Powrót

Ori and the Will of the Wisps to najpiękniejsza baśń tej generacji na Xboxa | RECENZJA |

Ori and the Will of the Wisps to bezapelacyjnie najlepszy przedstawiciel swojego gatunku! Zapraszam do recenzji na konsoli Xbox One X.

Gdy w 2015 roku na rynek trafiło Ori, z miejsca przeszło do kanonu najlepszych platformerów w dziejach. To zasługa wciągającej fabuły i baśniowej (chociaż fantastycznej) grafiki. Po długich pięciu latach doczekaliśmy się w końcu sequela. Twórcy z Moon Studios stali przed bardzo wymagającym zadaniem. Dostarczyć grę, która przynajmniej utrzyma poziom zaprezentowany przez część pierwszą. Nie będę cię jednak zwodził za nos drogi czytelniku i powiem od razu – gra należy do tych rzadkich przypadków, w których jest pod każdym względem lepsza i ciekawsza od oryginału. Jest absolutnie doskonała.

Można wstrzymać oddech, ale jak długo?

Każdy, kto chociaż raz odpalił na chwilę Ori and the Blind Forest z pewnością zapamiętał ten klimatyczny początek, który składał się w sumie z kilku prostych animacji. Te parę minut jednak doskonale oddawało całą historię, która potrafi wycisnąć łzy zapewne nawet z kamienia. Jedyny taki filmowy moment, który przychodzi mi do głowy a byłby w jakimś stopniu podobny to początek Pixarowego filmu Odlot. W Will of the Wips zastosowano ten sam trik. Fabuła jest bezpośrednią kontynuacją jedynki, więc część postaci doskonale znamy. W lesie Nibel rodzi się nowe życie a wraz z nim na świat przychodzi maleńka sowa Ku. Główny bohater wraz z przyjaciółmi wychowuje ją ale bajkowa idylla trwa tylko chwilę. W pewnym momencie wszyscy orientują się, że sówka nie potrafi latać bowiem ma uszkodzone skrzydełko. Ori więc próbuje pomóc co prowadzi go do zupełnie nowej krainy.

Świat, podobnie jak w pierwowzorze spowity jest mrokiem a naszym zadaniem jest nie tylko odnaleźć sowę Ku, ale także uwolnić florę i faunę od ciemności. Schemat rozgrywki w istocie rzeczy pozostał taki sam. Twórcy wyszli ze słusznego wniosku, że jeżeli coś jest dobre i się sprawdza, nie ma co tego zmieniać.

Na pierwszy rzut oka widać, ile pracy włożono w oprawę graficzną. Ta dosłownie zapiera dech w piersiach i gdyby nie wola walki mojego organizmu, zapewne zemdlałbym od braku tlenu. Tutaj wszystko jest piękne i bez zbytniej przesady powiem, że robienie jej screenów… krzywdzi tę grę. Ona najlepiej wygląda w ruchu, gdy gdzieś tam w tle na wietrze buja się roślinność, zwierzaki przebiegną między drzewami a światło przebijać się będzie przez grube konary drzew.

Gra wykorzystuje wszystkie możliwości Xbox One X pracując w pełnym 4K w 60 klatkach z HDR (posiada znak “Ulepszone dla Xbox One X). Grafika w 4K Ultra HD jest pełna detali, każdy element na ekranie dosłownie porusza się a woda i światło razem z technologią HDR robią oszałamiające wrażenie szczególnie na telewizorach posiadających odpowiednie parametry jakości obrazu. Grę testowaliśmy w redakcji na kilka najnowszych telewizorach OLED oraz QLED, które oprócz znakomitych parametrów HDR posiadały też pełne pokrycie szerokiej palety kolorów, która w tym tytule ma co pokazać. Owszem, zdarzyło się, że kilkukrotnie gra nieprzyjemnie chrupnęła, na szczęście były to pojedyncze przypadki.

Nie wiesz jaki kupić telewizor do konsoli? Podpowiadamy:

Wszystkiego jest więcej i lepiej

Na naszej drodze napotykamy ciekawe postacie poboczne, które zlecają nam różne zadania. Czasem trzeba im coś przynieść, czasem one nam w czymś pomogą a każda z nich dodatkowo opowie nam coś o otaczającym gracza świecie. Szalenie podoba mi się forma, w jakiej jest to przedstawione. Tutaj nic nie jest mówione wprost. Wielu rzeczy trzeba się domyśleć, zinterpretować co sprawia, że gra nabiera dodatkowych rumieńców. Większość z tych zadań jest na szczęście opcjonalna, więc jeśli ktoś chce skupić się tylko na głównym wątku fabularnym – nie ma przeciw temu żadnych przeciwwskazań.

Rozwój postaci

Odnoszę wrażenie, że Ori and the Will of the Wisps stało się grą zdecydowanie łatwiejszą i przyjemniejszą w odbiorze. Pierwsza część miała momenty, w których gra była szalenie trudna i frustrująca. Dwójka ma ich znacząco mniej przez co jeszcze trudniej się od niej oderwać, niż poprzednio. Dodatkowo gracz może rozwijać swoją postać o nowe zdolności, które częstą są bardzo sprawnie wplecione w fabułę i mają logiczne umiejscowienie w akcji. Ogrom możliwości początkowo może przytłoczyć i naprawdę są momenty, w których trudno się zdecydować na te najważniejsze. W każdym bowiem momencie, możemy zmieniać swoje umiejętności umieszczając specjalny krążek w odpowiednie sloty. Nie jesteśmy skazani więc na jedną z nich, ale i tak chciałoby się móc wykorzystywać je wszystkie jednocześnie. To jednak wymusza kreatywność i pomysłowość w przechodzeniu kolejnych etapów i sprawia, że nawet kilkukrotne przejście gry nie będzie wyglądało za każdym razem tak samo.

Nie mogę się doczekać części trzeciej

Bo ta z pewnością powstanie, nie mam co do tego najmniejszych złudzeń. Ori and the Will of the Wisps to rzadki przypadek gry, która z części na część jest coraz lepsza i doskonalsza. Gdy patrzę na jej wykonanie na obecnej generacji konsol, nie mogę się doczekać by przekonać się, co Moon Studios zaprezentuje nam na nowszym Xbox Series X. Tymczasem trudno mi jej nie polecić – kosztuje rozsądne pieniądze a przecież dostępna jest także w Xbox Game Pass. Zapewni ci ok 12 godzin doskonałej rozrywki!

Plusy

Minusy

Ocena gry: 6/6

Cena: 109,99 zł

Autor recenzji: Filip Turczyński (tekst) i Piotr Gmerek (informacje o 4K Ultra HD)


Inne recenzje gier:

(647)