Powrót

Doom Eternal | RECENZJA | Piekielnie dobra gra w Ultra HD!

Doom. Cztery litery wywołujące ciarki na ciele. Odkąd tylko sięgam pamięcią każda kolejna odsłona, wychodząc na rynek, wywoływała zamieszanie. Do czasu. Wydana w 2016 roku część, chociaż bardzo udana w dużej mierze przeszła bez echa, na jaki z pewnością zasługiwała. A kto pamięta premiery poprzednich gier od Id Software? W świetle Dooma 3 ogrzewała się NVIDIA wraz z nowymi kartami graficznymi, a Doom 2 w zasadzie wyznaczał standardy na rynku. Szczególnie liczyła się wizja Johna Carmacka, który był inżynieryjnym hegemonem na rynku.

Te czasy bezpowrotnie minęły i byłem pełen obaw, czy dzisiejsze id potrafi wykrzesać z siebie coś więcej, niż tylko solidnego shootera.

Witaj w piekle

Doom z 2016 roku mnie nie porwał. Owszem, grało się przyjemnie i z pewnością był to tytuł solidny, ale… no jakoś przepadł w odmętach mojej pamięci. Zupełnie inaczej niż Doom: Eternal. Wystarczyło go uruchomić, by dosłownie poczuć się jak u siebie. To designerski majstersztyk, który zapadnie w mojej pamięci na lata. Ba! Grając w niego, mimo sporej ilości nowych elementów czułem fun dokładnie taki sam jak 27 lat temu. Gwiazda id znowu rozbłysła pełnym blaskiem i mam teraz moralnego kaca, że w ogóle miałem wątpliwości co do tej utalentowanej ekipy.

Gra rozpoczyna się w momencie, gdy przedstawiciele piekła zdają się świętować zwycięstwo nad ludzkością. Oczywiście nasze alter ego nie potrafi pogodzić się z tym losem, dlatego zostajemy wyposażeni w broń oraz charakterystyczny pancerz i ruszamy przed siebie odmienić ten stan rzeczy. Jak na shooter fabuła jest naprawdę niezła i z przyjemnością wczytywałem się w kolejne jej wątki. Odbiór byłby z pewnością znacznie lepszy, gdyby nie… polskie tłumaczenie. Tzn, fajnie, że ono jest, ale zupełnie mi nie podpasowało. Polskie głosy wydają się zupełnie oderwane od tego, co dzieje się na ekranie. Brzmią sztucznie mimo zastosowanych filtrów i modulatorów. Pomimo tego drobnego potknięcia, kampania fabularna z pewnością wystarczy na około 18 godzin.

 

Czasem trudno pojąć, co tu się właściwie dzieje!

Doom: Eternal jest szalenie dynamiczny a przy tym fascynująco satysfakcjonujący. Podobnie jak w poprzedniej części, poczuć się można niczym piłka wrzucona do pralki. Z każdej strony coś nas atakuje co sprawia, że trzeba być cały czas czujnym. Ostatni raz tak dobrze bawiłem się… w czasach Unreal Tournamenta. Od 1999 roku uważam, że był to tytuł na wskroś niedościgniony, jeśli chodzi o tempo rozgrywki i, mimo że na przestrzeni lat pojawiały się kolejne gry, które zbliżały się do tego wrażenia, żadna nigdy mu nie dorównała. Nowy Doom robi to jednak jeszcze lepiej. To przede wszystkim zasługa technologiczna – gra jest fantastycznie płynna. Na moim Xbox One X nie zanotowałem żadnej, nawet najmniejszej zgubionej klatki. Mimo wielu efektów, przeciwników, świateł i dymów gra cały czas pozostawała stabilna i szalenie płynna. Eliminacja kolejnych przeciwników daje frajdę, a trzeba przecież cały czas pamiętać, że do każdego z nich trzeba zastosować trochę inną technikę. Areny, na których toczą się starcia, są naprawdę ciekawie zaprojektowane i szukanie w nich ukrytych sekretów jest takim dodatkowym smaczkiem poprawiającym przyjemność z gry.

A przy tym nowa odsłona nic nie straciła na wymaganiach w stosunku do gracza. Gra bywa ciężka nawet na najniższych poziomach trudności. Niezależnie od tego, który tryb wybierzemy, wrogów jest zawsze tyle samo, tylko atakują z inną siłą. Do tego amunicji i apteczek jest zawsze za mało.

Mechanika jest absolutną petardą

Braki w amunicji wymuszają kreatywność w rozgrywce. Brakuje ci amunicji? Wykorzystaj piłę, by rozciąć wroga na pół. Podobnie, gdy brakuje ci zdrowia lub pancerza. Przełączanie się między strzelaniem a walką w zwarciu jest tutaj opracowane do perfekcji. Kilkukrotnie zdarzyło się, że byłem przekonany, że utknąłem w jakiejś lokacji na dobre, okazywało się, że wystarczyło zmienić metodę walki, by pokonać rzeszę przeciwników. Do tego lokacje wymagają czasem kombinowania, albowiem dorzucono tu całkiem sporo elementów zręcznościowych, co sprawia, że walka toczy się na wielu poziomach.

Do tego dochodzi oczywiście pokaźny arsenał. Giwery dają frajdę ze strzelania i ostatni raz tak cieszyłem się z trzymanej broni w czasach Painkillera i jego kołkownicy. A te w Doomie można jeszcze ulepszać o kolejne modyfikacje lub alternatywne strzały. I tak np. z shotguna można uzyskać całkiem niezły, szybkostrzelny karabin, a potem kolejnymi modyfikacjami usprawnić prędkość przełączania się między trybami. Miód!

Jak ta gra wygląda!

Graficznie i muzycznie gra nie zostawia za sobą jeńców. Ostre brzmienie rewelacyjnie nadaje grze klimatu, a oprawa graficzna potrafi niejednokrotnie wprawić w osłupienie. Jest ślicznie, o ile oczywiście piekielne demony ślicznymi mogą być. Budynki, areny, przestrzenie są pełne detali. Małymi arcydziełami są same demony, które chciałoby się z bliska obejrzeć, by przypatrzeć się każdemu detalowi. Nie radzę, bo to akurat jest równoznaczne z samobójstwem w grze, ale na bliskie spotkanie mamy okazję choćby podczas wspomnianych finisherów. Do całej puli zachwytów dochodzą drobne detale jak praca światła, dropów czy animacji postaci. Doom: Eternal to klasa sama w sobie i bardzo wysoko stawia poprzeczkę innym producentom.

Jak sprawa wygląda jeżeli chodzi o 4K Ultra HD i HDR? Tutaj głos oddaję naszemu specowi z portalu. Gmeru dokładnie wytłumaczy Wam jak np. skonfigurować HDR oraz dostosować całą grę do waszego wypasionego telewizora:

Jak skalibrować DOOM Eternal na telewizorze Ultra HD z HDR?

Id Software jaki pamiętałem

Jest mi zwyczajnie głupio, że miałem chwile zwątpienia co do umiejętności ekipy z Id Software. Bardzo bym chciał, by Eternal zostało zapamiętane albo wręcz przeszło do kanonu gier jako protoplasta. W pełni zasługuje na to. Jest grą na wskroś doskonałą, która przede wszystkim daje ogromną satysfakcję z rozgrywki, a czegoś takiego mi zwyczajnie brakowało!

Plusy

Minusy

Ocena gry – 6/6

Cena: 229 zł

Kopię gry dostarczył dystrybutor – Cenega (data wydania: 20.03.2020)


Inne recenzje gier:

(1365)