Powrót

Recenzujemy nowy kinowy hit “Zabierz mnie na Księżyc”! Warto obejrzeć?

Film “Zabierz mnie na Księżyc” może uderzać Was swoim komedyjno-romantycznym klimatem, ale ten film oferuje odrobinę więcej, niż historię miłosną z lotem na Księżyc w tle. Twórcy potrafili w nim zmieścić znacznie, znacznie więcej.

Recenzja nowego filmu “Zabierz mnie na Księżyc”. Warto obejrzeć w kinie?

Kelly Jones to ceniona specjalistka od marketingu. Tak ceniona, że to ona staje się ostatnią deską ratunku dla dogorywającej NASA. Agencja jest w tyle w kosmicznym wyścigu, a w dodatku kończą się jej środki, które powinny zapewnić operacyjność umożliwiającą lot w kierunku Księżyca. Tragedia Apollo 1 cieniem kładzie się na kolejne działania NASA, więc potrzebna jest nagła i diametralna zmiana w działaniu pionu PR. Wszystko po to, by lot na Księżyc miał kto sfinansować, a tego zdobyć bez poparcia społeczeństwa i rządu.

Zarządzający całym projektem i placówką Cole Davis nie jest zadowolony z nagłej zmiany strategii. NASA staje się cool, ale astronauci występują w reklamach, promują produkty pokroju zegarków i aut, ich twarze pojawiają się na płatkach śniadaniowych. Problem w tym, że stojąca za tą przemianą Kelly wpadła mu w oko i jeszcze jej o tym wprost powiedział, gdy widzieli się przelotnie w jednym z barów w okolicy placówki NASA. Efekt jest taki, że pomiędzy dwójką pojawia się już pewne napięcie, które oczywiście przechodzi przez różne fazy, wzloty i upadki, ale i Scarlett Johanson z Channingem Tatumem, i scenariusz, są w stanie to wszystko uwiarygodnić i sprzedać widowni. Dzięki temu “Zabierz mnie na Księżyc” bardzo dobrze sprawdza się jako komedia romantyczna, ale to nie wszystko, co film oferuje widzom.

Druga strona tej historii to całe tło historyczne, w którym USA starają się dotrzeć na Księżyc przed Związkiem Radzieckim. Mamy więc sporo materiałów archiwalnych, odniesienia do amerykańskiej (pop)kultury i niezwykle istotnych politycznych wydarzeń, a wisienką na torcie jest oczywiście teoria mówiąca o sfabrykowaniu lądowania na Księżycu. Kelly zostaje bowiem poproszona o… zrealizowanie takiego nagrania na wszelki wypadek, więc gdy mówi, że powinna była wybrać Kubricka zamiast reżysera, z którym już pracuje, trudno jest nie uśmiechnąć się pod nosem. Takich odwołań i komentarzy jest całe mnóstwo, ale co ważne film potrafi też dobrze oddać powagę tamtych wydarzeń i ryzyko, jakiego podejmowali się astronauci. Chwilami, ale to dosłownie chwilami, “Zabierz mnie na Księżyc” niemalże naśladuje “Pierwszego człowieka” Damiena Chazella, ukazując te same historyczne momenty podczas startu czy lądowania na Srebrnym Globie. Oczywiście nie ma tu tego patosu, ale pojedyncze nutki próbują to przemycić.

I właśnie to drugie “dno” filmu, gdzie dzieje się nie raz znacznie więcej, niż w samym związku Kate z Cole’em, sprawia, że produkcję ogląda się tak przyjemnie. Oczywiście Amerykanie musieli wielokrotnie pokazać własną flagę, przewagę nad innymi i zrobić z tego niemalże historię o (super)bohaterach, ale czuć w tym odrobinę świeżości i film daje sporo frajdy. A o to chyba chodziło od samego początku, prawda?


Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:

(136)