co ciekawe, Villeneuve w jego roli chciał początkowo obsadzić Davida Bowie (który jego zdaniem był źródłem inspiracji dla oryginału, lecz jego śmierć zmusiła reżysera do znalezienia kogoś innego z aurą “gwiazdy rocka”). Wybór padł na Leto, w którym kanadyjski filmowiec upatrywał podobnych atrybutów.
W kwestii tonu filmu, reżyser Blade Runner 2049 chciał zachować przede wszystkim melancholię, nostalgiczne poczucie samotności oraz egzystencjalne obawy. – Pragnąłem pozostawić pewnego rodzaju wewnętrzną paranoję na temat siebie samego, a także estetykę film-noir i utrzymać podobne tempo – wyjawił Kanadyjczyk. – Ridley [Scott] powiedział, że mój film go poruszył, bo byłem w stanie poszerzyć klimat oryginału – dodał. Pomimo, że wersja kinowa i reżyserska różnią się w wydźwięku, reżyser Arrival uwielbia je obydwie – każdą za coś innego. Tę pierwszą za historię o człowieku, który zakochuje się w istocie zaprojektowaną na ludzkie podobieństwo, a drugą za opowieść o replikancie nieświadomym swojej tożsamości i stopniowo ją odkrywającym. Najistotniejszym elementem dla Villeneueve’a było zachowanie niepewności głównych postaci, czy są ludźmi, czy nie – element mocno zaakcentowany w książce Philipa K. Dicka.
Jeśli chodzi o warstwę fabularną, Harrison Ford uważa, że najnowszy film odznacza się świetnym scenariuszem z naprawdę ciekawym pomysłem, który także poszerza postrzeganie postaci Deckarda i jest “głęboki”. Właśnie dlatego amerykańska ikona kina zdecydowała się powrócić do tego uniwersum. Aczkolwiek Ford zapytany o to, czy Blade Runner 2049 odniesie się do pytania o tożsamość protagonisty, odrzekł: “to, co myślę, nie ma znaczenia”. Villeneuve odnosząc się do kwestii związku pomiędzy technologią a człowieczeństwem, wyznał, że jego film utrzymany jest w bardzo podobnym duchu, co oryginał. Kanadyjczyk zapytany, czy dzięki technologii ludzie mogą się ze sobą bardziej połączyć, odpowiedział, że nie – musi to być impuls pochodzący z wewnątrz nas samych i dlatego podejmowanie takich tematów w science-fiction jest niezwykle fascynujące.
Blade Runner 2049 zadebiutuje w naszych kinach 6 października.