Ostatnia numerowana część Ace Combat ukazała się ponad 11 lat temu. Dzisiaj mamy premierę Ace Combat 7: Skies Unknown. W poniższej recenzji przyglądamy się, czy nie wytraciło się gdzieś po drodze DNA serii a jednocześnie sprawdzamy, co ma do zaoferowania na Xbox One X w kwestii usprawnień grafiki i HDR.
Wstęp
Cieszę się, że marka Ace Combat powraca. Raz, że gatunek gier, który reprezentuje jest rzadko spotykany. Dwa – należy duchowo do epoki, w której wyłącznie liczył się czysty, niedestylowany gameplay. Z drugiej strony trudno mi oceniać i rekomendować Ace Combat 7 przez swoistą hermetyczność rozgrywki, która zapewne dotrze wyłącznie do fanów starych odsłon, bądź ludzi aktywnie szukających nowych doznań. Dla zupełnie niewtajemniczonych – jest to gra traktująca o walkach powietrznych myśliwców i wielofunkcyjnych samolotów. Nazywanie jej symulatorem lotu byłoby jednak tak trafną etykietą jak użycie tego samego określenia wobec Forza Motorsport. Jest to “sim-lite”, ale mimo wszystko nie mamy tu do czynienia z kompletną arkejdówką. Nie każdy może od razu wziąć pada i być asem przestworzy – są pewne niuanse, które trzeba zrozumieć i się nauczyć.
Kampania single-player / rozgrywka
Ace Combat 7 jest podzielona na serię wielu misji przeplatanych kontekstem fabularnym z kilku perspektyw. Po drodze za zdobyte w misjach punkty Military Resource Points (MRP), którymi możemy nabyć nowe samoloty (i różne do nich dodatki), odblokowując drzewko prowadzących dalej technologicznych wyborów. Produkcja Namco stara się przy okazji jak może aby zapewnić różnorodność w czymś, co w swojej esencji oferuje ten sam typ rozgrywki co 20 lat temu. I tutaj ja te starania zauważyłem i szanuję, bo w połączeniu z dynamicznym soundtrackiem, 60 FPS-ami i mnogością efektów atmosferycznych (od piorunów po burze piaskowe), czułem się nieustannie zaangażowany.
Ponadto tak, jak wspominałem wcześniej – takiego rodzaju rozgrywki od dawna mi brakowało. Walki w Ace Combat bywają zresztą w jakimś stopniu wyzwaniem intelektualnym – sztuką uaktywnienia flar w odpowiednim momencie, zmiany trybu radaru czy przełączenia na bardziej adekwatną broń. Zresztą co do wyposażenia, to sami na podstawie briefingów gdzie widzimy typy celów, możemy się stosownie dozbroić. Jako że te rakiety na naszym ogonie nie zgubią się same, niemniej ważna staje się także umiejętność zaawansowanego manewrowania. Co do tego ostatniego aspektu – mamy dwa typy sterowania, zaawansowane i uproszczone. Nie uważam, że granie z tym drugim jest ujmą, a jednocześnie osoby chcące większego wyzwania mogą skorzystać z trudniejszej metody kontrolowania samolotu. AC7 jest także długim tytułem – producenci podają 50 godzin jako czas spodziewany do wyczyszczenia gry w 100%.
Multiplayer
Tryb multiplayer podzielony jest na dwa typy rozgrywki: Team Deathmatch z 2 drużynami po maksymalnie 4 osoby i zwodniczo nazwany Battle Royal, który nie jest tym czym się wydaje – jest to po prostu walka “wszyscy na wszystkich”. W moim krótkim czasie spędzonym w rozgrywce wieloosobowej miałem wiele frajdy – starcia są elektryzująco szybkie, nie pozwalają nawet na milisekundę nudy, a myśleć o manewrach wymijających musimy nieustannie, czy też może …”w locie”? 😉 Nie jestem w stanie powiedzieć, jaką efektywną żywotność może mieć multiplayer AC7 w tym wydaniu, ale potencjalnie skórek i emblematów do odblokowania jest sporo. Poza tym jest też synergia z trybem jednoosobowym – wszystko co odblokowaliśmy w kampanii może być od razu użyte (samoloty, upgrade’y) w multiplayerze, a niektóre części wyłącznie w tym trybie.
Fabuła / prezentacja
Cała otoczka fabularna w Ace Combat 7 jest po to aby nie przeskakiwać w 3 sekundy od jednej misji w drugą, tylko stworzyć poczucie jakiegoś kontekstu i stworzyć pretekst do rozszerzenia prezentacji wizualnej gry. Nie znaczy to oczywiście, że nie docenię kilku aspektów. Mamy tutaj fabułę rozbitą na 2 główne typy wstawek. Jedne z nich kreślą tło polityczne i odnoszą się bezpośrednio do naszych rozkazów – i to one są właśnie nieinteresujące. Drugie natomiast to zaskakująco fajnie wyreżyserowane filmiki CGI idące w stronę realizmu. Zarówno tło muzyczne jest bardzo dobre, idące w stronę takiej pustynnej, południowej amerykańskości, jak i głos i osobowość kobiecej postaci Avril Mead nadają tym przerywnikom charakteru. Gdyby nie ten aspekt, to cała reszta cierpi na syndrom przesadnego budowania świata i ekspozycji – zarzucania gracza natłokiem nieciekawych informacji – a tak to przyjemnie nawet się to ogląda.
Grafika
Gra Bandai Namco została zbudowana pod rozgrywkę w 60 FPS, co siłą rzeczy zdeterminowało maksymalne możliwości graficzne. Ace Combat 7 działa nieskazitelnie ze strony wydajnościowej i tutaj należą się dla programistów brawa. Niestety jeśli ktoś jest koneserem pięknego, krystalicznie czystego obrazu w natywnym 4K to się mocno zawiedzie. Nawet wersja na Xbox One X zapewnia grafikę “w zaledwie” w 1080p co przejawia się niezwykle “miękkim”, z lekka rozmytym obrazem (z tego, co mówili deweloperzy, PS4 Pro i Xbox One X zapewnią jedynie stabilniejszy klatkaż). Boli troszkę też bliski dystans dorysowywania się scenerii.
Procesory obydwu konsol (i ich lepszych wersji) od zawsze nie radziły sobie z efektami pół- i przezroczystości a więc zobaczenie formacji chmur jest po raz pierwszy widokiem bolesnym. Fajne za to wskakują efekty atmosferyczne. Gdy już te chmury przecinamy, osadzają się krople wody, gdzie indziej przeszkadzać będzie nam mgła czy pioruny (dodatkowo burza negatywnie wpływa na aparaturę). W połączeniu z dynamiczną walką, nagłe przeskakiwanie z mgły w nasłoneczniony teren by zniknąć później w chmurach bywa niekiedy wizualnie atrakcyjne. Szkoda tylko, że rozdzielczość jest jaka jest. Wielki także minus za brak HDR, ale niewykluczone, że zostanie wprowadzony później. W tego typu tytule gdzie mamy niebo, słońce itd. to MUSI BYĆ! Pole do popisu jest niesłychane.
Ścieżka dźwiękowa
Niewybrakowana jest natomiast ścieżka dźwiękowa. Ace Combat 7 wyróżnia bombastyczny, a nawet wręcz orgiastyczny soundtrack. Instrumenty symfoniczne mieszają się z elektronicznymi, a jednocześnie okazjonalnie wpadają tam gitary a całość akcentowana jest mocno zgrzytającą sekcją detą. Bez tego tła, AC7 byłoby bardzo sterylne i mocno straciłoby na dynamice. Byłby to po prostu zbiór bardzo sterylnych odzywek i komunikatów. Musimy jedynie zaakceptować konwencję i wczuć się w ten muzyczny heroizm a wtedy ręczę, że OST doda wam skrzydeł.
Rekomendacja i podsumowanie
Ace Combat 7 wnosi sporo świeżości do rynku gier AAA, który stoi w tej generacji już na ostatnich (od strony kreatywnej) nogach. Robi to paradoksalnie jako gra nieco hermetyczna i nie dla każdego ale zapewniająca długiej rozgrywki, ze sporą dozą urozmaicenia w obrębie swojej konwencji. Ponadto multiplayer powinien dostarczyć angażującej, nieprzewidywalnej rozgrywki. Szkoda tylko, że graficznie nie uświadczymy tutaj podwyższonej nawet w minimalnym stopniu rozdzielczości ani trybu HDR – efekty pogodowe jednak dają AC7 nieco kolorytu. Muzyka natomiast jest elektryzująca i nie zawodzi. Fani serii i poszukiwacze nowych doznań wśród wysokobudżetowych produkcji powinni czuć się zainteresowani. Choć tytuł Namco Bandai nie odkrywa w żaden sposób koła na nowo – wszystko, co istotne w tego typu grze – nie zawodzi. To pełnokrwisty Ace Combat.
Plusy:
- Zachowany duch Ace Combat
- Bardzo dobre sterowanie i walka
- Spory poziom wyzwania i dużo opcji zmiany rozgrywki pod swoje potrzeby
- Świetna muzyka
- Sprawnie zrealizowane wstawki przerywnikowe, przyjemna narracja
- Dobry tryb wieloosobowy
Minusy:
- Brak usprawnień graficznych dla Xbox One X
- Brak HDR
- Nieciekawe tło fabularne, szczególnie opowieść polityczna
Cena: 249 zł
Kopię gry dostarczył wydawca – Cenega (Data premiery 18.01.2019)
Gra testowana na telewizorze Ultra HD 4K HDR Samsung Q7C oraz Philips OLED POS9002 + soundbar Samsung MS6501 i konsoli Xbox One X
(1689)