Powrót

Gran Turismo 7: ideał! Poznajcie najwybitniejszą i najpiękniejszą grę wyścigową w historii! Recenzja na PS5

“Warto było czekać”. Idę o zakład, że w piątek 4 marca w domach zdecydowanej większości graczy zaznajomionych z serią Gran Turismo wybrzmią takie właśnie słowa. Po latach niecierpliwego wyczekiwania i serii przesunięć, siódma część najsłynniejszej sagi wyścigowej wreszcie melduje się na konsolach Sony! Wjeżdża z rykiem silnika, wykorzystanym niemal do granic możliwości potencjałem i niepodważalną kandydaturą do gry roku. Zapraszam na moje wrażenia z Gran Turismo 7 na PlayStation 5!

Gran Turismo 7 – recenzja na PS5: nokaut na wszystkich polach i murowany kandydat do gry roku 2022!

Od momentu premiery poprzedniej części słynnego Gran Turismo – czyli Sport z października 2017 roku – na rynku zdążyły się pojawić dwie części Forzy Horizon, a niejako bezpośrednio konkurująca z GT Forza Motorsport 7 zanotowała brawurowy debiut, notując wyraźnie cieplejsze przyjęcie od “prologu” siódemki od Popyphony Digital. Może to właśnie przez znaczne umocnienie rywala, a może przez średni poziom GT Sport, ale Gran Turismo 7 zdecydowanie nie było wyczekiwane z wypiekami na twarzach i nadziejami na najlepsze wydanie w historii. Przynajmniej takie wrażenie można było odnieść zanim Sony rozkręciło machinę marketingową i pokazało, na co mogą się szykować fani ścigania.

Spieszę więc poinformować, że huczne i przepiękne zapowiedzi znalazły potwierdzenie w rzeczywistości. Gran Turismo 7 to absolutnie kompletne doświadczenie dla każdego fana tej serii, ale też wyścigów i samochodów w ogóle! To wszystko, o czym mogli marzyć i śnić ci, którzy doskonale pamiętają pierwsze odsłony i złote lata tej franczyzy. To hołd dla historii motoryzacji, genialnych postaci i ich dzieł. To znakomite, wręcz trudne do opisania słowami wykorzystanie możliwości kontrolera DualSense i mocy PlayStation 5. Szykujcie się na długie miesiące, a nawet lata zabawy z najbliższym perfekcji symulatorem wyścigów, z jakim kiedykolwiek mieliście do czynienia!

Gran Turismo 7 na PS5 i telewizorze Philips OLED z systemem barwnego podświetlenia Ambilight

Od czego by tu zacząć? Gran Turismo 7 to przede wszystkim niezwykle pieczołowicie dopracowany produkt. Teraz już w pełni rozumiem, po co były deweloperom te dodatkowe miesiące, które tak frustrowały fanów i zaniżały oczekiwania wobec najnowszej części. Wyraźnie bano się tutaj “efektu Cyberpunka 2077”, choć trzeba uczciwie przyznać, że w dobie pandemii nie tylko polscy twórcy mieli niekiedy wielkie kłopoty z “dowiezieniem” gry wysokiej klasy. Na szczęście puryści z japońskiego Polyphony Digital słusznie dali sobie nieco więcej czasu, bo dzięki temu teraz ja przesiaduję całymi wieczorami przed ekranem, tonąc w ociekającym miodem świecie GT7.

Zacznijmy zatem właśnie od tego świata. Centrum wydarzeń w Gran Turismo 7, jak zapewne doskonale zdajecie sobie już sprawę, jest malownicza przystań położona na tle ośnieżonych, górskich szczytów. Tu umieszczono poszczególne budynki, które reprezentują lokacje i tryby dostępne w grze. Pokrótce opiszę teraz moje wrażenie z obcowania z niektórymi z nich. Zaznaczę jeszcze w tym miejscu, że póki co z grą spędziłem 15 pięknych godzin i cały czas mam poczucie, że dopiero musnąłem czubka góry lodowej.

Jednym z najważniejszych elementów ekranu głównego GT7 jest Kawiarnia, w której gra serwuje nam karty menu. Są to po prostu różnorakie wyzwania, których możemy się podejmować w trybie fabularnym. Niemal wszystko opera się oczywiście o ściganie, a robiąc to, kolekcjonujemy na przykład samochody danej marki, zdobywamy licencje, zaliczamy praktykę na danych torach lub modyfikujemy pojazdy z naszego garażu. Implementacja Kawiarni, która jest zupełną nowością w tej serii, to klasyczny strzał w dziesiątkę. Czuć tu niesamowite przywiązanie do detali i historii, bo podczas zajmowania się kolejnymi zadaniami z menu, cały czas towarzyszą nam sympatyczne postaci gotowe przybliżyć genezę którejś z marek albo opowiedzieć coś więcej o wozie, którym się akurat poruszamy. Wybrzmiewa tu też stonowana, elegancka muzyka – zupełnie jak w wykwintnej restauracji! Naprawdę można się poczuć jak prawdziwy koneser motoryzacji. Do tej pory zaliczyłem tu 24 różne karty menu i po ukończeniu każdego od razu miałem ochotę na kolejne!

W bezpośredniej korelacji z Kawiarnią funkcjonują Światowe tory, które odwiedzicie zaraz potem. To tu, wzorem poprzednich części Gran Turismo, dzieje się cała magia ścigania. Świat podzielony jest na trzy regiony – Ameryki, Europę i Azję/Oceanię – a łącznie przygotowano 34 tory, zarówno prawdziwe jak i fikcyjne. Mamy więc takie “tuzy” jak Brands Hatch, Nürburgring, Monza czy Mount Panorama, ale są też legendarne Deep Forest i Trial Mountain, które nierozerwalnie wiążą się z Gran Turismo. Tak wygląda sytuacja u mnie po kilkunastu godzinach zabawy:

Na dostępnych torach, które odblokowujemy stopniowo, można rywalizować w ramach kompletowanych kart menu, ale można też oczywiście sprawdzać się na nich w przeróżnych wyzwaniach oferowanych przez pozostałe tryby. Mamy między innymi możliwość brania udziału w turniejach, do których dostęp uzyskujemy pod warunkiem posiadania wymaganych w zasadach pojazdów. Możemy też kompletować specjalne mistrzostwa (widoczne na dole powyższego zrzutu), szlifować umiejętności na konkretnym fragmencie toru, przejść próbę czasową, zaliczyć drift (nowość dająca dużo frajdy) oraz w końcu skonfigurować swój własny wyścig – tu możliwości modyfikacji takiej rywalizacji jest cała masa!

Skoro już jesteśmy przy samym ściganiu, to słów kilka o specyfice progresu, poziomach trudności i modelu jazdy. Na początku zabawy wydawało mi się, że Gran Turismo poszło nieco zbyt mocno w kierunku masowego kolekcjonowania pojazdów znanego bardzo dobrze z serii Forza. Że kolejne auta wpadają w moje ręce nieco zbyt łatwo i szybko, niwelując tym samym frajdę z ostrej rywalizacji o kolejne “bryki”. To wrażenie wyparowało jednak po około 2, 3 godzinach, kiedy z wygodnych, łatwych w obsłudze hatchbacków przesiadłem się do Mustanga i całkowicie straciłem nad nim panowanie na pierwszym zakręcie. Nadmienię w tym miejscu, że nauczony doświadczeniami z Forzą i serią F1, na samym starcie wyłączyłem wszystkie asysty, jednocześnie wybierając poziom trudności “Ekspert”. No dobrze, może na początku zostawiłem sobie niepełne wsparcie w postaci ABS, ale po jakimś czasie i z tego zrezygnowałem.

Wielu z Was na pewno chce wiedzieć, jakich wrażeń dostarcza rywalizacja w GT7 przy takim bezkompromisowym podejściu. Otóż dostarcza wrażeń niepowtarzalnych. Jedynych w swoim rodzaju. Nieporównywalnych z żadną inną serią. Połączenie pełnego panowania nad pojazdem ze stojącą na wysokim poziomie sztuczną inteligencją komputerowych rywali sprawia, że – choć na początku rzeczywiście jest dosyć łatwo i przyjemnie – po skompletowaniu kilku kart menu robi się naprawdę wymagająco, a sprawne wyprzedzanie innych aut na torze wymaga większego skupienia i mocy (o czym więcej poniżej, we fragmencie o tuningu)! Wraca tak ukochana przez fanów Gran Turismo magia “jeszcze jednej próby”, by za wszelką cenę wykonać zadanie.

Model jazdy jest taki, jakiego należy oczekiwać po rasowym symulatorze. Dotychczas zachwalałem całkiem realistyczne podejście do tematu twórców Forzy Motorsport, ale ostatnie dni zweryfikowały moje opinie – koło GT7 ona nawet nie stała. Tu mamy naprawdę do czynienia z pełną symulacją zachowania samochodu na torze. Pamiętając przy tym, że mamy ich do zdobycia (czasami po prostu wywalczenia) kilkaset, a każdy wymaga nieco innego sposobu prowadzenia, wniosek nasuwa się jeden – to motoryzacyjny raj. Na dodatek mamy tu też nowość w postaci trybu muzycznego, w którym podczas wyścigu na wybranym torze towarzyszą nam dynamiczne utwory z gatunku rockowego oraz szalone wariacje wokół muzyki klasycznej. Typowe Gran Turismo, ale jeszcze przyjemniejsze! Muzyka i charakterystyczne dźwięki kojarzące się wyłącznie z tą serię wybrzmiewają tu znacznie wyraźniej. Tryb jazdy z muzyką zdecydowanie polecam na rozluźnienie – to naprawdę działa!

Jeżeli chodzi o samą rywalizację na torze, to w Gran Turismo 7 mamy jeszcze specjalny namiot oznaczony nazwą “Misje”, oraz ukochane przez rzesze sympatyków Centrum licencji. W pierwszym trybie gra stawia przed nami różnego rodzaju wyzwania, podejmowane na wskazanych na liście torach. Za ich wykonanie otrzymujemy oczywiście kredyty, a czasem i pojazdy, których zdobywanie wiąże się z podnoszeniem poziomu kolekcjonera. Ten z kolei uprawnia nas do udziału w kolejnych Misjach – i koło się zamyka.

Gran Turismo i licencje to związek na dobre i złe, połączenie idealne. To tu miliony graczy przez lata w pocie czoła “urywały” setne sekundy, by “wbić złoto”. Nie było więc mowy, by zabrakło tego trybu w “siódemce”. I fantastycznie się stało, ze nadal można tu zajrzeć i poszarpać sobie nerwy – to z resztą uczyniłem już na samym początku, dosyć łatwo uzyskując licencję krajową B. Nieco trudniej poszło mi z kategorią A, natomiast obecnie “katuję” już kolejną kategorię – ze znacznie gorszym powodzeniem, ale to jest właśnie w tym wszystkim najpiękniejsze, prawda? Z licencjami w GT7 bawię się znacznie lepiej niż w GT Sport!

Przejdźmy do tuningu, który w Gran Turismo 7 notuje triumfalny powrót. Legenda wyścigów wreszcie na powrót stawia zdecydowany nacisk na modyfikowanie pojazdów! Dość powiedzieć, że bez zdecydowanego skupienia się na dopracowywaniu pojazdów pod tym kątem, nie ma co marzyć o udanej rywalizacji na wielu polach. Wraz z wykonywaniem kolejnych zadań fabularnych i odblokowywaniem kolejnych zawodów, musimy po prostu dysponować odpowiednimi wozami o konkretnych poziomach mocy, by cokolwiek wywalczyć.

Pod tuning przygotowano w GT7 dwie lokalizacje: Sklep tuningowy i GT Auto. Kluczowe jest to pierwsze miejsce, bo to tu dokonujemy zakupów poszczególnych komponentów. Zostały one posegregowane kategoriami, a na samym początku możemy skorzystać tylko z tych z zakładki “Sportowe”. Części są tożsame dla całej kolekcji wozów, ale nie wszystkie da się zastosować w komplecie dostępnych samochodów. Bardzo ciekawie jest w kategorii “Ekstremalne”, bo tam mamy do czynienia na przykład z… nitro! Montaż części powoduje oczywiście wzrost PO naszego wozu (choć nie w każdym przypadku) i poprawę jego osiągów na torze. Po zakupie można potem odpowiednio dostosowywać wyposażenie przed konkretnym wyścigiem – na przykład zmieniać opony na deszczowe w niesprzyjających warunkach pogodowych.

W GT Auto wszystko kręci się natomiast wokół wyglądu – poszerzono możliwości oklejania samochodów przeróżnymi elementami, można więc teraz dosłownie zalać karoserię dowolnymi ozdobami. Od wzorów i kształtów, przez własne napisy, aż po prawdziwe i fikcyjne logotypy – można ich umieścić niemal nieskończoną ilość! Tu też można pobawić się felgami, karoserią i spojlerem oraz oczywiście lakierem. To dobry moment, by zaprezentować jeden z naszych dwóch “redakcyjnych” wozów HDTVPolska. W tym wydaniu prezentuję Mustanga:

Odniosę się jeszcze krótko do kwestii wspomnianego wyżej kolekcjonowania pojazdów, które z początku wpadały w moje ręce bardzo szybko. Jak już napisałem, po kilku godzinach zaczęło się już robić nieco trudniej i zanim wpakowałem do wnętrza jakiegoś auta części za kilkadziesiąt tysięcy kredytów, zastanawiałem się dwa razy. Wszystko dlatego, że do wzięcia udziału w niektórych zawodach (także w ramach progresu fabularnego) pojawiła się potrzeba zakupu konkretnego, niekiedy bardzo drogiego modelu. Dopiero wtedy nabierane pieniądze zaczęły nieco mocniej ciążyć. Wtedy też zdałem sobie sprawę z prawdziwej istoty salonu Samochody używane. Można tam kupić pojazdy z drugiej ręki, które z jednej strony mają już solidny przebieg i wymagają małej renowacji (w GT Auto), ale z drugiej oferowane są za niższe pieniądze niż w kolejnym miejscu, do którego można się udać w celu zakupu nowego auta: Brand Central. Zatem dopiero po kilku solidnych godzinach z grą, obecność salonu z używanymi samochodami zaczęła mieć sens. Mimo wszystko odbieram to jako mały minus – grając na najwyższym poziomie trudności wymagałbym jednak mimo wszystko nieco trudniejszej dostępności potrzebnych do progresu pojazdów. Skoro jednak teraz zacząłem oglądać każdy kredyt kilka razy, to zakładam, że później będzie już tylko bardziej wymagająco.

Do Brand Central można się udać w celu zakupu jednego z kilkuset wozów wyprodukowanych już w XXI wieku. Napotkacie tam “strefy” wielu czołowych światowych marek – w końcu z licencjami w Gran Turismo nigdy nie było problemu. Prawdziwym majstersztykiem jest jednak trzecie miejsce, w którym można wyposażyć się w nową “brykę”. To Legendarne Auta – prawdziwy ukłon w stronę legend szos i ich miłośników! To jeden z tych elementów, które mogły znaleźć się tylko w serii Gran Turismo. Można tu nabyć – ale w większości za naprawdę zaporowe kwoty – modele, które przeszły do historii. Przykład? Auto nierozerwalnie związane z Jamesem Bondem: Aston Martin DB5 z 1964 roku!

W nowym świecie Gran Turismo absolutnie urzekł mnie nowy tryb Scapes. Jako specjaliści od fotografii, ludzie z Sony – które przecież z Gran Turismo ma bardzo wiele wspólnego – dodali coś magicznego od siebie. To absolutne odkrycie najnowszej części i jeden z powodów, dla których nie zawahałem się przy wystawieniu “siódemce” takiej a nie innej oceny. W menu Scapes, które w grze reprezentuje katedra, zbieramy owoce podjętych wcześniej działań – nabycia lub zdobycia auta oraz tuningu wizualnego w GT Auto. Do wyboru jest ponad 2,5 tysiąca (!) scenerii z całego świata – to wysokiej jakości fotografie, które zostały odpowiednio przygotowane do umieszczenia pojazdu. Do tego jest cała masa ustawień i efektów fotograficznych, dzięki którym można uzyskać zapierające dech w piersiach efekty. Zobaczcie sami, co udało mi się przygotować z wykorzystaniem kilku lokacji i naszych dwóch “redakcyjnych” pojazdów:

Kwestie zawartości świata i częściowych wrażeń z samej rozgrywki na bok – jaki jest poziom graficzny Gran Turismo 7? Jest niemal perfekcyjny, prawie najwyższy jaki może dziś prezentować gra wyścigowa na konsoli. Mowa oczywiście o wersji na PlayStation 5 i choć do pełni potencjału tej generacji jeszcze daleko, a GT7 debiutuje jeszcze w początkowej fazie tej epoki, to naprawdę nikt nie powinien tu narzekać. Kiedy zacząłem się przyglądać oprawie wizualnej tej gry, wszelkie zniesmaczenie wywołane przesuwaniem premiery szybko wyrzuciłem do kosza.

W GT7 działa ray tracing, czyli śledzenie promieni. Kłopot w tym, że nie jest on obecny stale, to znaczy nie doświadczymy go podczas wyścigów. Jest za to obecny podczas powtórek i prezentacji 3D pojazdów, które pojawiają się bardzo często – na przykład w trakcie przedstawiania serii aut danego producenta w Kawiarni. Do wyboru są dwa tryby: “Priorytet – klatki na sekundę” i “Priorytet – ray tracing”. W obu gra działa w rozdzielczości 4K z HDR, a jedynymi wyróżnikami są właśnie ray tracing oraz płynność – w pierwszym trybie gra celuje (i trafia) w 60fps, natomiast w drugim odświeżanie jest miejscami nieco ograniczone. Nie oznacza to jednak, że w trakcie wyścigów płynność będzie zauważalnie niska. Tu sprawa wygląda tak samo, ale już mniej płynnie podczas powtórek czy prezentacji pojazdów – czyli kiedy do gry wchodzi śledzenie promieni.

Czy to znaczy, że w trakcie deszczowego wyścigu rozgrywanego na rozświetlonym kolorowymi światłami torze – na przykład tym słynnym, ulicznym w Tokio – nie będzie wcale tak spektakularnie? Otóż nie – gra i tak posiada znakomity system oświetlenia, a w parze ze stojącym na absolutnie najwyższym poziomie mechanizmem pogodowym, brak śledzenia promieni naprawdę nie wadzi podczas zabawy. Świetlne refleksy na asfalcie są bardzo miłe dla oka, słońce rzuca zza chmur bardzo realistyczne promienie, a tory są oddane z puryzmem właściwym Japończykom. Na deser dostajemy też przecież atrakcyjne powtórki, które teraz korzystają z nowego algorytmu losowo dobierającego ujęcia. I tu już działa ray tracing, co dodatkowo zachęca do obejrzenia choć fragmentu zapisu z rywalizacji.

Znalazłem też oczywiście kilka niedociągnięć. Pod kątem graficznym Gran Turismo 7 naprawdę bardzo mi się podoba, ale nie da się nie zwrócić uwagi na kilka drobnych kwestii. Gra średnio radzi sobie z rzucanymi przez różne elementy cieniami, a także detalami na karoseriach. Da się od czasu do czasu dostrzec poszarpane krawędzie (nawet na oficjalnych materiałach zapowiadających grę!), co z resztą było stałą przywarą poprzednich części. Wypadałoby pożegnać się już z takimi denerwującymi szczególikami – mówimy w końcu o dziewiątej generacji. Druga kwestia to to, co widzimy w lusterkach. Ileż lat marzyłem, by w końcu zobaczyć tam dokładny odpowiednik tego, co naprawdę znajduje się za prowadzonym przeze mnie pojazdem! Niestety – i w tym przypadku czar jednak prysł. Konkretnie na włoskiej Monzy, kiedy w bardzo brzydki sposób zaczęły mi znikać z pola widzenia pojedyncze drzewa i bandy okalające prostą start-meta.

Ostatnia kwestia, którą specjalnie zostawiłem sobie na koniec, to kontroler DualSense i jego rola w Gran Turismo 7. Wszyscy doskonale już wiemy, że pad dedykowany konsoli PS5 oferuje dodatkowe, niespotykane wcześniej możliwości, które zwiększają immersję. Wielu producentów gier podejmowało już próby jak najlepszego wykorzystania jego cech i byłem bardzo ciekawy, jak to będzie wyglądać w przypadku GT7. Krótko mówiąc: to jest po prostu gamechanger! Zapewniam: Gran Turismo 7 to gra, która wykorzystała ten kontroler zdecydowanie najlepiej. Po raz pierwszy chwytając za pada, mam w dłoniach prawdziwą kierownicę! Haptyczny feedback i adaptacyjne triggery dają głębokie złudzenie sterowania prawdziwym samochodem. Czuć dosłownie wszystko – uślizgi na zakrętach, przeciążenie, zmianę biegów, śliski asfalt, trawę i żwir. W połączeniu z perfekcyjnym modelem jazdy, zabawa z DualSense nawet nie pozwala myśleć o zastosowaniu zestawu z kierownicą. GT7 to – głównie właśnie dzięki tak zaawansowanemu wykorzystaniu DualSense – najbardziej kompletny symulator jazdy, z jakim kiedykolwiek mieliście do czynienia.

Oczywiście możecie też sięgnąć po kierownicę. Możecie również zagrać na najniższym poziomie trudności i włączyć wszystkie możliwe asysty – idę o zakład, że mniej zaawansowani “wirtualni kierowcy” też będą czerpać całe mnóstwo przyjemności z Gran Turismo 7.

Podsumowanie:

Gran Turismo 7 jest naprawdę bogate i nasycone treścią. Jak już wciągnie – nie puszcza! System progresu jest ekstremalnie satysfakcjonujący i bardzo dobrze, że gra czerpie z rozwiązań obecnych u konkurencji (np. loterie jako nagroda za wyższy poziom). Kolejne karty Menu serwowane w Kawiarni zachęcają do zróżnicowanej zabawy, rosnący poziom kolekcjonera i konto w banku do zdobywania kolejnych aut i tuningu, a menu GT Auto i Scapes potrafi bawić godzinami. Ostatecznie GT7 to także koronny argument, którego do dziś wielu osobom mogło brakować w dyskusji o sensie zakupu PlayStation 5. Wait no more – ta gra jest warta grzechu jak żadna inna! Z czystym sumieniem wystawiam 10/10 oraz idę o zakład, że to będzie klasyk na lata i mekka dla fanów wirtualnej rywalizacji. Zaraz przecież będzie też można bawić się w trybie sieciowym, a tam, producenci również zapowiedzieli sporo innowacji!

PLUSY:

MINUSY:

Ocena gry: 10/10

Kopię do recenzji dostarczył dystrybutor gry w Polsce: Sony Interactive Entertainment Polska

Premiera Gran Turismo 7 na PS5 i PS4 nastąpi 4 marca 2022 roku.

Dostępność gry Gran Turismo 7
Gran Turismo 7 Gra PS5 318 zł
Gran Turismo 7 Gra PS4 299 zł

Galeria zdjęć z Gran Turismo 7 na PlayStation 5


Więcej na temat konsol i gier:

(9786)