Aparat foto czyli największy KŁAMCA przy testach wyświetlaczy: telewizorów, monitorów czy projektorów
Problem I – tragedia przy rejestrowaniu barw
Aparat generuje ogromne błędy rejestrując barwy monitora lub telewizora. Zdecydowanie nie mówię tu o jakichś niuansach kolorystycznych, ale o grubych przekłamaniach. Dotyczy to zarówno lustrzanek, których cena jest pięciocyfrowa jak i aparatów w komórkach. Sensory naszych kamer nigdy nie były przystosowane do rejestrowania widma światła wyświetlacza, Aparat nie najgorzej działa ze światłem naturalnym – słonecznym czy żarowym. Z jarzeniówkami kompaktowymi i diodami LED jest gorzej, kto robił kiedyś zdjęcia w takich warunkach ten wie, że barwy na zdjęciu wychodzą nie takie jak powinny. Wyświetlacz jest jeszcze o klasę gorszym przypadkiem.
Powyższych słów nie trzeba brać na wiarę. Przedstawię wam teraz zdjęcia dwóch ekranów, które w naturze (przy ocenie wzrokowej) świecą identycznie. Zwróćmy uwagę teraz jak zmasakrowane są barwy przez aparaty. Pamiętajmy, że w tym zadaniu nie chodzi nawet o wierne przekazanie obrazu monitora. Chodzi tylko o to, że coś co na oko wygląda identycznie jest skrajnie różne na zdjęciu.
Jak widzicie na powyższych przykładach, aparaty mylą się o potworne wartości nawet przy rejestracji różnic pomiędzy wyświetlaczami. Dzieje się tak przez różnice w kompozycji spektralnej światła, do których nie zostały przystosowane sensory światłoczułe. Jedynie Sony HX400V wyszedł z testu w miarę obronną ręką – bo na jego zdjęciu wyświetlacze są podobne. Problem tylko w tym, że zarówno on jak i Sony Alfa-99 miał ustawiony balans bieli na 6500K, a czy zdjęcia z tych aparatów są chociaż podobne? Niestety całkowicie nie.
(1723)