Powrót

Recenzujemy film “Mars Express. Świat, który nadejdzie”. Czy to są roboty, których szukamy?

Czy to są roboty, których szukamy? Animacja “Mars Express. Świat, który nadejdzie” robiła na wszystkich ogromne wrażenie swoim zwiastunem, ale czy europejska produkcja potrafi sprostać tak wygórowanym oczekiwaniom? Film już w kinach, a my go oceniamy.

Recenzja filmu “Mars Express. Świat, który nadejdzie”. Już w kinach!

Klimatyczne opowieści pokroju “Blade Runnera” czy “Terminatora”, które na stałe zapisy się w historii kina i do których porównywane są wszystkie nowe produkcje sci-fi, były ewidentną inspiracją dla nowej animacji. Co rusz widoczne są elementy zaczerpnięte z klasyków, a całość przygotowano w formie, która umożliwiła twórcom realizację wszystkich swoich założeń i wyobrażeń o świecie w 2200 roku. To jednak relatywnie niedługo, bo zostałoby nam zaledwie 176 lat, by zbudować linie lotnicze przewożące pasażerów z Ziemi na Marsa oraz inteligentne, choć w pełni podporządkowane ludzkości roboty. W międzyczasie pożegnalibyśmy najwyraźniej większość zwierząt zamieszkujących naszą planetę, bo już w otwierającej film scenie widzimy, że bardzo szybko zastąpiliśmy żywego kota takim mechanicznym.

Przemyślenia i rozważania na temat przyszłości towarzyszą nam podczas seansu całego filmu. Fabuła nie jest tu tak istotna, jak samo budowanie świata, w którym się po prostu zatapiamy. Klimatyczna ścieżka dźwiękowa, podobnie jak wiele innych filarów tego filmu, nie jest zbyt świeża, ale to nie poszczególne elementy stanowią o sile produkcji, lecz całokształt. To, co udało się osiągnąć twórcom robi naprawdę świetne wrażenie, a przyzwyczajeni (w przypadku takich animacji) do języka angielskiego lub japońskiego widzowie, na pewno będą zaskoczeni, że bohaterowie mówią po francusku. To także jeden ze składników, który dodaje egzotyczności i wyjątkowości “Mars Express”, choć jak powiedzieliśmy, gdyby rozłożyć film na czynniki pierwsze, to bardzo szybko okazałoby się, że przy jego realizacji nikt nie starał się być najbardziej oryginalnym.

Reżyser i współscenarzysta Jérémie Périn próbuje skrzętnie budować detektywistyczną opowieść, w której tajemnica i niewiadome często skrywają jeszcze więcej pytań, niż odpowiedzi. Jest to całkiem zgrabnie rozłożone na cały film, ale jak na dłoni widać, że o wiele częściej Périn i inni twórcy starali się przedstawiać kilka punktów widzenia w przypadku kontrowersyjnych i dyskusyjnych sytuacji oraz decyzji ludzi. Czy dalsze funkcjonowanie zmarłych w formie robotów, w które “wgrano” czyjąś świadomość, to właściwe rozwiązanie? Otwiera zupełnie nowe możliwości przed naszą rasą, ale bliscy wcale nie muszą podzielać tego entuzjazmu. A co z wolnością i niezależnością robotów, które pozostają uległe nawet wtedy, gdy w teorii powinny wziąć sprawy w swoje mechaniczne ręce? Nowe technologie pozwalają szybciej i łatwiej komunikować się, podróżować, rozwiązywać problemy, ale to wcale nie oznacza, że ludzkość przestają trapić te same problemy i kłopoty, z którymi mierzyliśmy się przez ostatnie wieki. Trudno nie zwracać uwagi na te rozważania i samemu nie próbować znaleźć odpowiedzi, a “Mars Express” nie daje w trakcie seansu na to za dużo czasu i to z kilku powodów.

Przede wszystkim dlatego, że film wygląda po prostu bajecznie. Jasne, niektóre animacje pozostawiają trochę niedosytu, bo trudno ocenić, czy wynikają z cięć budżetowych, czy wizji twórców, ale kolorystyka, kreska, ogólny klimat, wprowadzają nas w świat, z którego nie jest łatwo się wydostać. Dynamiczna akcja i podkręcająca atmosferę muzyka sprawiają, że przez półtorej godziny zapominamy o świecie poza salą kinową, stając się częścią rzeczywistości z “Mars Express”. Jesteśmy bardzo, bardzo ciekawi, w jakim formacie film pojawi się w cyfrowej dystrybucji oraz na nośnikach fizycznych, ale wydanie 4K z odpowiednim HDR-em i ścieżką Atmos mogłyby sprawić, że domowy seans będzie równie świetnym przeżyciem, co wizyta w kinie, gdzie wciąż trochę brakuje tych nowocześniejszych rozwiązań.


Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:

(42)