Klimatyczny serial “Tokyo Vice” wrócił z drugim sezonem! Oceniamy nowość na HBO Max
Widzowie drżący o kontynuację “Tokyo Vice” byli na pewno bardzo zadowoleni, że HBO przedłużyło serial o 2. sezon. Nowe odcinki opowiadają dalej poznaną już historię, ale wprowadzają też nowe wątki i bohaterów. Jak wypada 2. sezon “Tokyo Vice”? Warto obejrzeć?
- PRZECZYTAJ TAKŻE: Netflix nie chce, byś przegapił te 4 nowości. Głośne premiery na luty i marzec! Warto czekać?
Recenzja 2. sezonu serialu “Tokyo Vice”. Warto obejrzeć na HBO Max?
Początek nowego sezonu pokazuje, że twórcy nie rezygnują z formatu i stylu, które rządziły pierwszą serią. To nadal powolnie opowiada historia zagłębiona w gąszczu tokijskich uliczek i nie tylko. Głównym bohaterem nadal jest Jake Adelstein, którego gra Ansel Elgort, ale akcenty rozkładają się teraz zupełnie inaczej, ponieważ scenarzyści poświęcają o wiele więcej uwagi pozostałym bohaterom. Dzięki temu z bliższa poznajemy Katagiri, Sato, Samanthę i Misaki. Jak duch nad całą drugą serią wisi też postać Tozawy, do której oczywiście poprowadzą nas następne historie w kolejnych odcinkach.
Mimo, że jest to bezpośrednia kontynuacja 1. sezonu, to akcja nowych odcinków rozgrywa się nieco później po tym, co widzieliśmy w finale wcześniejszej serii. Skok w czasie był jednak potrzebny, by trochę zdystansować nas i bohaterów od wcześniejszych wydarzeń, a także po to by pokazać nam, jak radzą sobie z konsekwencjami dotychczasowych działań. W efekcie jesteśmy na wstępie wrzuceni na dość głęboką wodę i z całą pewnością nie ma sensu włączać 2. sezonu “Tokyo Vice”, jeśli nie widzieliście pierwszego.
Niektóre z wątków potrafią szybko zaintrygować, więc pozostajemy wpatrzeni w ekran, ale nie udało się uniknąć odrobiny dłużyzn. Najgorzej ze wszystkich wypada ten dotyczący nowego związku Jake’a – wydaje się nierozsądny, nieuzasadniony i źle poprowadzony. Życia nie da się przewidzieć, a główny bohater potrzebuje odskoczni – podobnie zresztą jak my podczas seansu – ale trudno argumentować za ciągnięciem romansu przez Jake’a.
O wiele ciekawiej wypada jego życie, gdy ponownie przemierza ulice Tokio w poszukiwaniu źródeł i cytatów – nowa sprawa jest ciekawa i szybko się w nią angażujemy. Podobnie jest z wyzwaniami, które stoją przed Sam i Sato, a także Katagiri. Ta trójka aktorów wypada chyba najlepiej przed kamerą, bo widać, że czują coraz lepiej swoje postacie i są w stanie zaoferować im jeszcze więcej swoich umiejętności oraz talentu. Ansel czuje się pewnie, ale jego występ nie różni się znacząco od tego, co widzieliśmy w 1. sezonie.
Technicznie “Tokyo Vice” utrzymuje wysoki poziom. Wypracowany wcześniej styl sprawdza się ponownie i wcale nie zaczyna się nudzić. Z przyjemnością przedzieramy się przez chmury dymu i mrużymy oczy od jasnych świateł neonów, gdy skryte mrokiem Tokio ukrywa przed nami kolejne swoje tajemnice. Tej atmosfery nie ma w żadnym innym amerykańskim serialu, także dlatego że to jedyna produkcja, która faktycznie powstaje w stolicy Japonii. Klimat jest niepodrabialny, a wszystko potęguje ścieżka dźwiękowa, która zgrabnie łączy w sobie regionalne dźwięki z nowoczesnymi brzmieniami.
Jeśli liczyliście, że w 2. sezonie “Tokyo Vice” dostaniemy więcej tego samego, to serial może nawet przebić Wasze oczekiwania. Jeśli mieliście nadzieję, że będzie lepiej, niż wcześniej, to też można tak powiedzieć, ponieważ dostajemy bardziej wartką akcję, więcej wątków pobocznych i pozostali bohaterowie zyskują więcej czasu na ekranie. Miejmy tylko nadzieję, że tym razem – jeśli dostaniemy wielki cliffhanger na koniec sezonu – to na nowe odcinki nie będziemy czekać tak długo.
Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:
- Prime Video dodało w Polsce wyjątkowy serial dokumentalny. Tego jeszcze nie było!
- Sony kasuje znany serwis VoD. W tle usuwanie dostępu i podwyżka cen
- Oscarowy hit za moment na Prime Video w Polsce! Ten film porwał tłumy
- Uwielbiamy ten serial w Polsce. Zwiastun od Netfliksa potwierdza premierę nowego sezonu!
- Duża filmowa premiera na Disney+ w Polsce! Wiele osób na to czekało