“Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży” ma to szczęście, że powstaje po dłuższej przerwie od filmowej trylogii i bazuje na broniącej się książce. Ale czy to może być wstęp do manii na “Igrzyska śmierci”?
- PRZECZYTAJ TAKŻE: Kinowy hit DC od teraz w HBO Max! Garść premier na weekend
Film “Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży” – nasza recenzja
W dobie powrotów wielkich marek, niezliczonych spin-offów i rebootów, “Igrzyska śmierci” nie były pierwszą franczyzą, która przyszła do głowy twórcom i widzom. Na rynku obecnych jest cała masa głośniejszych i bardziej popularnych szyldów, które elektryzowały fanów przez dłuższy czas. Teraz, w osiem lat od premiery ostatniego filmu “trylogii”, dostajemy prequel, który może jednak rozżarzyć ogień wokół marki na nadchodzący czas, bo film Francisa Lawrence’a jest zaskakująco dobry.
Punktem wyjście dla fabuły jest postać Prezydenta Snowa, który w prequelu nie przypomina pod żadnym względem postaci, którą znamy z trylogii. Wiemy, kim się stanie, ale co zdecydowało o totalnym przewartościowaniu przez niego swojego światopoglądu? Co sprawiło, że zatracił te po części niewinne cechy?
Cofnięcie się w czasie o 60 lat pozwala nam z bliska przyjrzeć się nie tylko Snowowi, ale także zupełnie innym realiom, w których dorastał. Coriolanus Snow (Tom Blyth, który niedawno zagrał np. w westernie “Billy the Kid”) nie otaczał się bogactwem, nie miał oparcia w rodzicach, ale bronił honoru swojego szlachetnego rodu. Będąc uczniem akademii wie, że ma potencjał i szanse na to, by dotrzeć do wymarzonych celów, ale powierzone mu zadanie w jego mniemaniu mu kompletnie uwłacza. Nie zamierza jednak porzucać planów i dąży do odbudowania potęgi rodu, więc zaczyna dokładnie tam, gdzie znajdują się ci, którymi gardzi. Stara się ukazywać się, jako bogaty snob, ale całkiem sporo łączy go ze światem, z którego próbuje się wyrwać. Tylko kto jest tak naprawdę dla niego przyjacielem, a kto tylko środkiem na drodze do zdobycia celu?
Dwa pierwsze akty filmu poprowadzone są naprawdę interesująco. Dla osób nieznających zawartości książki będzie to nie lada wyprawa w świat, który jest intrygujący, angażujący i zróżnicowany. Nie tylko postacie i ich historie sprawiają, że jesteśmy zanurzeni w tak odległych dla nas realiach, ale także lokalizacje i scenografie. Nie szczędzono czasu i pieniędzy na to, by wszystko wyglądało prawdziwie i przekonująco, dzięki czemu nie dopatrzymy się raczej elementów psujących to widowisko.
Kostiumy i rekwizyty nawiązują do regionów i okresów, które możemy kojarzyć z historii, ale wszystko to zostało w odpowiednim sposób zmiksowane i połączone, że tworzy zupełnie inną rzeczywistość. Co ciekawe, do tego wszystkiego pasuje wątek miłosny, który nie wydaje się być doklejony na siłę, lecz jako jeden z mocnych filarów całej śledzonej przez widzów historii. Nie podkręcano tempa tam, gdzie nie trzeba i nie unikano niezbędnych kroków w rozwoju relacji pomiędzy głównymi bohaterami. Lucy (Rachel Zegler), z którą łączy Coriolanusa pewien związek, wydaje się być naturalnie zainicjowany i rozwinięty.
Skoro oprawa wizualno-dźwiękowa i sama fabuła wypadają udanie, a na dodatek główne postacie umożliwiają nam na rozemocjonowanie się przed ekranem, to czy “Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży” mają jakieś wady? Niestety, nie wszystkie postacie są właściwie napisane i zagrane. Część wydaje się jednowymiarowa lub wręcz karykaturalnie zobrazowana. Mogąca pochwalić się znakomitym warsztatem aktorskim Viola Davis zdecydowanie przeszarżowała przed kamerą, przez co duża część scen z jej udziałem potrafi zbudować dystans pomiędzy publicznością, a całym filmem. Na widzów czekają jednak pewne niespodzianki, które wynagradzają cierpliwość podczas seansu w kontekście niektórych bohaterów, dlatego koniec końców wszystko jest w miarę wyważone.
Wśród opinii na temat filmu można usłyszeć o nie do końca udanym zakończeniu “Ballady ptaków i węży”, które dla najbardziej czujnych widzów może nie być nawet niespodzianką. Jeśli traktujecie produkcję, jako dość typowe widowisko nastawione na czystą zabawę, to pewnie zwroty akcji będą o wiele bardziej zaskakujące, ale nie spodziewajcie się tu zawiłej fabuły rodem z najlepszych kryminałów. Końcówka wydaje się też nieco pospieszona, szczególnie względem bardzo dobrze zbalansowanych wcześniejszych aktów. Zbyt szybko i zbyt łatwo dzieją się niektóre rzeczy, więc tracą odrobinę na znaczeniu i mogą aż tak bardzo nie emocjonować nas pod koniec projekcji.
Pomimo tego, “Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży” okazuje się być nie tylko skokiem na kasę, ale po prostu dobrym filmem z elementami na bardzo dobrym poziomie. Dobór członków obsady i potraktowanie serio realizacji takiego widowiska przełożyło się na konkretną i solidną produkcję. Adaptacje książek nie mieszczą w sobie tyle treści, co pierwowzory, dlatego tak ważne jest, by w pełnym metrażu zdążyć to wszystko zmieścić i odpowiednio opakować. Pewne minusy są, ale “Igrzyska śmierci: Ballada ptaków i węży” to bardzo udana pozycja i warta wyjścia do kina.
Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:
- Tajne kody odkrywają całą ofertę na Netflix. Niektóre filmy i seriale są schowane!
- Te 4 nadchodzące na Netflix nowości kuszą zapowiedziami. Warto czekać?
- Ten film ma odnieść w kinach wielki sukces. Wybierzesz się na seans?
- Premier League, Liga Mistrzów i Formuła 1 na Netflix?! Tak – pojawi się specjalny pakiet!
- Ten serial może być genialny. Nowość od A24 z Emmą Stone niedługo w Polsce! Jest data premiery
(404)