Powrót

Watch Dogs: Legion – czy trzecia część dorównuje poprzednim? Jak wygląda cyfrowa rewolucja na telewizorze OLED?

Watch Dogs: Legion to już trzecia odsłona opowieści o futurystycznym świecie hakerów. Przygoda Aidena Pearce’a z “jedynki” mnie porwała, osadzona w malowniczym, nieco szalonym klimacie San Francisco “dwójka” w wielu aspektach zaskoczyła, a wobec “trójki” miałem całkiem wysokie oczekiwania. Co z nich zostało? Oto wrażenia po kilku pierwszych godzinach z grą.

Watch Dogs: Legion, czyli chaotyczna rewolucja w Londynie niedalekiej przyszłości

W najnowszej części akcja przenosi się z USA za ocean, a dokładnie do stolicy Wielkiej Brytanii – Londynu. To spore odświeżenie, bo na rynku wcale nie roi się od gier z lokalizacją na Wyspach Brytyjskich, za to w Stanach – wręcz przeciwnie. W przypadku WD: Legion, Ubisoft od razu rozbudził więc apetyty, bo wiemy przecież doskonale, że Francuzi znakomicie potrafią budować wielkie metropolie. Klimatycznie zbudowali wcześniej Chicago i San Francisco, więc co do wirtualnego Londynu i ja miałem spore oczekiwania.

I trzeba przyznać, że znów się udało. Wyspiarska stolica tętni życiem i jest bardzo wiernym oddaniem pierwowzoru. Od momentu, w którym kończy się misja wprowadzająca gracza w świat przedstawiony (czyli wtedy, kiedy trafiamy po raz pierwszy na ulicę), jesteśmy zalewani bodźcami – głównie cyfrowymi – z każdej strony. Do tego można się poczuć nieco przytłoczonym, bo Londyn to przecież głównie wąskie uliczki obudowane kamienicami. Dodajmy do tego ogrom rzeczy (i ludzi!) do zhakowania i mamy przepis na chaos, na którym z resztą Legion się zasadza.

Trzecia odsłona serii Ubisoftu to opowieść o buncie, rewolucji i naciskach na społeczeństwo. Brzmi znajomo? Aktualność tego tytułu to jednocześnie jego duży atut, bo można dużo lepiej wczuć się w klimat produkcji i utożsamić z jej bohaterami. W centrum wydarzeń tradycyjnie znalazł się DedSec – tajemnicza organizacja zrzeszająca hakerów i ludzi z innymi, mniej lub bardziej legalnymi, talentami. Londyn znalazł się w uścisku wielkiej korporacji Albion, która swoimi brutalnymi sposowami wprowadziła nowy porządek i zepchnęła walczących o sprawiedliwość hakerów. To też widać od razu, już na samym początku gry – wszechobecne drony śledzące obywateli, kontrole na ulicach, aresztowania. Mimo iż Londyn w WD: Legion wydaje się na pierwszy rzut oka malowniczy i nowoczesny, to jednak widoczny reżim wprowadza tu nutę grozy.

fot. Ubisoft

Rekrutuj dosłownie każdego – tłumy mieszkańców do wyboru!

Watch Dogs: Legion miało wyróżniać kompletnie innowacyjne podejście do bohatera czy też bohaterów gry. Twórcy zbudowali system pozwalający na rekrutowanie do szeregów walczącego o swoje dobre imię i wolność obywateli DedSecu wszystkich postaci pojawiających się w grze. Absolutnie wszystkich! Agentem może więc zostać przechadzająca się chodnikiem w żółwim tempie staruszka, taksówkarz (choć tych praktycznie nie napotkałem, bo większość aut jest autonomiczna i jeździ po ulicach… bez kierowcy), buntowniczy nastolatek, a nawet członek złowieszczego Albionu. Jak się pewnie domyślacie, prowadzi to do sytuacji, w której każda taka postać jest unikatowa. I to prawda – zarówno proces rekrutacji jak i zabawa z poszczególnymi agentami bardzo przypadły mi do gustu. Jedyny minus tej sytuacji to trudność w nawiązaniu jakiejkolwiek relacji emocjonalnej z takimi bohaterami. Plusów i sposobów rozgrywki jest za to całe mnóstwo.

Docieramy zatem do kwestii misji, a więc zarówno tych popychających fabułę do przodu (moim zdaniem całkiem ciekawych), jak i tych pobocznych (na dłuższą metę mniej ciekawych). I o ile te ważniejsze questy są zróżnicowane, bogate w treści i wciągające, to drugoplanowe potrafią znudzić. Pamiętajmy przy tym, że za mną dopiero kilka godzin z nowym Watch Dogs, a mimo to odnotowałem lekką powtarzalność w zadaniach polegających na infiltracji terenu wroga. Co mogę natomiast wymienić po stronie plusów? Wspomnianą wcześniej dowolność w sposobie wykonania misji. Możemy robić to siłą, umysłem lub po prostu kombinować i improwizować, łącząc oba sposoby. I agentów, których możemy dowolnie pomiędzy sobą zmieniać.

Zaimponował mi już na początku rozbudowany i angażujący system rozwoju postaci. W kryjówce DedSecu musiałem wyposażyć swojego pierwszego agenta w gadżety i technologie, które zdobywa się gromadząc rozsiane po Londynie punkty. Opcji do wyboru jest całe mnóstwo, a odblokowywanie kolejnych dodaje każdej postaci kolorytu i charakterystycznych cech. I choć dotąd za daleko w tym “drzewku” nie zaszedłem, to od razu zacząłem na nim mocno polegać. Wyposażenie naszego tymczasowego bohatera w drona czy łazik imitujący pająka może naprawdę wiele zmienić na “polu walki”.

fot. Ubisoft

Graficznie jest po prostu bardzo ładnie i kolorowo – ale nie ustrzeżono się błędów w optymalizacji

Grę postanowiłem ogrywać na konsoli Xbox One S. Wielu graczy decyduje się na ten wariant maszyny Microsoftu, ponieważ jest ona po prostu całkiem tania i pozwala na rozrywkę na poziomie, prezentując przy tym nieco mniejszy poziom zaawansowania technologicznego niż One X. Byłem ciekawy, jak będzie na niej wyglądać Legion, który zapowiadał się na grę cechującą się bardzo ładną oprawą graficzną.

Po kilku godzinach muszę przyznać, że gra jest całkiem dobrze zoptymalizowana. Nie ma tu oczywiście mowy o jakimś przełomie graficznym, z resztą do tego tematu możemy ewentualnie wrócić po premierze tytułu na Xbox Series X i PlayStation 5 (i bardzo chętnie to zrobimy, prezentując bardziej szczegółową analizę techniczną). Nie jestem nawet w stanie ocenić, czy Legion wygląda lepiej od Watch Dogs 2, ale przypominam: nie grałem na One X, PS4 Pro czy PC. Niewątpliwie jednak dużym atutem podczas mojego ogrywania tego tytułu jest zabawa na telewizorze Philips OLED z systemem Ambilight. Dzięki temu mogę odpowiednio ocenić chociażby kontrast, który w Legion naprawdę prezentuje się świetnie. Widać to szczególnie wieczorową porą na zatłoczonej ulicy pełnej neonów i świateł emitowanych chociażby przez smartfony przechodniów.

Watch Dogs: Legion na telewizorze Philips OLED z systemem Ambilight

To, czym Legion na pewno może się wyróżnić wśród innych gier, to zaawansowany system mimiki. Twarze w zasadzie wszystkich NPCów świetnie oddają emocje, co widać szczególnie dobrze podczas przerywników, kiedy rozmawiamy z konkretną postacią. Twórcy chwalili ten feature długo przed premierą i potwierdzam: ten system ożywia postaci, dodając im kolorytu, mimo że przecież  o ogólnej graficznej innowacji nie ma mowy. Nie jest to jednak na pewno ten sam poziom zaawansowania, co posunięty do granic możliwości system mimiki z L.A. Noire, któremu do dziś żadne studio nie dorównało.

Nie mogę jednak przemilczeć jednej kwestii dotyczącej najpewniej optymalizacji gry. Podczas zabawy niebo za dania było niesamowicie ziarniste, jakby nałożono na nie nieprzyjemną dla oka warstwę. Na telewizorze OLED ten graficzny “kwiatek” bardzo mocno zwracał moją uwagę. Nie zmieniło się to niestety po premierze tytułu, ale mam nadzieję, że ludzie w Ubisoft pracują bądź lub ukończyli prace nad poprawką w tym temacie. Podejrzewam też, że problem może dotyczyć wyłącznie konsoli Xbox One S.

fot. Ubisoft

Pogadajmy o błędach, czyli dlaczego Legion nie spełnia wszystkich moich oczekiwań

Skoro już dotknąłem problematycznych kwestii, to przejdźmy płynnie do tego, co mi się w WD: Legion po prostu nie podoba. Zacznę od naprawdę słabej, pełnej błędów i momentami absurdalnej sztucznej inteligencji kierującej postaciami w grze. Chodzi mi tu zarówno o naszych przeciwników podczas misji, jak i zwykłych, postronnych obywateli Londynu. Podczas pierwszej, całkiem krótkiej przejażdżki po mieście zdołałem przypadkiem potrącić kilka osób, mimo iż poczyniłem wszelkie starania, by do tego nie dopuścić. Ludzie po prostu rzucali mi się pod koła, zamiast spokojnie kierować się w wytyczonym wcześniej kierunku.

Podczas wykonywania zadań uderza to w gracza ze zdwojoną mocą. Moje misternie knute zza zasłony plany kilka razy spaliły na panewce tylko dlatego, że rywal z Albionu zachował się zupełnie nielogicznie i nieadekwatnie do sytuacji. Mając tak wiele dróg do realizacji misji jak w nowym Watch Dogs (co jest, podkreślam po raz kolejny, świetną sprawą) SI po prostu musi “dawać radę”. Na tym polu spotkałem się niestety z wieloma błędami i bugami.

Bardzo odrzucił mnie też zaimplementowany w Legionie model jazdy. Samochody i motocykle prowadzą się, krótko mówiąc, fatalnie. Jest to oczywiście wyłącznie moja opinia, aczkolwiek w pierwszej i drugiej odsłonie gry (szczególnie pierwszej!) bardzo mi się ten aspekt podobał. Jazda była po prostu intuicyjna – samochód prowadził się jak samochód, a motocykl jak motocykl. W Legionie czuję się, jakbym prowadził zabawkowe pojazdy, “resoraki” z dzieciństwa. System prowadzenia aut jest strasznie wrażliwy i gwałtowny. Przez kilka godzin nie byłem się w stanie do niego przyzwyczaić. Pomijam już niezrozumiałe dla mnie w pełni zjawisko jeżdżących sobie po Londynie w przeważającej większości autonomicznych pojazdów bez kierowców i pasażerów.

Ubodła mnie też nieco realizacja dźwięku w grze. Watch Dogs zawsze był serią, w której byliśmy zasypywani masą bodźców, także dźwiękowych. W “trójce” to zjawisko osiągnęło jednak wręcz przytłaczające rozmiary. Przykład? Absurd, który pojawiał się już kiedyś w innych tytułach, czyli radio zamontowane w motocyklu, z którego na dodatek głosy odbijają się od ścian trzy przecznice dalej.

Jako minus wymienię też mimo wszystko drugą stronę medalu jeśli chodzi o podstawowe założenie Watch Dogs: Legion. Brak wyraźnie wykreowanego  głównego bohatera/bohaterki powoduje – przynajmniej w moim przypadku – problemy z pełnym zaangażowaniem się w fabułę, która na dodatek dosyć wolno się rozkręca. Dla niektórych będzie to plus, dla niektórych minus. Doceniam innowacyjne i kreatywne podejście Ubisoftu do założeń “trójki”, szczególnie że – powtórzę – klimat i atmosfera gry wprost nawiązują do niepokojów na świecie w trwającym roku. Podkreślam jednak, że próg wejścia może dla niektórych może tu być nieco za wysoki.

fot. Ubisoft

Legion otwiera się na nowych graczy, a co z tymi starymi?

Watch Dogs: Legion w wielu aspektach zdaje się szlifować i poprawiać niektóre kwestie z poprzednich części, rażąc jednak momentami niekonsekwencją i błędami niegodnymi tak poważnego tytułu. Nowi gracze mają tu ułatwione zadanie, bo ze względu na świeżą tematykę oraz brak kluczowych i bezpośrednich nawiązań do poprzednich części, mogą bez problemu zagłębić się w zabawę. Dla stałych bywalców cyfrowych ulic pewne kwestie (opisane wyżej), mogą jednak stanowić barierę, która być może nie odrzuci, ale zniechęcić już może.

Ocena gry: 7/10*

*na bazie doświadczeń zebranych w trakcie kilku pierwszych godzin z grą

Kopię do recenzji dostarczył nam dystrybutor gry w Polsce: Ubisoft.

Premiera Watch Dogs: Legion nastąpiła 29 października 2020 roku.

Dostępność gry Watch Dogs: Legion
Watch Dogs Legion – Resistance Edition Gra XBOX ONE (Zawiera darmowy upgrade do XBOX Series X) 239,99 zł
Watch Dogs Legion – Gold Edition Gra XBOX ONE
349 zł
Watch Dogs Legion: Resistance Edition Gra PS4 239,99 zł
Watch Dogs Legion: Ultimate Edition Gra PS4 379,99 zł
Watch Dogs Legion Gra PS5 239 zł
Watch Dogs: Legion Gra PC 199,99 zł
Watch Dogs: Legion na telewizorze Philips OLED z systemem Ambilight

Więcej na temat konsol i gier:

(2417)