Powrót

Oficer i szpieg | RECENZJA | Polańskiego oliwa niesprawiedliwa

Patrząc na liczbę osób, które gościły na pokazie przedpremierowym najnowszego dzieła Romana Polańskiego, można odnieść wrażenie, że było to wręcz dla branży wydarzenie sejsmiczne. Tak to już jest, że w grudniu w polskich kinach nie ma zbyt wiele miejsca dla filmów poza “Gwiezdnymi wojnami”, a “Oficer i szpieg” jest, poza nimi, jedną z niewielu dużych premier. I co więcej, po seansie zaręczam, że warto złapać najnowszy dramat Polańskiego na wielkim ekranie jeszcze przed Nowym Rokiem.

Na pierwszy rzut oka, obcując jedynie ze zwiastunem filmu i plakatem, “Oficer i szpieg” może wydać się jakąś pomniejszą, kameralną historyczną produkcją, filmem niekoniecznie wartym większej uwagi. Zaręczam jednak, że kawałek (prawdziwej) historii, na której bazuje, jest fascynujący i warto się z nią zaznajomić. Polański zekranizował bowiem proces Dreyfusa, jeden z największych symboli niesprawiedliwości społecznej we Francji.

Film ma do pewnego momentu raczej prostolinijny przebieg, ukazując wewnętrzne rozgrywki poszczególnych sekcji i sztabów francuskiej armii oraz patologię procedur tam panujących. Podążamy tutaj śladem George’a Picquarta, nowo mianowanego szefa wywiadu armii francuskiej, który wcześniej był nauczycielem kapitana Dreyfusa, którego skazano za rzekome ujawnienie sekretów wojskowych cesarstwu niemieckiego. Pomimo, że nie żywił niegdyś do niego sympatii, wkrótce po objęciu stanowiska, mając styczność z patologią pracy we własnej sekcji, uświadomił sobie, że coś tu nie gra. Że być może jednak Dreyfus został skazany na dożywocie i osadzony na Wyspie Diabelskiej niesłusznie.

Dość szybko, jako widzowie, jesteśmy w jednoznaczny sposób uświadomieni, że popełniono błąd. Nie wiemy jedynie, jak ogromna i piramidowa była intryga wokół tego utkana. Dlatego też pomimo początkowego braku suspensu, w dalszej części film wynagradza go z nawiązką i pozostaje w takim trybie aż do samego końca.

Spora część filmu ma proceduralny, jasny przebieg, ale sprawy się nieco komplikują, im bardziej zacieśnia się afera wokół samego Picquarta. Jego życie zamienia się w piekło, tylko dlatego, że odważył się dowieść prawdy. Jednocześnie kocha armię nad życie i ciężko mu się pogodzić z faktem, że degrengolada sięgnęła samego dna.

Podobało mi się podejście Polańskiego do ukazania świata, jako zestawu naczyń połączonych, gdzie każdy, włącznie z dobrodusznym Picquartem, ma jakąś skazę. A najbardziej urzekło mnie to, że film kończy się aż trzema gorzko-słodkimi ciosami, jednym za drugim.

“Oficer i szpieg”, pomimo przedstawienia sprawy z końca XIX wieku, ukazuje również efekt psychologii tłumu, która wierzy w łatwe wytłumaczenia, podkręcając się własnymi uprzedzeniami (w tym wypadku antysemityzmem). Innym, bardzo współczesnym wątkiem jest również sama instytucja państwowa, która kreuje się jako nieomylną, reprezentującą naród, a zarazem robiącą wszystko, aby umyć ręce. Najnowsze dzieło Polańskiego ukazuje świat w sposób niezwykle wiarygodny, gdzie pomimo oczywistej wygranej moralnej, musimy jednak zadowolić się rozczarowującym kompromisem, nauczyć się z nim żyć i zaakceptować.

Film “Oficer i szpieg” wchodzi na ekrany polskich kin od 27 grudnia.

Ocena filmu: 5/6


Więcej niedawnych recenzji filmowych:

(529)