Powrót

Recenzja filmu “Kaskader”. Ryan Gosling i Emily Blunt w komedii romantycznej? Nie do końca

Ryan Gosling i Emily Blunt w komedii romantycznej? Nie do końca, bo mamy tu więcej akcji niż romansu, ale ostatecznie formuła filmu jest na tyle dobra, że z kina wychodzimy naprawdę usatysfakcjonowani. “Kaskader” okazuje się być dwuznacznym filmem, podobnie jak jego oryginalny tytuł.

Film “Kaskader” – recenzja nowości z Ryanem Goslingiem i Emily Blunt. Warto obejrzeć?

David Leitch to między innymi kaskader i koordynator, ale coraz częściej sam też tworzy filmy i seriale. “Kaskader”, jak dowiadujemy się z klipu przed seansem, jest produkcją stworzoną właśnie jako hołd dla wszystkich kaskaderów, którzy ryzykują swoim zdrowiem i życiem, by uczynić wszystkie filmy tak dobrymi i autentycznymi, jak to tylko możliwe. My, jako widzowie, nawet nie zauważamy, gdy gwiazdę zastępuje jego dubler, skacząc, upadając i spadając. Ostatecznie wszelkie laury spływają na konto aktora, bo publiczność ostatecznie ma wrażenie, że to on wykonał całą tę robotę.

Nie ma w tym więc nic zaskakującego, że wywodzący się z właśnie ze środowiska kaskaderów Leitch postanowił nakręcić taki film, a wewnątrz niego ukryć kilka przekazów. Niektóre są bardziej subtelne, inne mniej, jak pytanie zadawane wprost o kategorie na Oscarach, wśród których nie znajdują się wydzielone nagrody dla kaskaderów. Czy to ulegnie zmianie w przyszłości? Niektórzy z chęcią zobaczyliby tam właśnie nową sekcję podczas gali, zamiast wprowadzonych stosunkowo niedawno nowych regulacji. “Kaskader” to jednak nie tylko wspomniany hołd, ale także solidny kawałek komedii.

Colt (Ryan Gosling) flirtuje z Jody (Emily Blunt) pomiędzy kolejnymi dublami sceny, w której zabezpieczony linami spada z ogromnej wysokości. Przy jeden z prób wszystko idzie nie tak i nasz główny bohater wpada w nie lada tarapaty – kontuzja pleców jest niezwykle poważna, ale gdy będzie dochodzić do siebie ani myśli powracać do wcześniejszej pracy. Zatrudnia się jako parkingowy, nie pokazuje, by tęsknił za branżą i stara się trzymać dystans. Gdy jednak dociera do niego informacja, że Jody oczekuje go na planie jej nowego filmu, w trymiga wsiada w samolot i pędzi do Australii.

Dalszy przebieg wydarzeń jest równie przewidywalny, co sam wstęp, ale nawet pomimo tego oglądanie kolejnych scen daje mnóstwo frajdy. W “Kaskaderze” udało się uwzględnić mnóstwo odwołań do innych hollywoodzkich hitów i nie tylko, a humorystyczne wstawki rzeczywiście potrafią rozbawić. Duża w tym zasługa talentu Goslinga, który znakomicie odnajduje się w tego typu produkcjach, jak również Blunt, która potrafi równie dobrze zagrać delikatną, ale pewną siebie panią reżyser, co starającą się przeżyć w cichym świecie kobietę po inwazji obcych na Ziemię. Pozostałe postacie są równie dobrze obsadzone – Hannah Waddingham, Aaron Taylor-Johnson i Winston Duke udanie wpasowali się w tę formułę, zachowując balans pomiędzy humorem a powagą.

Film “Kaskader” posiada niezliczoną ilość scen, gdzie Gosling i jego dublerzy wykonują niesamowite popisy kaskaderskie (zza kulis oglądamy to później w napisach końcowych), a dzięki odpowiedniemu nastrojowi produkcji zaczynamy coraz bardziej doceniać ich starania przed kamerą. To nie tylko uśmiechy i przywdziewanie świetnych ubrań, bo wykonanie niektórych tych scen wymaga ogromu pracy i zaangażowania. Szkoda, że właśnie ta sfera samych przygotowań została w filmie trochę spłycona, niektóre są wykonywane z marszu zamiast kilku tygodni treningów poza planem, ale całość nie stara się być maksymalnie wiarygodna, więc przy takim podejściu “Kaskader” wypada dość korzystnie.

Skorzystano także z kilku świetnych muzycznych hitów i wydaje nam się, że film będzie taką produkcją, którą niektórzy będą chcieli zobaczyć więcej niż raz. Efekty specjalne są zaskakująco dobre, nie kłują w oczy i nie zwracają na siebie uwagi, a dynamiczny montaż powoduje, że jesteśmy nieustannie wciągani w intrygę, gdybyśmy mieli chociaż na sekundę stracić zainteresowanie filmem. Dwie godzinki wydają się być adekwatnym do historii i formy czasem, więc wizytę w kinie będziecie raczej wspominać naprawdę miło. Pytanie, na jak wielu osobach film zrobić na tyle duże wrażenie, by rzeczywiście bardziej docenić i zacząć przejmować się wpływem pracy kaskaderów na powstawanie filmów. Tutaj osiągnięcie tego celu może być dość trudne, przez zastosowanie naprawdę lekkiego tonu w całej opowieści, ale gdyby próbowano to wszystko uczynić bardziej przyziemnym, to z seansu nie czerpałoby się tyle radości. Wybór reżysera był chyba właściwy, a dla chcących więcej akcji i kulisów nadchodzi serial “Action”.


Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:

(295)