Powrót

Zaskakująca filmowa nowość na Max. Obejrzeliśmy “Susza 2” – czy warto to włączyć wieczorem?

Debiutujący w pandemii film “Susza” okazał się niezwykle atrakcyjną niespodzianką. Eric Bana pokazał na co go stać, a Robert Connolly nakręcił jeden z ciekawszych obrazów 2020 roku. Powrót z sequelem wielu widzów przyjęło jako dobra nowina. Czy 2. część “Suszy” jest równie dobra?

Filmy na Max – nasza recenzja “Susza 2”! Warto obejrzeć?

Zanim przyjrzymy się “Suszy 2”, warto pochylić się nad częścią pierwszą i zastanowić się, dlaczego – pomimo wielu przeciwieństw – okazała się udanym filmem. Connolly’emu udało się bardzo udanie połączyć dwie linie czasowe, prezentując wspomnienia głównego bohatera oraz wydarzenia aktualne, gdy powraca do rodzinnego miasteczka po latach nieobecności, a cały film posiadał bardzo dobre tempo. Twórcy nie spieszyli się z opowiadaniem tej historii, obrali własny rytm i krok po kroku wprowadzali nas w tę społeczność, odkrywając kolejne tajemnice.

“Susza 2” jest filmem innym, ponieważ Aaron Falk (Erica Bana) nie prowadzi śledztwa tak bliskiego jego emocjom i uczuciom. Poszukiwana w australijskim buszu kobieta, z którą współpracował w ramach śledztwa finansowego i nie tylko, zaginęła w trakcie wędrówki z grupą. Spośród drzew wyszły żywe jej znajome, ale żadna z nich nie wyjawia, co dokładnie się stało. Czas gra na niekorzyść śledczych i poszukiwaczy, a dodatkowym balastem okazuje się być historia sprzed lat, która dotyczyła seryjnego mordercy zamieszkującego rzekomo pobliskie tereny.

Robert Connolly starał się powtórzyć wiele rozwiązań z pierwszej części, ale przeniesienie akcji w dalekie od domowych rejonów Falka tereny nie tworzy dobrego podłoża pod taką historię. Co prawda pobocznym wątkiem są retrospekcje głównego bohatera, którego z buszem łączą własne przeżycia i rodzinny dramat, ale wydaje się to mało powiązane z jego faktyczną działalnością przy aktualnej sprawie. W dodatku, film pokazuje nam też inne zdarzenia poprzedzająca wycieczkę przez las, na którą wybrały się kobiety – miało to stworzyć atmosferę napięcia i wprowadzić dodatkowe elementy zaskoczenia, ale utrzymanie uwagi widza jest dzisiaj trudne i autorom filmu nie do końca się to udaje. Problemem jest sama intryga i fabuła – jest dość przewidywalna i plącze za zbyt dużą liczbę wątków.

Do plusów filmu można zaliczyć przepiękne australijskie krajobrazy w oku kamery i udany występ Erica Bana, który doskonale zna postać, którą przyszło mu zgarać. Pozostała część obsady stara mu się dorównać, ale występ Anny Torv nie jest tym, czego się wszyscy spodziewali. Nie wynika to jednak z jej możliwości i umiejętności, ale postaci, którą przyszło jej zagrać, ponieważ aktorka nie dysponowała nawet odpowiednią ilością czasu ekranowego, by zbudować w naszych oczach pełną postać, która wzbudzałaby poważniejsze emocje. Niby jej kibicujemy, później jesteśmy nią rozczarowani, by ostatecznie trzymać za nią kciuki, ale to wszystko jest jak przez mgłę, nie do końca sprecyzowane i dopowiedziane.

Wielka szkoda, że po tak udanej pierwszej części nie zdołano nakręcić równie dobrego filmu z serii, gdyż po takim odbiorze sequela szanse na powstanie trzeciej odsłony mocno zmalały. Problemem była też lokalna dystrybucja – film prawie ominął kina w Polsce (był grany na niedużej liczbie sal i w niewielu miastach) – a na dostępność online w abonamencie przyszło nam czekać naprawdę długo po premierze. Czy było na co? Fani jedynki nie będą w pełni zadowoleni, ale ucieszy ich powrót ulubionego bohatera i tego charakterystycznego klimatu. Niestety, nie dostaliśmy prawie nic więcej.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Zobacz więcej:

(2)