Jake Gyllenhaal pozostaje w formie i ponownie pręży muskuły przed kamerą. “Road House” to nowa wersja filmu z końcówki lat 80., ale tym razem wiele rzeczy wygląda znacznie inaczej. Czy warto obejrzeć nową produkcję Prime Video?
- PRZECZYTAJ TAKŻE: Netflix zapowiada 4 hitowe nowości. Większość pojawi się lada moment!
Recenzja filmu “Road House”. Już dostępny na Prime Video
Ileż widzieliśmy już takich historii o odkupieniu? Elwood Dalton nie wyróżnia się na tle wielu pozostałych walczaków, ale występ Jake’a Gyllenhaala sprawia, że w odrobinę większym stopniu da się polubić jego bohatera. Dalton ląduje na Florydzie, ponieważ pilnie potrzebuje pieniędzy, a tutaj będzie mógł dorobić sporo kasy w krótkim czasie. Zadanie wydaje się łatwe – wystarczy opanować kilku awanturników i powstrzymać demolowanie baru Road House, a Frankie wypłaci mu za każdy tydzień 5 tysięcy dolarów. Na miejscu okazuje się jednak, że nie jest pierwszym chętnym do zaprowadzania spokoju, a jego poprzednicy dość szybko się ewakuowali. Prędko wychodzi na jaw, dlaczego rezygnowali.
Dalton nieświadomie naciśnie na odcisk lokalnemu biznesmenowi, który za wszelką cenę chce zrealizować swoje plany. Na drodze stoi wspomniany bar, ale jego właścicielka ani myśli się ugiąć. Dalton będzie starać się załagodzić sytuację, a nawet momentami usunąć na bok, ale w pewnym momencie wydarzy się coś, co maksymalnie zaangażuje go w tę sprawę. Wtedy nie będzie już odwrotu – jedyne, co mu pozostanie, co rozprawić się ze wszystkimi, którzy mogą mu zagrozić.
Gylenhaal nie odnajduje w sobie raczej niczego nowego w “Road House”, ale można dostrzec, że ta rola sprawiała mu sporo frajdy. Pojedynki z Ewanem McGregorem mogły być bardziej dotkliwe, niż z pozostałymi aktorami na planie, ale dzięki temu w filmie widzimy naprawdę dobrze zagrane sceny walk. Ułożone, zapewne we współpracy z McGregorem, choreografie robią wrażenie, mimo że nie brakuje w nich sprawdzonych rozwiązań, obecnych w takim kinie od lat. Oprócz dawki przemocy, “Road House” oferuje nam także trochę humoru, a nawet romans, lecz w tym przypadku nie przesadzono i z zamkniętego w sobie twardziela nie zrobiono w dwie godziny lovelasa. Cieszyć może także druga linia aktorów, bo drugoplanowe postacie dodają całości trochę kolorytu i dobrze wpasowują się w całość. Niestety, muzycznie film nie wybija się pod każdym względem, można wręcz zapomnieć, czy chociaż w tle były grane jakiekolwiek kawałki.
Ci, którzy pamiętają film z Patrickiem Swayze będą mogli powiedzieć, że nowa wersja filmu nie bazuje na pierwowzorze w wystarczającym stopniu. Ba, zmian jest tak dużo, że trudno tu mówić nawet o remake’u, bo w większości aspektów jest to całkowicie nowy film. Przeniesienie akcji na Florydę uznajemy jednak za bardzo dobrą zmianę, podobnie jak rozłożenie akcentów i nieco inną dynamikę filmu. Naparzanki są dobitne, mocne i każde zderzenie kości dobrze słychać i widać. Pojawiają się pewne skróty, na które w takim filmie reżyser musi się zdecydować, a fabuła bywa przewidywalna, lecz ogólnie rzecz biorąc “Road House” daje sporo frajdy i można się przy nim świetnie bawić.
Filmy, seriale i serwisy VoD – przeczytaj więcej:
- Absolutna pozycja obowiązkowa na weekend. Ten serial to potężny sukces Marvela!
- Nieoczywisty filmowy wybór na weekend. O tym mogłeś nie słyszeć, a warto obejrzeć!
- Film “Oppenheimer” wreszcie w abonamencie na VoD! Już jest w tym serwisie w Polsce
- Sprawdziliśmy “Problem trzech ciał” – czy Netflix oddał rozmach legendarnych książek?
- Netflix: największa premiera pierwszej połowy roku już jest. Podbije rankingi na długie tygodnie!
(348)