Powrót

Recenzja “Napoleona”. Czy warto pójść do kina? Jest jeden powód!

“Napoleon” to niemal blockbuster, które potwierdza kunszt i umiejętności Ridley’a Scotta w kręceniu widowiskowych scen. Czym zachwyca jego nowy film, a pod jakim względem zawodzi?

Recenzja filmu “Napoleon” w reżyserii Ridley’a Scotta. Warto?

Promocja filmu “Napoleon” była dość oryginalna, ponieważ regularnie udostępniane były pojedyncze zdjęcia Joaquina Phoenixa w pełnej charakteryzacji, ale na zwiastun czekaliśmy z wypiekami na twarzy. Gdy się ukazał, okazało się, że Scott mógł nakręcić jeden z najlepszych filmów w swojej karierze, tym bardziej, że wcześniejszy “Ostatni pojedynek” udowodnił powrót do formy reżysera. Pierwsze reakcje i oceny po pokazach na festiwalach nie były jednak aż tak optymistyczne, także z powodu zapowiedzi ukazania się reżyserskiej wersji “Napoleona” na platformie Apple TV+, gdzie czas trwania filmu wyniesie około 4 godzin. To aż o 90 minut więcej materiału!

I właśnie ta perspektywa chyba najlepiej tłumaczy problemy w odbiorze “Napoleona”. Nie sposób nie dostrzec chaotycznego montażu, który sprawia, że niektóre wydarzenia są umniejszane lub rozgrywają się za szybko. Można też odnieść wrażenie, że sceny dialogowe są jakby wepchnięte na siłę, by spowolnić akcję i dać wytchnienie widzom pomiędzy sekwencjami batalistycznymi. Do występu Joaquina Phoenixa i Vanessy Kirby nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Dopatrzenie się niezgodności historycznych dla zaznajomionych bliżej z tymi wydarzeniami na pewno nie jest trudne, mówi się o tym bardzo głośno i cała Francja jest wielce oburzona tym, jak pokazano ich wielkiego wodza. Jeśli jednak chodzi o przeniesienie emocji ze scenariusza na ekran, to duet ten sprawił, że sceny z ich udziałem ociekają burzliwym romansem, nietypową relacją pełną także skrajnych emocji i zawieszonym w powietrzu niepokojem.

“Napoleon” błyszczy jednak zupełnie gdzie indziej. Można gdybać, czy sceny dialogowe wypadną lepiej, gdy ujrzymy ich pełniejsze wersje, na czym mogą znacząco zyskać, lecz wszyscy z pewnością będą wyczekiwać debiutu reżyserskiej wersji licząc przede wszystkim na rozszerzone sceny batalistyczne. Rozmach i ogromny budżet, a także spryt i talent Ridley’a Scotta sprawiają, że to prawdopodobnie jeden z najlepszych filmów w swojej kategorii. Przywiązanie do szczegółów wizualnych, udźwiękowienie bitew oraz cudowne kadry przenoszą nas w środek każdej z kluczowych konfrontacji Napoleona. Dużym plusem jest też ścieżka dźwiękowa, ale nie mamy pewności, czy samodzielnie będzie robić równie duże wrażenie.

Oglądając “Napoleona” napawamy więc oczy i uszy kolejnymi scenami z bitew, niejako czekając tylko na nie. Powracamy więc do kwestii, czy dłuższa wersja filmu zdoła zbudować między bohaterami filmu i widzami głębszą relację oraz wzbudzi większe zainteresowanie ich prywatnym życiem. Wiemy, że związek Napoleona z Józefiną był niezwykle burzliwy, przekazuje to mnóstwo scen, także tych skierowanych do starszej części widzów, ale wszystko to sprawia trochę wrażenie kreowania typowej sensacji i skandalu, zamiast prób wyjaśnienia i przedstawienia tej złożonej relacji.

Potrzebę wyjścia na seans “Napoleona” do kina można więc argumentować przede wszystkim spektakularnymi scenami, gdzie mierzą się wrogie armie. Budowanie napięcia, zabawa dźwiękiem i poszczególne ujęcia sprawiają, że od ekranu trudno oderwać wzrok choćby na sekundę, ale niestety “Napoleon” nie zaprezentuje swojej całej chwały ze strony technicznej ze względu na warunki w kinach. Jeśli wybierzecie sale z projektorami 4K, to sytuacja z pewnością będzie lepsza, ale z powodu licznych scen rozgrywających się w ciemnościach lub półmroku z pojedynczymi jasnymi punktami, nowy film Ridley’a Scotta błyszczeć będzie raczej na ekranach OLED ze wsparciem Dolby Vision i możliwie najwyższymi wartościami jasności.

Niektórzy spodziewali się, że “Napoleon” w dniu premiery zawita jednocześnie do kin oraz na Apple TV+, gdzie w dodatku od razu dostępna będzie wersja reżyserska, więc rozczarowanie części widzów może być naprawdę spore. Pytanie więc brzmi: czy warto spieszyć się na film do kina, skoro rozszerzona wersja może nie tylko lepiej wypaść pod względem fabularnym, ale także i wizualnym, jeśli kino w Waszej okolicy nie będzie w stanie zapewnić odpowiednich warunków. W naszej ocenie “Napoleona” można, ale nie trzeba oglądać w kinie, ze względu na wymienione powody, a także biorąc pod uwagę Wasze oczekiwania i potrzeby techniczne oraz możliwości sprzętu audio wideo, którym dysponujecie. Na plus kina przemawia na pewno aspekt dużego ekranu, solidnego nagłośnienia i większych szans na wylogowanie się z codzienności na czas seansu.


Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:

(1107)