Gry Metro zawsze postrzegane były jako solidne produkcje o średnim budżecie. Pomniejsze klasyki gatunku postapokaliptycznego, jeśli wolicie. Czy Metro Exodus, trzeciej odsłonie serii, udała się transformacja do statusu AAA? Zapraszamy do naszej recenzji.
Wstęp
Gry Metro lubiłem od zawsze. Jedynka była klimatycznym tytułem z własną tożsamością i snuły interesującą wizję postapokalipsy. Brakowało jej nieco do najwyższej półki przez ograniczenia budżetowe (czytaj: niedoróbki techniczne) i nieco nazbyt liniowy charakter. Część druga, Last Light, nieco bardziej otworzyła świat, ale też uprościła mocno skradanie się, Czuć było jednak w niej silną reżyserską rękę autora powieści, Dimitrija Głuchowskiego. Teraz pora na część trzecią – największą rozmachem i najambitniejszą. Czy jednak ugięła się pod ciężarem własnych aspiracji? Przekonajcie się sami.
Kampania single-player / rozgrywka
Metro Exodus wychodzi poza hybrydę korytarzowego shootera przeplatanego okazjonalnie nieco bardziej otwartymi sekcjami ze skradaniem się. Tym razem 4A Games zaoferowało dużej wielkości obszary, w których zasadniczo mamy do wykonania kilka celów związanych z fabułą, ale teren możemy eksplorować swobodnie, napotykając się na dużo pobocznych miejsc. Popycha to trochę grę w stronę STALKERa, ale niekoniecznie w stronę klasycznego tytułu „open world”. Zwiedzanie zdewastowanych nuklearnym kataklizmem terenów gry należy do czynności niezwykle przyjemnych. Głównie dlatego, że Exodus udaje się rzadka sztuka – gra przemawia do nas samą scenerią niczym Werner Herzog w swoich filmach gdzie zestawiał ludzi przeciwko drapieżnej naturze. Te zdezelowane, zardzewiałe budowle nie używając słów, tworzą opowieści. Z kolei tlące się światełko lampy naftowej w okazjonalnie napotykanych chatkach sugeruje komfort.
Poziomy, w których akcja toczy się na otwartej przestrzeni są przedzielane bardziej liniowymi etapami. W teorii ma to zapewnić różnorodność i urozmaicić tempo gry. Mimo wszystko uważam jednak, że rozłożenie akcentów akcji nie jest silną stroną gry – pomimo, że klimat i chęć zwiedzania mapy jest wielka. Napotkamy się tutaj na tereny nadwołżańskie, linie kolejowe, zalane wodą osady, składy przemysłowe, jak również bunkry, jaskinie, tereny pustynne czy tajgę. Okazjonalnie nawet pojawiają się anomalia, jak pioruny kuliste. Moim zdaniem w korzystniejszym świetle wypadają sekwencje z otwartym światem lub te kameralne segmenty premiujące skradanie się. Słabiej nieco prezentują się zamknięte poziomy wypełnione akcją. Być może dlatego, że samo strzelanie, poruszanie się i zachowanie AI troszeczkę odstaje od blockbusterów AAA.
W porównaniu z poprzednimi odsłonami nie ma tutaj już traktowania nabojów jako waluty, wprowadzono za to crafting. Przyrządzać niektóre gadżety zaczepne czy przemieniać elementy broni możemy w warunkach polowych. Natomiast przy specjalnie wyznaczonych stanowiskach możemy dokonać więcej czynności, w tym uzupełnić amunicję, granaty, a także zmodyfikować klasę broni. Komponentów, którymi możemy zmodyfikować broń palną pod nasz styl grania jest bardzo dużo. Gra wynagradza nam dalsze eskapady po mapie, gdyż często możemy w trudno dostępnych bądź strzeżonych (przez ludzi bądź monstra) miejscach znaleźć specjalny ekwipunek. Mimo wszystko, ten element gry nie jest przesadzony a zasoby wykorzystujemy na bieżąco zamiast być zmuszonym do zachomikowania niedorzecznej ilości określonego surowca by coś odblokować.
Metro to powolna gra o metodycznym tempie, w której gra zachęca nas do wchłaniania lokalnego folkloru i interakcji z naszą ekipą. Nasza ekipa jest interesująco zarysowana. Moim ulubieńcem jest Idiota – przeciwnie do jego ksywki, jest bardzo elokwentnym gościem ale ma ciekawą skłonność do niedopowiadania rzeczy. Ogólnie między naszymi kompanami zachodzi interesująca dynamika a cykliczne przychodzenie do nich sprawia, że czujemy się jak pośród nie algorytmicznie wygenerowanych NPC, ale żywych ludzi. Poczucia tego dodaje ogromna liczba ich reakcji i opowieści, którymi się dzielą zarówno z nami, jak i między sobą. Okazjonalnie otrzymujemy także od nich zadania poboczne. Co ciekawe, reakcje naszych pobratymców mogą przybrać różne formy – na przykład gdy zdecydujemy się nie wrócić do stanowiącego naszą bazę wypadową pociągu, dowiemy się o naszym następnym celu w formie skróconej przez radio zamiast w rozmowie twarzą w twarz.
Od strony fabularnej, Metro eksploruje ludzką kondycję i stara się odpowiedź na pytanie czy w zniszczonej nuklearnym kataklizmem kraju pozostały jakieś resztki człowieczeństwa. Poza tym w trakcie naszego wojażu przez Rosję przekonujemy się jaki degenerujący efekt taki kataklizm ma wpływ na ludzi. Gdy jeden rodzaj patologii wydaje się być niewyobrażalnie destruktywny, okazuje się, że to nie najgorsze, co możemy napotkać. Ludzie bywają jeszcze gorsi niż bestie. Są tutaj też umiejętnie wplecione echa zimnej wojny i paranoi, nadmierny wpływ przesądów i religijności, z czym wiążą się okazjonalnie śmieszne sytuacje, których możemy ale nie musimy być świadkiem. To od nas zależy ile i w jakim stopniu chcemy zgłębić świata Głuchowskiego, ale moim zdaniem warto się mu całkowicie pochłonąć (co dla mnie nie było zresztą zbyt trudne). Szczególnie z rosyjskim dubbingiem – angielski wypada jak zwykle nieprzekonująco i sztucznie, a także niszczy niuanse, takie jak Sam, który jest Amerykaninem mówiącym po rosyjsku.
Grafika (4K / HDR)
Na Xbox One X od razu rzuca się w oczy natywne 4K, które ostatnio w grach było rzadko osiągane bez dynamicznego skalowania. W grze z tak naturalistycznym designem jest to niezwykle ważne, gdyż taka rozdzielczość dodaje jeszcze bardziej i tak dużej autentyczności. Co więcej, koloryzacja gry jest bardzo zniuansowana. Wraz z HDR-em oraz dynamicznym cyklem pogodowym i systemem dzień/noc tworzy bardzo przyjemny dla oka efekt. Metro Exodus używa wielu rodzajów oświetlenia, tak dla artystycznego jak i funkcjonalnego efektu (pewne znaczniki dla gracza) i są one bardziej przez wysoki zakres dynamiki uwypuklone. To właśnie one nadają dodatkowego kolorytu oprawie graficznej, która w rękach zwykłych rzemieślników byłaby wizualnie nudna.
Nie jest to koniec superlatyw – Exodus posiada zjawiskowe efekty cząsteczkowe i dymu. Te pierwsze na przykład w formie deszczu, piorunów, czy też wyładowań elektrycznych. Te drugie natomiast po wystrzałach broni i eksplozjach granatów. Co ciekawe – nie powodują one spowolnień w ogóle. Innym imponującym elementem gry są refleksy świetlne a także powierzchnia wody. Ta ostatnia wygląda niezwykle realistycznie, szczególnie gdy miesza się z błotem, olejem czy inną mazią – to najpiękniejszy rendering wody jaki kiedykolwiek widziałem.
W kwestii płynności jest ona bardzo zadowalająca, chociaż osobiście mocno musiałem się przyzwyczaić do 30 FPS po tym jak Resident Evil 2 oferował dwa razy szybsze odświeżanie obrazu. Szczególnie mi to początkowo przeszkadzało w podnoszeniu przedmiotów, które w pewnych sytuacjach wymaga przytrzymania przycisku X bądź B. Spowolnień jako takich zbytnio nie uświadczymy, chociaż doceniłbym mimo wszystko tryb wydajnościowy w 60 FPS. Przy powolniejszym tempie i niektórych akcjach, których nie możemy przyspieszyć pomogłoby to mniej cierpliwym osobom.
Reasumując – Metro Exodus jest moim zdaniem nowym królem grafiki, szczególnie w ujęciu fotorealistycznym. Natywne 4K przy wyjątkowo dobrej koloryzacji i świetnie zaimplementowanym HDR-ze sprawia, że niezwykle swojskie krajobrazy Rosji wyglądają jeszcze bardziej realistycznie.
Ścieżka dźwiękowa
Metro Exodus jest kolejną produkcją, która obsługuje Dolby Atmos i robi to w sposób zjawiskowy – jeden z najlepszych do tej pory. Świat dźwięków Metro jest niezwykle aktywny. Nie zawsze musi nas coś fizycznie atakować, byśmy czuli niepokojącą atmosferę, gdzie w każdej chwili może się nam coś przydarzyć. Bardzo często będziemy się nasłuchiwać skąd nadchodzą przeciwnicy, czy to ludzie czy to bestie, a gra wykonuje świetną robotę zwodząc nas, nie raz i nie dwa. Okalająca nas warstwa odgłosów bywa opresyjna i przytłaczająca, szczególnie jak rozpęta się burza. Dla kontrastu – niejednokrotnie będziemy przekradali się gdzieś otoczeni martwą ciszą, okazjonalnie przeszywaną przez przypadkowe odgłosy otoczenia.
Podsumowanie i rekomendacja
Najnowsza odsłona Metro porzuca sprawdzoną formułę poprzednich części i otwiera się w kwestii konstrukcji świata. Robi to sensownie i przeważnie dobrze. Gra mocno nabiera STALKER-owego rozmachu ale unika pułapek gier całkowicie otwartych. Klimat, który tworzy otaczający nas świat jest niesamowity. Mankamentem jest tu jedynie tempo. Nie jest ono idealne i wyczekiwanie na odegranie pewnych wydarzeń w czasie rzeczywistym, czy przebrnięcie przez rozmowy może niektórych graczy zniechęcić. Graficznie Exodus wyznacza nowy poziom fotorealizmu wraz z jednymi z najbardziej naturalnie wyglądających krajobrazów stworzonych w grach wideo. Całości kolorytu dodaje świetna implementacja HDR, a także natywne 4K. Dynamiczna i pełna kontrastów ścieżka audio w Atmos jest adekwatnym uzupełnieniem prezentacji na światowym poziomie. Metro Exodus jest godną polecenia grą z unikatową atmosferą, która zapewni wam bardzo wysoki stopień immersji. Exodus to bardzo wartościowa odsłona w serii, która zarazem nie straciła wypracowanej w częściach poprzednich tożsamości. Dzięki natomiast odświeżonej konstrukcji, stała się jedną z ciekawszych gier postapokaliptycznych minionej dekady.
Plusy:
- Nowy poziom fotorealizmu
- Świetny HDR i koloryzacja
- Eksploracja daje ogromną frajdę
- Półotwarta konstrukcja gry wydobywa z serii nowe walory
- Świat przedstawiony opowiada historię samym wyglądem
- Barwne postaci
- System dzień / noc i zmiennej pogody dodaje kolorytu grze
Minusy:
- Tempo gry może nie przypaść każdemu do gustu
- Długi czas ładowania przy wznowieniu gry (nie dotyczy przeładowania save’u)
- Ogólny szlif gry lepszy niż w poprzedniczkach ale minimalnie jeszcze go brakuje
- Drobne niedoróbki
Cena: 249 zł
Kopię gry dostarczył wydawca – Techland (Data premiery 15.02.2019)
Gra testowana na telewizorze Ultra HD 4K HDR Samsung Q7C / Philips OLED POS9002 + soundbar Samsung MS6501 / Sony HT-ZF9 Dolby Atmos i konsoli Xbox One X
(4340)