Sięgnięcie po tak ikoniczną postać przez twórców nowych seriali i filmów to jednocześnie wymarzona sytuacja przez fanów oraz najtrudniejszy moment dla całego uniwersum. W jaki sposób należy bowiem opowiedzieć historię pomiędzy dwoma trylogiami, która będzie zgodna z resztą kanonu, ale w tym samym czasie ciekawa i wciągająca? Czy powrót do roli nie okaże się dla aktora zbyt trudny lub męczący? “Obi-Wan Kenobi” debiutuje na Disney+ i oceniamy jego pierwsze dwa odcinki.
- PRZECZYTAJ TAKŻE: Disney+ w Polsce dużo taniej?! Wielka promocja – oszczędzisz na abonamencie, czas tylko do 14 czerwca. Jak?
Serial dostępny w Polsce od 14 czerwca na platformie Disney+
Seriale na Disney+ – nasza recenzja “Obi-Wan Kenobi”! W Polsce będzie można obejrzeć 14 czerwca
Plany nakręcenia tej historii sięgają daleko wstecz, bo początkowo miał to być film poświęcony tytułowej postaci. Nie wiemy, czy to Ewan McGregor nie był zainteresowany powrotem na plan, czy mało atrakcyjna była historia, którą chcieli opowiedzieć jej twórcy, ale dopiero 17 lat po premierze “Zemsty Sithów” przyjdzie nam poznać wydarzenia, które miały miejsce po Rozkazie 66. W “Obi-Wan Kenobi” nie śledzimy jednak naszego bohatera bezpośrednio po tym, jak nastało Imperium, ponieważ następuje przeskok o dekadę. Z jednej strony daje to spore możliwości fabularne, bo pewien grunt pod najciekawsze historie został już utworzony i sytuacja jest dość stabilna, ale brak choćby kilku scen ukazujących to, jak Kenobi przetrwał pierwsze tygodnie czy miesiące jest odczuwalny. Spotykamy go 10 lat po Rozkazie 66, kiedy zdążył urządzić się na Tatooine. Dogląda dorastającego Luke’a, pracuje i stara się nie wychylać.
Ma ku temu bardzo dobre powody, bo Inkwizytorzy Imperium przeczesują układ po układzie, poszukując wciąż żyjących Jedi, aż zgładzą wszystkich. Gdy Obi-Wan spotyka jednego z nich, początkowo nie zdradza swojej tożsamości, ale radzi napotkanemu, by zrobił to samo. Jego miecz świetlny jest zakopany na pustyni, a w rozmowie z innymi ciągle podkreśla, że nie jest tym, kim był wcześniej. Nawet wtedy, gdy najbliżsi są w potrzebie i oczekują jego reakcji oraz pomocy. Codzienna rutyna i życie wyrzutka zostały pokazane w odpowiedniej równowadze z bardziej dynamicznymi scenami. Seans nie dłuży się i nie nudzi, ale… brakuje mu trochę iskry, dopóki Kenobi nie zmieni podejścia. Dopiero opuszczenie Tatooine i wizyta na innej planecie nadają całości odpowiedniego tempa.
Odwiedzanie innych światów to też okazja do urozmaicenia produkcji pod względem wizualnym. Wiemy, że Disney kręci swoje seriale w dużej mierze wykorzystując wirtualne plany, które zastąpiły green- i bluescreeny. To jedna z najlepszych decyzji, bo widzom trudno jest odróżnić wtedy miejsce, gdzie kończy się scenografia, a gdzie zaczyna wyświetlane na wielkich panelach tło. Poruszanie się po tak zróżnicowanym uniwersum i zupełnie odmiennym od naszego powoduje jednak, że użycie CGI jest niezbędne. Jego jakość w przypadku niektórych stworzeń czy lokalizacji jest wzorowa, ale bywają miejsca, gdzie pewne elementy są wyraźnie sztuczne i mało atrakcyjne wizualnie. To nie wpływa na odbiór serialu, ale może razić w oczy bardziej czujnych fanów. Nie wiadomo, dlaczego niektóre efekty dzieli taka przepaść, ale najwyraźniej taki urok produkcji powstających z myślą o Disney+.
Wszystko rozpoczęło się od “The Mandalorian”, a kolejne dwie produkcje idą w jego ślady. Nie wiemy, jak będzie wyglądać “Andor” czy “Ahsoka”, ale mamy pewne obawy, że podobny los spotka i te produkcje. O ile “Mandalorianin” mógł się obronić swoją kameralnością opowieści, o tyle “Obi-Wan Kenobi” znacząco by zyskał, gdyby była to produkcja pełnometrażowa, nakręcona z myślą o dużym ekranie. Jedni będą zadowoleni z dłuższej historii rozbitej na odcinki, inni raczej będą narzekać, że jest ona sztucznie rozciągana i traci na tym jej tempo i dynamika. Nie wszyscy będą też zadowoleni z tego, że twórcy delikatnym łukiem omijają niektóre zobowiązania wobec uniwersum i ignorują drobne fakty, by móc podkręcić serial. Nie przeszkodzi to zwykłemu widzowi, ale najwięksi (by nie powiedzieć hardcore’owi) fani Star Wars mogą im tego nie wybaczyć.
“Obi-Wan Kenobi” to serial, który już na wstępie intryguje i zachęca do oglądania. Zadziała jak magnes na fanów, ale nie wiadomo, czy jego siła przyciągania będzie na tyle silna dla pozostałej części publiczności, by wytrwała ona przed ekranem przez sześć odcinków. Następne będą ukazywać się co tydzień, więc przed nami jeszcze miesiąc z Obi-Wanem, a zwiastuny zapowiadały nie lada widowisko. Czy i jak przedstawiona zostanie konfrontacja Kenobiego z Vaderem? Czy scenarzyści zaplanowali jakieś znaczące twisty? Wydaje się, że “Obi-Wan Kenobi” może być tylko lepszy, bo potencjał na świetną opowieść jest całkiem spory.
VoD i serwisy streamingowe – przeczytaj więcej:
- Co oglądać na Netflix w weekend? 6 super nowości, wielki powrót Stranger Things!
- Tak powinien wyglądać sequel idealny! Recenzja “Top Gun: Maverick” – nowy hit już w kinach!
- Obejrzeliśmy Stranger Things 4 przed premierą! Czego oczekiwać? Czy nowy sezon spełnia oczekiwania?
- To będzie nowy polski hit na Netflix? Jest data premiery i zwiastun! Co się pojawi?
- Viaplay przejmuje potężne piłkarskie prawa w Polsce! Tym razem ofiarą padło Eleven Sports
(2216)